UCIERANE


mam za głośny mikser


Wiosna.
Tradycyjne, maślanką wzbogacone, majówkowe ciasto z rabarbarem i kruszonką
zawiezione na działkę.
Jeśli tylko pogoda się nie zbuntuje, znów dane mi będzie kroić
ciepłe jeszcze i zbyt obfite porcje placka.
Kubek kawy do tego od jesieni tu pozostawionej, a jednak aromatycznej.
Pod gałązkami lipy siedząc częstujemy się i  jak co roku dziwimy,
że te gałęzie jeszcze uśpione. To moje pierwsze skojarzenie.
Ciastom piaskowym, marmurkowym, owocowym, 
z dodatkiem nabiału różnego odmianami, poświęcę sporo uwagi.
Pomimo narzekań gwarantowanych na dźwięki miksera,
te z kategorii niekojących, nie wzbraniajcie się :)
Nie pokuszę się już więcej o eksperymenty,
w zakresie tworzenia i dopracowywania receptur.
Jestem winna skazania na zmarnowanie kilogramów mąki, jajek i masła.
Po rozkrojeniu tego, w co wmieszane zostały,
wyniesionych tam, gdzie odpadów los przygnębiający.
Dalecy prawdy są ci, którzy krojąc kawałek na pozór niewyszukanego placka,
twierdzą, że w prostocie siła.
Bez przestrzegania koniecznych zasad, to wypieki kapryśne,
wymagające, z ryzykiem opcji "klasyka zakalca".
Po przekroczeniu wielu marginesów bezpieczeństwa, jestem mądrzejsza.


Gdy sił i motywacji do pieczenia brak..
po prostu trzeba iść z wizytą:)
Jest takie miejsce, w którym częstowana jestem 
kawą z 50 - cio letniej filiżanki. Ręce drżą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz