wtorek, 29 października 2019

Piernik adwentowy



To właśnie ten dumny, szlachetny, świąteczny, klasyczny, obowiązkowy.
Zwany również dojrzewającym i staropolskim.

Dlaczego adwentowy? 
Bo w kamionce (latem wykorzystywanej do produkcji ogórków małosolnych),
leżakuje i czeka na upieczenie przez cały okres adwentu.
Nawet dłużej, najczęściej już od połowy listopada.
Za kilka tygodni kamionka zostanie wypełniona ponownie.
Piernik ten piekę już od kilku lat, lubię ten rytuał.
Fakt oczekiwania sprawia, że cenniejszym w naszym odczuciu staje się to, co wyczekane.
Procedura dojrzewania piernika uszlachetnia jego smak, świąteczny smak.

Zaglądam do przepisu z kroniki z 2014 roku.
Córka bezzębna na zdjęciu, po utracie przedniej dolnej dwójki.
Obok niej - kamionka do wspomnianych ogórków.
Kamionka przetrwała, zęby wyrosły, przepis pożółkł jeszcze bardziej, ale jestem mu wierna.
Choć, nie do końca, dziele się nim z Wami.

Piernik należy upiec trzy dni przed Świętami, lub terminem planowanej degustacji,
natomiast ciasto powinniśmy zagnieść około cztery tygodnie przed pieczeniem.

Składniki:
1 szklanka płynnego miodu ( proponuję lipowy, akacjowy )
1 szklanka cukru
1/2 kostki masła
500 gram mąki pszennej
2 duże jajka
1/3 szklanki mleka
1/2 łyżeczki sody
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
1 torebka przyprawy piernikowej ( używam Prymatu )
szczypta soli

Wykonanie:
Sodę rozpuszczamy w mleku, odstawiamy.
Miód zagotowujemy z cukrem i masłem, studzimy mieszając co jakiś czas.

Przelewamy masę miodową do większej miski i powoli, etapami przesiewamy
mąkę z proszkiem do pieczenia i solą, mieszając całość drewnianą łyżką.
Dodajemy roztrzepane wcześniej jajka.
Gdy masa będzie już jednolita, dolewamy mleko z sodą,
wsypujemy przyprawę do piernika i dokładnie mieszamy.

Teraz pora na przełożenie do kamionki, przykrycie ściereczką
i pożegnanie się na konieczny do dojrzewania kilkutygodniowy okres.
Odstawiamy naczynie w chłodne miejsce.

Dojrzałe ciasto wykładamy do natłuszczonej średniej formy keksowej
i pieczemy około 50 - 60 minut w 180 stopniach.
Jeśli wierzch zacznie się zbyt szybko rumienić,
15 min przed końcem pieczenia możemy ciasto przykryć folią aluminiową.
Pieczemy do suchego patyczka.
Studzimy, owijamy w ściereczkę lub folię i odkładamy na 3 dni.
Piernik zmięknie w tym czasie i będzie gotowy do przekrojenia
na trzy blaty oraz do przełożenia ulubioną masą.
Ja najczęściej przekładam powidłami śliwkowymi,
które podgrzewam z łyżką galaretki cytrynowej.
Wierzch ciasta można polać czekoladą lub posypać pudrem.
Moja mama do przełożenia piernika nie wyobraża sobie innych mas, niż kawowa i cytrynowa.
Kawowa na dole, cytryna na górze. Naprawdę, kolejność jest ustalona :)
Czym skorupka za młodu - a był to patent babci.
Poproszę mamę o przepis na wspomniane masy.
Obiecuję o tym w mych piernikowych propozycjach wspomnieć.






niedziela, 27 października 2019

Brownie klasyczne




Smak, intensywność doznań jakie gwarantuje nam degustacja prawdziwego,
klasycznego, dobrze upieczonego  ( czyli sprawiającego wrażenie niedopieczonego )
brownie doceniłam niedawno.
Pewnie dlatego, że ogólnie nie zaliczam się do zagorzałych wielbicieli ciast czekoladowych.
Lubię, ale bardziej w wersji torowej, w-z kowej. Nie kruchej lub murzynkowej.
Ciasto drożdżowe z domieszką czekolady nie przemawia do mnie tym bardziej.
Ale jak już rozsmakowywać się w tym gatunku,  to w ich wersji na bogato,
z przepychem i z przesadą. I tak też uczyniłam.
Wiele razy walczyłam z tym wypiekiem  - niedopiekiem i za każdym razem miałam wrażenie,
że jednak efekt mógłby być inny. Wyższy, niższy, bardziej płaski, mniej popękany, mniej wilgotny, bardziej słodki, mniej lub bardziej ciężki, ciemniejszy, jaśniejszy.
Aż do tego oto wypieku.
Tak powinno smakować, prezentować się, zachwycać i nasycać brownie.
Nie wyobrażam sobie bardziej czekoladowego ciasta.
Zajadając kawałeczek, ma się wrażenie, że to po prostu kostka doskonałej deserowej czekolady.
Dlatego - ważna jest jakość użytych tabliczek czekoladowych oraz dodatek prawdziwego masła.

Idealnym, będącym kropką nad i dodatkiem są lody waniliowe.
Z nimi ciasto wydaje się lżejsze.
Małe oszustwo, choć nie polecam zjedzenia jednorazowo kawałka większego niż 3 / 3 cm.

Niedziela. Czas zmieniony na zimowy, a jutro zmienia się diametralnie i  nieodwołalnie pogoda. Ochłodzenie nadchodzi brutalnie i trzeba się z nim oswoić.
Nie narzekam - po trzech dniach wirusowego przykucia do łóżka,
doceniam wszystko, co wiąże się z umiejętnością wykonywania czynności samoobsługowych.
Z wyjściem z domu nawet na wiatr, chłód i deszcz włącznie.
Wszystko jest względne.
Więc, wstałam, upiekłam brownie, odzyskałam siły i życzę wszystkim zdrowia,
przytulnego szalika na najbliższe miesiące.
Smacznego!!

Składniki:
150 gram masła
4 tabliczki dobrej, gorzkiej czekolady
4 jajka
120 gram mąki pszennej
170 gram cukru
dwie szczypty soli
opcjonalnie dodatki: orzechy lub groszki czekoladowe - garść

Wykonanie:
W rondelku, na niewielkim ogniu, mieszając rozpuszczamy masło.
Do płynnego i gorącego wrzucamy połamane na kostki wszystkie tabliczki czekolady.
Mieszamy tak długo, aż rozpuszczą się zupełnie, a masa czekoladowa zrobi się aksamitna.
Odstawiamy rondelek do ostudzenia.

Jajka wbijamy do dużej miski, dosypujemy cukier, sól i ubijamy mikserem około 5 min,
na białą puszystą masę. Dolewamy powoli rozpuszczoną czekoladę, cały czas miksując.
Gdy składniki się połączą, przesiewamy mąkę i szybko mieszamy.
Jeśli dodajemy czekoladowe groszki lub orzechy, dosypujemy je teraz i mieszamy całość łyżką.

Formę o rozmiarach 20 cm / 20 cm wykładamy papierem do pieczenia,
wylewamy masę i wygładzamy powierzchnię.
Pieczemy w 160 stopniach przez około 40 - 45 min.
Powierzchnia stanie się matowa, troszkę popękana, ale powinna być równa, nie zapadnięta.
Pierwszy kawałek można już kroić po 10 min -  troszkę oblepi nam się nóż,
ale własnie o to chodzi :)
Pamiętajcie tylko, nie za duże porcje!




Na drzewach niewiele
zostało. Szeleszczący dywan pod nogami.
niedługo zamieni się w kołderkę. Wiadomo z czego.

czwartek, 24 października 2019

Czekoladowe ciasto ze śliwkami na maślance



Jakież to miękkie, rozpływające się w ustach, kakaowe ciasto.
Śliwek już coraz skromniejszy wybór na targu,
chciałam raz jeszcze dać im szansę na występ w roli głównej.
Rola drugoplanowa, to chrupiąca cynamonowa kruszonka, wyłożona na aromatyczne węgierki. Myślę, że godnym zastępstwem śliwek mogą stać się również inne jesienne owoce
- soczyste gruszki lub jabłka.
Wzorowałam się na przepisie znalezionym w najnowszym wydaniu miesięcznika Country. Przeglądanie kolejnych stron tego pisma,
to uczta dla oczu i często również źródło inspiracji kulinarnych.
Przepis na ciasto śliwkowe na maślance zmodyfikowałam troszkę,  myślę, że to udany zabieg.
Placek przeznaczyłam na poczęstunek dla dwóch niedomagających osób.
Jedna walczy uparcie co miesiąc o siebie.
Druga tylko zaniemogła chwilowo, ale jest moim ulubionym komentatorem
i testerem kolejnych poczynań wypiekowych.
Tym razem komentarzem tego śliwkowca był mms z pustym talerzem.
Otrzymany po 5 minutach od dostarczenia poczęstunku. Niczego więcej mi nie trzeba.

Składniki: ( w temperaturze pokojowej )
2 szklanki mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 pełne łyżki kakao
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka imbiru ( nie dałam, bo jak już wspominałam, nie przepadam )
szczypta soli
3/4 kostki miękkiego masła
1 szklanka brązowego cukru
4 jajka
3/4 szklanki maślanki
śliwki węgierki, około 1/2 kg
1/2 szklanki czekoladowych groszków ( opcjonalnie )

Kruszonka:
1/4 kostki miękkiego masła
2 łyżki cukru
szczypta cynamonu
kilka łyżek mąki

Wykonanie:
Do dużej miski przesiewamy sypkie składniki :
mąkę z proszkiem, solą, kakao, cynamonem, imbirem.
W drugiej misce ucieramy mikserem masło z cukrem, aż stanie się puszyste.
Dodajemy kolejno jajka, po dodaniu każdego miksujemy około pół minuty.
Do utartej masy wsypujemy powoli suche składniki, na przemian z wlewaniem maślanki.
Gdy ciasto jest już jednolite, dosypujemy 1/2 szklanki czekoladowych groszków
lub poszatkowaną gorzką czekoladę - 1/2 tabliczki.
Mieszamy łyżką i wykładamy do blaszki wyłożonej papierem,
o rozmiarach około 22 cm / 23 cm.

Na cieście wykładamy przepołowione śliwki, Przecięciem do góry.
Ja wcześniej obtoczyłam je w łyżce budyniu waniliowego.

Wierzch ciasta posypujemy kruszonką powstałą z wymienionych składników.
Ja wsypuję wszystkie do małej miseczki i mieszam widelcem do uzyskania postaci zacierek.

Ciasto pieczemy w 180 stopniach przez 1 godzinę, do suchego patyczka.
Należy kontrolować, czy środek nie jest zapadnięty. Powinien wyrosnąć z małą górką.

Na drugi dzień ciasto nadal jest bardzo miękkie, nawet bardziej wyraziste w smaku.

Niestety.. właśnie dziś dane mi było spróbować ciasta w 100 % czekoladowego wybitnego.
Ponownie odwiedziłam Ostrawę. I ulubioną przez ogromne U cukiernię.
Koniec października,  na termometrze ostrawskim 27 stopni. Fantastyczne.
Więc dokonując nieuniknionego porównania.
Czeski wypiek to dzieło wybitne. Moja propozycja po prostu i po polsku jest bardzo dobra.





Ostrawskie wybitne




wtorek, 22 października 2019

Mięciutki piernik na zsiadłym mleku


Jeden z tych przepisów, do których mam sentyment.
Znów zerkam do kroniki piekarnikowej z 2013 roku.
Znalazłam tą recepturę w jednej z gazetek z przepisami czytelników.
Piekłam tego pierniczka wówczas dwukrotnie, w okresie bożonarodzeniowym.
Na spotkanie opłatkowe w pracy i w prezencie dla przyjaciółki.
Wszyscy częstowani poprosili o przepis. I pieką ten piernik co roku, bez wyjątku.
Jest sprawdzony, niezwykle smaczny, prosty w wykonaniu.
I nie wymaga leżakowania, jest gotowy do krojenia i docenienia już po wstępnym wystudzeniu.
Piekłam go w tortownicy, przekładałam powidłem i polewałam czekoladą.
Wykańczałam dzieło dekorując gwiazdami anyżu i laskami cynamonu.
Ale wiem, że upieczony w kwadratowej blaszce, również prezentuje się pięknie.
I znów, jedyne zdjęcie jakie posiadam, to to sprzed tylu lat, wklejone na kartkę z przepisem.
Dlatego mogę jedynie zapewnić - ma puchatą strukturę, jest mięciutki,
ciemny jak murzynek dzięki dodatkowi kakao.

Jeśli poszukujecie przepisu do wykonania na ostatnią chwilę przed świętami - to jest ten przepis.
Albo jeśli ktoś uszczęśliwi Was zaproszeniem bez ostrzeżenia, a z pustymi rękoma
w progu nie chcecie się zjawić - to jest ten przepis.

Składniki:
2 szklanki maki
1 szklanka cukru
2 jajka
1 szklanka zsiadłego mleka lub kefiru
1/2 szklanki oleju
1 mały słoiczek powideł śliwkowych
po 2 łyżeczki kakao, cynamonu i przyprawy piernikowej
1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
Polewa:
1 tabliczka gorzkiej czekolady
1 łyżka cukru pudru
1 łyżka masła
Przełożenie:
1 słoik powideł śliwkowych
1 łyżka galaretki cytrynowej lub wiśniowej

Wykonanie:
Jajka ubijamy z cukrem na białą masę. Dolewamy cały czas miksując olej, zsiadłe mleko. Przesiewamy mąkę z proszkiem i sodą, kakao, przyprawy.
Dodajemy słoiczek powideł i miksujemy krótko, do połączenia składników.

Ciasto wylewamy do wyłożonej papierem tortownicy o średnicy około 22 - 23 cm
i pieczemy w 180 stopniach przez 45 min, do suchego patyczka.
Po wyciągnięciu studzimy zupełnie.
Możemy przeciąć piernik na pół i przełożyć podgrzanym powidłem,
wymieszanym z łyżką galaretki wiśniowej lub cytrynowej.
Wierzch polecam polać tabliczką gorzkiej czekolady, rozpuszczonej w kąpieli wodnej
z łyżką masła i łyżką cukru pudru.
A na polewę rzućcie fantazyjnie garść podprażonych orzechów lub migdałów.

Ja pierniczka wyrównałam ścinając wierzch równiutko, bo wyrasta z małą górką.

To nie jest dzieło dziecięce. 
To ilustracja 
zdobiąca kronikę świąteczną, 
przez osobę z plastycznym wykształceniem
wykonana:)

Przepis w kronice, zdjęcie jedyne



poniedziałek, 21 października 2019

Tort miodowy


Mój ulubiony, wyjątkowy przepis na ciasto miodowe.
Pieczone w formie trzech lub czterech placków,
w tortownicy, przekładanych powidłami lub masą kajmakową.
Smak ciasta jest wyśmienity, można po prostu je upiec w blaszce
i nie udoskonalać niczym, ewentualnie wyłożyć na wierzch orzechy.
Zdjęcia które dołączam, pochodzą ze starej kroniki, sprzed siedmiu lat.
Nowszych nie posiadam niestety.
Jak tylko wrócę do tego wypieku, uaktualnię fotodokumentację.

Ciasto wyrabia się bezproblemowo i bez użycia miksera.
Jest bardzo elastyczne, łatwo wylepia się nim formę.
Czas pieczenia jest błyskawiczny, wystarczy 10 min na każdy z blatów tortowych.
Ciasto może stanowić zastępstwo piernika staropolskiego na świątecznym stole, ale oczywiście sprawdzi się w każdych okolicznościach,
głównie tych okresu jesienno - adwentowo - świątecznego.
Wiec to chyba dobry moment na zamieszczenie tego właśnie przepisu.
A przy tym okazja dla mnie, by powspominać, otwierając stary zeszyt :).

Składniki:
Ciasto:
450 gram mąki pszennej
180 gram masła
2 pełne łyżeczki proszku do pieczenia
6 - 8 łyżek miodu ( akacjowy lub lipowy )
4 łyżki śmietany 12 %
1 jajko
opcjonalnie 1 łyżka kakao
lub przyprawa korzenna do pierników

Wykonanie:
Masło, cukier, miód, śmietanę, jajko mieszamy i rozpuszczamy w kąpieli wodnej na gładką masę.
Mąkę z proszkiem do pieczenia przesiewamy do miski,
wlewamy do niej ciepłą jeszcze masę i mieszamy energicznie drewnianą łyżką.
Powinno być elastyczne, śliskie i odchodzić od brzegów miski.
Odstawiamy na około 30 minut ( to konieczne ).
Po tym czasie dzielimy na trzy lub cztery części, w zależności od tego, czy chcemy upiec trzy grubsze blaty czy cztery cieńsze.
Miłośnikom orzechów polecam posypanie placków niewielką ilością
pokruszonych orzechów włoskich.
Każdą z części ciasta wylepiamy wyłożone papierem do pieczenia dno tortownicy.
Sprawnie zrobimy to dłońmi oprószonymi mąką.
Pieczemy na rumiano w 180 stopniach przez około 10 min.
Po upieczeniu rumiane placki wyciągamy z tortownicy,
odlepiamy papier i studzimy na kratce.
Tortownicę wylepiamy ponownie papierem i pieczemy kolejne placki.
Mała rada: jako, że tortownica jest gorąca, łatwiej kolejnymi plackami wylepiać
koła wcześniej wycięte z papieru, potem tylko wkładać je do tortownicy i zapinać obręcz.
Gotowe blaty po wystudzeniu przekładamy masą.
Proponuję dwie opcje:
masa kajmakowa:
1 puszkę masy kajmakowej miksujemy z 100 gr miękkiego masła i 40 gr zmielonych orzechów. Przekładamy placki, obciążamy 500 stronicową książką i odkładamy co najmniej na jedną noc.
powidła śliwkowe : podgrzane i wymieszane z łyżką galaretki wiśniowej lub pomarańczowej.
Blaty grubsze polecam nasączyć naparem słodkiej herbaty.

Kończąc wpis, już wiem że wrócę do tego przepisu wcześniej, niż myślałam.
Zdjęcia z kroniki piekarnikowej:
Wersja tortu z trzech, grubych blatów
Przełożenie z powideł i suszonych śliwek







niedziela, 20 października 2019

Ciasteczka kruche pod kokosową kołderką



Połączenie chrupiących kruchych, maślanych ciasteczek z kokosankami.

Pyszny duet. Z dodatkiem powideł śliwkowych przełamujących słodycz masy kokosowej.
Wbrew pozorom szybkie do wykonania.
Wzorowałam się na przepisie znalezionym w jednej z książek kucharskich,
zmodyfikowałam go i myślę, że efekt jest równie smaczny.

Proporcje wystarczają na upieczenie jednej blachy dość dużych ciasteczek
( 15 sztuk ), o średnicy około 7 cm.
To idealna ilość na spotkanie ze znajomymi przy kawce,
lub deser poobiedni niedzielny,  z rozleniwioną rodziną.
Prezentują się bardzo wytwornie :)

Składniki:
ciasto:
80 gram miękkiego masła
50 gram cukru pudru
szczypta soli
2 żółtka
180 gram mąki pszennej
2 łyżki mleka

masa bezowo - kokosowa:
2 białka
szczypta soli
3 łyżki cukru
20 gram masła
100 gram wiórków kokosowych
1 łyżka budyniu waniliowego

Wykonanie:
20 dag masła rozpuszczamy w rondelku i dodajemy do niego kokos oraz łyżkę cukru.
Mieszamy i studzimy. Przekładamy do większej miski.

Wszystkie składniki ciasta umieszczamy w misce i zagniatamy w gładką kulę.
Ja proponuję taką kolejność: przesiewamy mąkę, dodajemy cukier puder,
sól, żółtka, mleko i miękkie masło.
Początkowo mieszam składniki widelcem, na koniec zagniatam dłonią.
Na czas wykonania bezy kokosowej chowam ciasto do lodówki.

Beza: białka ubijamy na sztywno z solą, pod sam koniec ubijania dodajemy dwie łyżki cukru.
Masa ma być sztywna i lśniąca. Wsypujemy łyżkę budyniu i mieszamy delikatnie szpatułką.
Tak przygotowaną pianę dodajemy do kokosu i mieszamy łyżką.

Ciasto rozwałkowujemy na podsypanym mąką blacie na około 3 mm placek.
Wycinamy kółeczka szklanką lub okrągłą foremką, układamy na blaszce,
odstępy nie muszą być duże, bo ciastka nie rosną w trakcie pieczenia.
Na każdy krążek ciasta, na sam środek, kładziemy łyżkę masy kokosowej tworząc kopczyk,
na jego wierzchołek nakładamy pół łyżeczki powideł śliwkowych.

Blaszkę z ciastkami wkładamy do piekarnika rozgrzanego do temp 180 stopni,
na około 20 min. Grzanie góra - dół, dolna półka.
Ciasteczka są gotowe, gdy ich brzegi są zarumienione a masa kokosowa lekko brązowa.
Studzimy na kratce przynajmniej 10 min.
Wgryzienie się w ciepłą bezę kokosową jest bolesne.

Za tydzień znów niedziela, zapewne upiekę kolejną blaszkę.
Czy za tydzień będzie równie piękny dzień jak dziś ?
W lesie warstwa zalegających liści sięga kostek. Złoto - brązowe alejki.
Ostatnia szansa w tym sezonie na spacerowanie w sandałach
i szuranie nimi w tym suszonym dywanie.
Zachodzące słońce prześwietlające liście paproci. Piękne.
Przed nami kolejny pogodny tydzień,
ale prześwity gałęzi brutalnie uświadamiają, że czas pogodzić się z faktem,
że definitywnie kończy się jesień będąca przedłużeniem lata .
Zaczyna się ta, stanowiąca wstęp do zimy.


















sobota, 19 października 2019

Szarlotka krucha z ucieranym wierzchem.


Tym razem trochę niestandardowy sposób na szarlotkę.
W zasadzie prosty, w smaku klasyczny wypiek. 
Masę jabłkową ( mięciutką, bo z potartych podduszonych jabłek ),
wyłożoną na spód zagniatanego ciasta,
przykrywamy drugą częścią tegoż samego ciasta,  zmiksowaną z mlekiem.
W takiej rozrzedzonej konsystencji masa idealnie pokryła całą powierzchnię placka i jabłuszek.
Zapieka się na rumiano, idealnie poddaje się krojeniu, nie pęka.
Dzieło wieńczy warstwa lukru cytrynowego.
W zasadzie nie jestem w stanie określić, czy to ciasto ucierane, czy zagniatane.
Sprawdza się na plenerowe przyjęcia, co dokumentuję zdjęciami.
Upiekłam je na pożegnanie sezonu działkowego.
Zazwyczaj na tę okoliczność piekłam piernikowe brukowce, w tym roku odmiana.
Nie żałuję - do domu przywiozłam wąski końcowy paseczek ciasta w blaszce.
Druga połowa października, nadal pięknie.
Jesień w takiej odsłonie to najbardziej refleksyjny
i najbardziej doceniany okres,
bo każdy kolejny dzień ciepła może być ostatnim,
przed tym co nieuniknione.
Zapachy, subtelne ciepło promieni słońca, które już coraz niżej.
Dziś rozsmakowaliśmy się w pięknie. I w mojej szarlotce.
Zerkaliśmy znad stołu na purpurowe sumaki,
suche i bardzo brzydkie liście lipy spadały nam na głowy,
do talerzy z bigosem i do kubków z herbatą.
Te na talerzach z ciastem nie znalazły się przypadkiem, przyznaję się :).

Składniki:
2 jajka L
1/2 szklanki cukru
1 cukier waniliowy
200 gram miękkiego masła
2 łyżeczki proszku do pieczenia
3 szklanki mąki
( ja dałam 1 szklankę pełnoziarnistej, 2 szklanki tortowej )
około 1/3 szklanki mleka
4 duże jabłka - polecam odmiany słodkie
1 łyżka masła
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
ewentualnie cukier do smaku

Wykonanie:
Jabłka obieramy i ścieramy na tarce o dużych oczkach.
Przekładamy do rondla, skrapiamy sokiem z cytryny, dokładamy masło,
cynamon, ewentualnie cukier i prużymy aż zmiękną, ale nie rozpadną się.
Na koniec wsypujemy łyżeczkę mąki ziemniaczanej,
mieszamy dokładnie i odstawiamy do przestudzenia.

Jaja w całości ucieramy z cukrami, aż zbieleją i staną się kremowe.
Wrzucamy miękkie masło i miksujemy na gładko.
Przesiewamy mąkę z proszkiem i początkowo miksujemy mikserem,
gdy masa stanie się zbyt gęsta, kończymy zagniatając całość dłonią, jak ciasto kruche.

Około 2/3 ciasta wykładamy do blaszki - 22 cm / 23 cm wyłożonej papierem.
Wylepiamy dłonią warstwę około 1,5 cm.
Posypujemy bułką tartą całą powierzchnię i równo wykładamy masę jabłkową.
Do pozostałej w misce części ciasta wlewamy powoli mleko i miksujemy,
aż konsystencja stanie się rozrzedzona, ale nadal gęsta, nie płynna.
Ciasto wykładamy łyżka na jabłka
i rozsmarowujemy równo po całej powierzchni wierzchem łyżki.
Wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na około 50 min.
Jest gotowe, gdy zarumieni się na delikatny brąz,
wyrośnie równomiernie i zacznie nieziemsko pachnieć.

Studzimy około pół godziny.
Polecam polać gęstą warstwą lukru z sokiem cytrynowym.
Ta szarlotka jest równie smaczna zaraz po upieczeniu, jak i na drugi dzień.







czwartek, 17 października 2019

Ciasto marchewkowo - orzechowe


Z obawą zabieram się za ciasta marchewkowe.
Skorzystałam z kilku, może kilkunastu przepisów
wymagających wykonania morderczej czynności kuchennej.
Tarcia marchewki. Na drobnych oczkach.
Zatem wybierałam z reguły przepisy wymagające góra dwóch marchewek.
Przy trzeciej ręce drętwieją.
Kolejne kryterium - mała ilość oleju, oraz brak sody oczyszczonej.
Jej posmak zmienia walory smakowe marchewkowca, co czuć już po jego rozkrojeniu.
Chyba, że zupełnie Wam to nie przeszkadza.
Ja sody unikam, jeśli to możliwe. Niestety przy wypiekach z  wykorzystaniem miodu, to ryzykowne. Ale część sody można śmiało zastąpić proszkiem.
Ten przepis mnie zachwycił. Mąka pełnoziarnista, której posmak bardzo mi odpowiada.
Niewielka ilość oleju.. i  dwie marchewki :).
Oddzielnie dodawana piana z białek, nadająca wypiekowi biszkoptowego delikatnego charakteru.
Wzorowałam się na przepisie znalezionym w " Małej Cukierence ".
Troszkę go zmodyfikowałam, efekt jest rewelacyjny. A tak szczerze to już go nie ma.
Dość spora blacha wystarczyła na jeden wieczór.
Może to właśnie przez to złudzenie, że ciasto tak lekkim jest.
A w zasadzie, to nie jest złudzenie.

Marchewkowce wilgotne, z duża ilością bakalii są pyszne, ale ja wracam tak naprawdę do dwóch przepisów, które są ich przeciwieństwem. Lekkie i puszyste. I takie pragnę Wam polecić.
Poniższy przepis jest idealny do krojenia w słusznej wielkości porcje, serwowane bez dodatków
w postaci masy maślano - serkowej lub polewy.
Ale oczywiście, o te dodatki również można się pokusić.
Przedstawiam wersję bez dodatków,  ale bardzo szlachetną i subtelną w formie.
Smak ciasta uzupełnia gorzka czekolada i kontrastujące z puchatą strukturą, 
chrupiące małe kawałeczki orzechów włoskich.

Składniki:
2 średnie marchewki
2 pełne łyżki miodu
5 jajek wielkości L
5 łyżek oleju
1 szklanka mąki pszennej
1/2 szklanki mąki pełnoziarnistej
1/2 szklanki orzechów włoskich, zmielonych ( nie zbyt drobno )
1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka cynamonu
sok z cytryny
groszki czekoladowe, lub 1/2 gorzkiej czekolady drobno poszatkowanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/3 łyżeczki sody
1 cukier cynamonowy

Wykonanie:
Marchewkę ścieramy na tarce o drobnych oczkach,
kropimy sokiem z cytryny, posypujemy łyżką cukru cynamonowego.
Odpoczywamy. Kiedyś uszczęśliwię się urządzeniem, które zrobi to za mnie.
Każdorazowo myjąc tarkę - obiecuję to sobie.
Mąki przesiewamy z proszkiem, sodą, solą, cynamonem i mieszamy ze zmielonymi orzechami.
Oddzielamy żółtka od białek.
Białka ubijamy z cukrem na sztywną, błyszczącą masę
( cukier dosypujemy do piany dopiero po około 2 min ubijania,  jak już jest sztywna ).
Żółtka ucieramy z miodem, aż staną się kremowe, jasne.
Cały czas miksując wlewamy olej.
Wyłączamy mikser i do masy żółtkowej dodajemy odciśniętą marchew.
Po dokładnym wymieszaniu wsypujemy mąkę z orzechami i mieszamy całość łyżką.
Będzie bardzo gęsta, wiec można już na tym etapie dodać dwie,
trzy łyżki ubitych białek i wymieszać.
Na koniec dodajemy resztę piany białkowej i wsypujemy groszki czekoladowe,
ponownie mieszamy dokładnie łyżką.

Przekładamy ciasto do wyłożonej papierem do pieczenia blaszki 22 cm / 23 cm
lub do tortownicy o podobnej powierzchni.
Pieczemy do suchego patyczka około 45 min w 180 stopniach,
na najniższym poziomie piekarnika. Smacznego i na zdrowie !




Marchewkowy, wilgotny, mięciutki
z kołderką z mascarpone.
Specjał  jednego z rewelacyjnych
miejsc w Rybniku. Jeśli macie ochotę na
takie ciasto tu i teraz to tylko Tu i Teraz





wtorek, 15 października 2019

Ciasto Heleny ucierane z jabłkami


Bardzo delikatna struktura, maślany smak.
Ciasto doskonale komponuje się z cząstkami zatopionymi w nim cząstek jabłek.
Mało skomplikowana procedura jego wykonania zachęca, by często do przepisu tego wracać.
Proporcje idealne na średniej wielkości prostokątną blaszkę.
Placek długo zachowuje wszystkie swoje walory, na trzeci dzień nadal jest delikatny i mięciutki.

Dlaczego Heleny? Jakiś czas temu szukałam przepisu i pomysłu
na ciasto imieninowe osoby noszącej to wytworne imię :).
Wybrałam właśnie ten wypiek. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie dlaczego
i gdzie na niego trafiłam, sporo czasu już upłynęło od mojego debiutu z tą recepturą.
Ale jest wyjątkowa.
Wśród tak wielu przepisów na ciasta ucierane
- z masłem, z dodatkiem śmietany, jogurtu, maślanek, oleju, to chcę wyróżnić.
Nie wiem czy jego wyjątkowa struktura jest wynikiem rozpuszczenia masła na wstępie,
zapewne tak własnie jest.

Składniki:
( koniecznie w temperaturze pokojowej )
1 kostka masła
2 i 1/2 szklanki mąki
3 jaja rozmiar L
1/3 szklanki mleka
1 szklanka cukru
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki cukru waniliowego
szczypta soli
skórka cytrynowa, wg upodobań
2 jabłka pokrojone w cząstki, lub inne owoce - śliwki, gruszki, wiśnie, jagody.

Wykonanie:
Masło rozpuszczamy w rondelku, nie zagotowujemy go.
Gdy wystygnie, wsypujemy cukier i ucieramy mikserem na gładką masę.
Cukier powinien się rozpuścić.
Nadal ucierając, po kolei wbijamy trzy jajka.
Po ich wmieszaniu, małymi porcjami dosypujemy mąkę
przesianą z proszkiem do pieczenia, na zmianę z dolewaniem mleka.
Na koniec wsypujemy skórkę cytrynową i odrobinę soli.
Ciasto powinno być bardzo gęste.
Wykładamy je do prostokątnej lub kwadratowej blaszki - u mnie 22 cm / 22 cm,
albo tortownicy o zbliżonych wymiarach, wyłożonej papierem do pieczenia.

Wkładamy w ciasto kawałeczki pokrojonych w cząstki jabłek.
Kruszonka jest absolutnie zbyteczna w przypadku tego wypieku.
Pieczemy na rumiano w 180 stopniach przez około 50 min
- sprawdzamy patyczkiem, czy jest gotowe.

To idealny placek do krojenia w spore kwadraty
i delektowania się nim, bez użycia widelczyków, łyżeczek.
Po prostu do łapczywego gryzienia każdego maślanego kęsa z wielka lubością, prosto z dłoni.
Wspomnienie kronikowe tego pierwszego,
dla Heleny






poniedziałek, 14 października 2019

Placek poduszkowiec z owocami



Bardzo smaczny sposób na wykorzystanie owoców,
poprzez owiniecie ich w mięciutkie bardzo delikatne ciasto serowe,
wyłożenie w blaszce i upieczenie w formie placka.
A potem możemy ominąć brutalne traktowanie wypieku nożem,
bo poszczególne jego elementy w formie poduszeczek, odrywać możemy, jedna za drugą.

Ciasto zagniata się bezproblemowo, jest plastyczne,
dzięki czemu idealnie oblepiać możemy nim owoce,
podobnie, jak przy procedurze formowania knedli.

Długo zachowuje miękkość dzięki dodatkowi serka,
jest w smaku delikatnie waniliowe, charakteru nadają mu użyte owoce.
Zupełnie inaczej smakuje z morelami, inaczej z węgierkami,
jeszcze inaczej z jabłkami z cynamonem.
Idealnie sprawdza się jako ciasto przeznaczone w plenerowe degustacje.
Piekłam je kilkukrotnie, za każdym razem z innymi owocami, ostatnia odsłona była morelowa.
Każdą połowę moreli oprószyłam cukrem pudrem i cukrem waniliowym, owoce te są mało słodkie po upieczeniu.
Poszczególne poduszeczki z owocowym wnętrzem, nie powinny być zbyt duże,
bo wówczas ciasto wymaga dłuższego czasu pieczenia.
Zatem nie wykorzystujcie do niego połówek brzoskwiń lub sporych rozmiarów renklod.
A jeśli zdecydujecie się na jabłka, to pokrojone w kostkę.
Polecam węgierki i jabłka właśnie.

Składniki:
100 gram miękkiego masła
70 gram cukru pudru
1 cukier waniliowy
szczypta soli
125 gram serka homogenizowanego
1 jajko
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
250 gram mąki
50 gram mielonych orzechów
( można dać 300 gram mąki, bez dodawania orzechów )
owoce - śliwki, morele, jabłka
pocięte na drobniejsze kawałki lub połówki, oprószone cukrem, jeśli są mało słodkie.

Wykonanie :
Miękkie masło ucieramy z cukrami na puszysto.
Dodajemy serek, ucieramy na gładko.
Wbijamy jajko i nadal miksujemy,
aż składniki dokładnie się połączą.
Przesiewamy na raz mąkę z proszkiem, dosypujemy orzechy ( jeśli ich używamy )
i po krótkim zmiksowaniu, zagniatamy ręką.
Ciasto powinno być plastyczne.

Odrywamy kawałeczki, spłaszczamy je na dłoni,
w każdy placuszek wkładamy kawałek owocu
i zlepiamy dokładnie,  jak knedle.
Poduszeczki układamy jedną obok drugiej,
wypełniając wysmarowaną tłuszczem lub wyłożoną papierem blaszkę ( 20 cm / 20 cm ).
Ja wierzch posypałam również kruszonką zagniecioną
z miękkiego masła, mąki i cukru ( tak po dwie łyżki każdego ze składników ).
Pieczemy na rumiano, w 180 stopniach, około 45 min.
Pierwszą poduszeczkę odrywamy oczywiście jeszcze ciepłą, na próbę,
ale reszcie pozwalamy się wystudzić.

Jutro wrócę do tego przepisu, mam resztkę węgierek,
które już niestety nie smakują tak, jak przed miesiącem.
Nie mam na myśli tego, że leżą u mnie miesiąc,
lecz smutny fakt, że ich sezon mamy już za sobą.
W tym cieście sprawdzą się jeszcze idealnie.
Jutro nadal piękna pogoda jesienna,
jeszcze tylko kilka tak przyjemnych dni w tym październiku danych nam będzie.
Ale, kto wie, kto wie..
Cuda zdarzają się w religii, polityce ( wczoraj się nie zdarzył ) i w przyrodzie.
Przynajmniej na ten ostatni mam nadzieję.

Wersja z tortownicy, ze śliwkami







niedziela, 13 października 2019

Piernik keksowy miodowy


Bez miksera, bez dojrzewania, bez przekładania, bez stresu, że nie wyjdzie.
Posiada moją ulubioną strukturę tego rodzaju wypieków - miękki, ale zwarty.
Z chrupiącą skórką po upieczeniu.
Do długiego przechowywania, z każdym dniem bardziej aromatyczny.
Można do niego dodać każdy rodzaj bakalii,
w zależności od tego, co lubimy najbardziej - ja wybrałam daktyle.
Można wsypać orzechy włoskie, laskowe, żurawinę, rodzynki,
poszatkowaną na kawałki deserową czekoladę.
Można nie dodawać niczego.
Jest również doskonały do przełożenia powidłem.

Dwie uwagi na wstępie - bardzo istotny dla smaku jest rodzaj użytego miodu.
Gryczany nada bardziej wyrazistego, miodowego posmaku,
lipowy lub akacjowy jest subtelniejszy.
Odradzam wielokwiatowy, choć wiem,
że jest chyba najpopularniejszym dodatkiem do miodowników.
Ja użyłam rzepakowego, którego miałam spory zapas,
ale ogółem nie dodaję go do pierników.
Dość ważna kwestia, to rodzaj użytych przypraw.
Czuć je w tym wypieku bardzo intensywnie, więc zastosujcie te, które odpowiadają Wam najbardziej.
Ja stosuje przyprawę Prymat, gdyż nie wyczuwam w niej imbiru, za którym nie przepadam.
A jeśli Wy wręcz przeciwnie, wsypcie i imbir :)

Upiekłam tego pierniczka w zasadzie po 6 tej rano,
bo nie wymaga włączania urządzeń zakłócających weekendowy sen domowników i sąsiadów.
Potem budzi ich zapach.

Składniki:
2 szklanki mąki
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
( można dać 1 łyżeczkę sody, 1 proszku - ja nie przepadam za posmakiem sody)
100 gram miodu
1 duże jajko
1/2 kostki masła
1/3 szklanki cukru
1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej
1/2 paczki przyprawy piernikowej
wybrane bakalie lub dodatki

Wykonanie:
Do miski przesiewamy mąkę z proszkiem i cukrem. Składniki mieszamy dokładnie.
W garnku podgrzewamy masło, miód, przyprawę piernikową i kawę,
mieszamy do rozpuszczenia się składników i połączenia w gładką masę, nie zagotowujemy. Studzimy.
Do chłodnej masy wbijamy jajko i miksujemy blenderem na najmniejszych obrotach
na gęsty, gładki krem.

Płynną masę wlewamy do miski z mąką i cukrem, mieszamy łyżką szybko, do dokładnego połączenia się składników. Ciasto jest dość gęste.
Na koniec wsypujemy bakalie i raz jeszcze mieszamy łyżką.
Wykładamy całość do keksówki - ja stosuję silikonową, krótką, 22 cm długości.
Pieczemy w 180 stopniach około 45 minut.
Jeśli góra zacznie się przypiekać zbyt intensywnie,
można przykryć ciasto folią aluminiową, w trakcie ostatnich minut pieczenia.
Sprawdzamy patyczkiem - to ważne - musi być zupełnie suchy.
Zostawiamy wypiek około 5 min w otwartym piekarniku, potem studzimy na kratce.

Piętkę dziś ukroiłam jeszcze ciepłą - pyszna.
Piernika teraz spokojne leżakowanie czeka,
codziennie mniejszy będzie o jedną lub dwie kromeczki.
Wytrwa może tydzień, może dłużej.
Ale mógłby śmiało poleżeć do listopada.

W domu po raz pierwszy od dłuższego czasu zapachniało dziś, może nie świętami jeszcze,
ale czymś co w takie ramy można ubrać.
A przekornie, pogoda nas rozpieściła, jak rzadko.
Ciepła, złota, przyjemna, spędzona głównie w plenerze niedziela.
Dotlenianie obowiązkowe w taką aurę, bo to już ostatki sielanki jesiennej.
I wrzucenie kart do urny wyborczej.
Dziś ważny dzień dla nas wszystkich.









sobota, 12 października 2019

Kruchy ślimak z jabłkami i konfiturą rabarbarową



Który to już raz wykorzystuję ten prosty, dobry przepis na ciasto kruche?
Dziś nowe jego wcielenie - zawinięty z ruloników ciasta rumiany, pachnący szarlotką ślimak.
Miałam zamiar ponownie, na szybko upiec tartę z jabłkami i kratką u góry,
ale poniosła mnie fantazja.
Rezultat bardzo ciekawy, ciasto wypiekło się idealnie,
ładnie prezentuje się w przekroju

- nadzienie tworzy pionowe pasma.

Jak to szarlotka, najlepsza świeża i ciepła jeszcze,
ale na drugi dzień ciasto wilgotnieje i również jest bardzo smaczne.

Wykorzystałam dzięki technice rolowania konfiturę z rabarbaru.
Przed wyłożeniem jabłek, każdy z zawijanych rulonów
pokryłam właśnie tym smarowidłem. Może nawet zbyt go poskąpiłam

Składniki:
1 1/2 szklanki mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
100 gram miękkiego masła
1 jajko, 1 żółtko
7 - 8 łyżek cukru pudru
2 łyżki kwaśniej śmietany lub mleka skondensowanego
cukier waniliowy
szczypta soli
2 średnie jabłka starte na grubych oczkach i odciśnięte z soku
konfitura rabarbarowa

Wykonanie:
Przesiewamy do miski mąkę z proszkiem, solą. Dodajemy cukry i miękkie masło.
Mieszam całość widelcem, aż do utworzenia czegoś na podobieństwo zacierek, kruszonki.
Jaja mieszam w szklance ze śmietaną lub mlekiem, wlewam do mąki i początkowo mieszam widelcem, kończę zagniatając gładką kulę ciasta dłonią.
Uformowaną kulę wkładam owiniętą w folię na pół godziny do lodówki.

Po tym czasie, na blacie podsypanym mąką,
rozwałkowujemy ciasto na równy prostokąt, dość cienki.
Tniemy go wzdłuż dłuższego boku na pasy szerokości około 5 cm.
Środek każdego pasa smarujemy konfiturą, na która kładziemy wąski rządek potartych jabłek.
I zawijamy każdy pas w rulon z nadzieniem w środku, zlepiamy brzeg, by nadzienie nie wyciekało.

Formujemy ślimaka - zaczynając od środka formy na tartę, zawijając
i łącząc koniec jednego rulonu z początkiem kolejnego na kształt spiralki,
aż do wyczerpania wszystkich rulonów.
Gotowego ślimaczka wkładamy do piekarnika na około 45 minut, do 180 stopni,
pieczemy na rumiano.
Po wystudzeniu proponuję wykończyć wierzch lukrem cytrynowym.

Myślę, że przepis ten sprawdzi się również z użyciem
wyłącznie ulubionej konfitury, powidła, bez owoców.

Póki mamy szansę wykorzystać najlepszy okres w roku,
na przebieranie w wielu odmianach jabłek,
nie jestem w stanie odmówić sobie zapachu pieczonej szarlotki.

W kolejce już czekają pierniki.
Zbliża się czas testowania, szukania przepisów, które wykorzystam w okresie świąt.
Ale dziś cudowna jesień w swej perfekcyjnej odsłonie. Ciepło, złoto, spokojnie.
Choć kto wie co będzie finałem tego tak przyjemnego dnia. Dziś niedziela wyborcza ;)




piątek, 11 października 2019

Owocowa tarta krucha w kratkę


Tarta, taka do pokrojenia, nawet na ciepło,
na równych kilka trójkątnych porcji i do zjedzenia na raz.
Jest tak lekka, że to naprawdę żaden wyczyn.
Nas do podziału było ośmiu. Zabrakło zapasu na dokładki niestety.

Cieniutka warstwa ciasta maślanego, delikatnego, półkruchego.
Warstwa owoców ( może być również warstwa konfitury ).
Kratka na górze, zdradzająca co pod nią.

Użyłam jabłek, stworzyły bardzo dobrą
kompozycję z rozpływającym się w ustach ciastem.

Jedyny mankament - wypiek jest tak kruchy,
że wręcz niemożliwy do przetransportowania w stanie nienaruszonym :).

Składniki:
1, 5 szklanki mąki
1 pełna łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
1 cukier waniliowy
2 jajka
2 łyżki śmietany lub mleka skondensowanego
7 łyżek cukru pudru
100 gram masła
na nadzienie:
3 pokrojone w cienkie plasterki jabłka, lub konfitura owocowa.
sok z cytryny, łyżka cukru do podduszenia jabłek.

Wykonanie:
Z podanych składników zagniatamy ciasto -
przesiewamy do miski mąkę z proszkiem, solą, cukrami.
Dodajemy miękkie masło i robimy zacierki - ja posługuję się widelcem.
Dodajemy dwa jajka rozbełtane uprzednio w szklance ze śmietaną
i dłonią, szybko zagniatamy ciasto w kulę, którą owiniętą w folię
wkładamy na pół godziny do lodówki.
Po tym czasie ciasto dzielimy na dwie równe części.
Jedną rozwałkowaną na około 1 cm grubości
wykładamy dno formy na tartę o średnicy 22 - 24 cm.
Posypujemy mielonymi orzechami lub bułką tartą.
Na tak przygotowany spód wykładamy pocięte na bardzo cienkie plasterki jabłka
( można je wcześniej poddusić z 10 min z łyżką cukru i soku cytrynowego).
Zamiast owoców,  można posmarować ciasto warstwą ulubionej konfitury.

Z drugiej części ciasta, rozwałkowanego dość cieniutko
na podsypanym mąką blacie, lub silikonowej stolnicy,
wycinamy paseczki o szerokości około 1 cm.
Z paseczków na wierzchu tarty układamy kratownicę.

Wkładamy do piekarnika na około 45 minut, do 180 stopni.
Po wyciągnięciu i wystudzeniu można posypać tartę cukrem pudrem.
Polecam konsumpcję z gałką lodów, na ciepło oczywiście.


czasem znaki na ziemi i niebie, wskazują
że to właśnie ciasto na dziś.



poniedziałek, 7 października 2019

Muffiny kakaowo - daktylowe


Trochę za szybko zrobiło się zimno.
Październik mógłby jeszcze nas porozpieszczać.
Pierwsze skrobanie szronu z szyb za nami.
Sandały bez okresu przejściowego półbutowego

zamienione zostały na kozaki, krótkie rękawy na kurtki puchowe.
Jestem niepocieszona.
Szukając na gwałt czapki,  przynajmniej zdążyłam się zapoznać
z trendami i  kolorystyką obowiązującą w tym nadchodzącym zimowym sezonie.
Powinnam wymienić cała szafę :).
W dodatku jestem daleko od domu, a tu jeszcze zimniej.
Wyjechałam na kilka dni, by spędzić je z tą częścią mojej rodziny,
z którą dzielą nas kilometry liczone w setkach.
Jutro powrót, zatem korzystam jak mogę z tych chwil dla nas.
Spacery miastem, które mi bliskie, w miejscach za którymi tęsknie
i do których chce wracać.
I osoby mi bliskie, które są przy mnie.
Jutro koniec, ale jakiż przyjemny - spotkanie w Krakowie.

Wyjeżdżając z domu, chciałam zostawić coś do podgryzania tym,
których bez skrupułów porzuciłam.
Szybkie i czekoladowe muffiny.
12 sztuk wystarczy na tych 4 dni.
Ja nie przepadam, jak już nie omieszkałam wspomnieć, więc to dobra okazja, by upiec i uciec:)

Bardzo kakaowe, mocny, wyrazisty smak, przełamany słodyczą miękkich daktyli,
struktura zwarta, nie puchata, wierzch chrupiący.
Polecam wielbicielom wypieków czekoladowych.
Szybkie w wykonaniu,  najsmaczniejsze w pierwszym dniu, świeże.
Dodałam do nich daktyle, których zapas otrzymałam niedawno w prezencie,
natomiast w oryginalnym przepisie dodatkiem są orzechy włoskie.

Składniki:
340 gram mąki
110 gram cukru
1 łyżka syropu klonowego lub miodu
szczypta soli
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
3 - 4 łyżki gorzkiego kakao
łyżeczka kawy zbożowej
1 łyżka otrębów owsianych
240 ml mleka
2 jajka L
50 gram roztopionego masła
daktyle, dwie garści, pokrojone na drobne kawałki

Wykonanie:
Do większej miski przesiewamy suche składniki - mąkę z proszkiem, solą, kakao,
kawą, otrębami i cukrem. Mieszamy dokładnie.

W drugim naczyniu miksujemy ( używam blendera ) rozpuszczone masło,
syrop klonowy, mleko i jajka.

Mokre składniki przelewamy do suchych, wsypujemy bakalie i szybko mieszamy,
tylko do połączenia składników.

Przelewamy ciasto do foremek na muffiny ( 3/4 wysokości foremki ).

Pieczemy około 25 minut w 190 stopniach.
Wyciągamy, studzimy w formie około 5 min.

Jak już wspomniałam - najsmaczniejsze są świeże, nawet jeszcze ciepłe.





Nad Sanem. Gdy tylko mogę, wracam.