sobota, 29 lutego 2020

Sernik z trzema rodzajami czekolady


Propozycja dla tych, co za czekoladą przepadają,
ale deklaracji, za którym jej wydaniem najbardziej - dotąd nie złożyli.
Dla asekurantów. Dla chcących dogodzić każdemu..
Rzekomo jeszcze się taki nie narodził, coby.. sprawa oczywista.
Ale tym wypiekiem można przynajmniej się postarać.
Zadowoleni będą ceniący gorzkie tabliczki,
usatysfakcjonowani ci, co mleczną delikatność cenią
oraz ci, którzy białą czekoladę za czekoladę uważają i czasem skubną.
To nie murzynek, nie blondie ani brownie. To sernik.
Zaznaczam, nie dla wielbicieli klasycznego krakowskiego z rodzynkami.
Ten warstwowy wypiek jest kremowy, ciekawy w smaku, kremowy.
Prosty do wykonania.
Idealny pomysł na wykorzystanie nadmiaru tabliczek,
gdzieś tam odnalezionych w szafce.
Są oczywiście inne alternatywy na rozdysponowanie 300 gram czekolady,
ale dziś polecam własnie tą.
Sernik bez spodu, co ogranicza czas jego przygotowywania.
Ja wprawdzie wrzuciłam na dno tortownicy kilka malutkich biszkoptów,
ale to niekonieczne.
Nie ma możliwości zepsucia czegokolwiek w procesie jego przygotowywania.

Piekłam toto cudo jakiś czas temu.
Czekał na swoją kolej pojawienia się na blogu.
Dziś przypomniałam sobie o nim,
gdy przetapiałam 300 gram białej czekolady,
by w tworzony serniczek na zimno ją wlać.
Do wieczora,  mam nadzieję,  zetnie się odpowiednio.
Odpowiednio, by moi urodzinowi goście to docenili.
A na swoją kolej, by tu się znaleźć, zapewne też poczeka.
Przyznaję się w tym miejscu - wczoraj wzgardziłam najlepszym z serników,
o którym wielokrotnie w sernikowym rozdziale wspominałam.
Otrzymałam bowiem najlepszy z prezentów -
możliwość wypicia urodzinowej kawy przy ulubionym stoliku w Ostrawie.
Serniczek był na wyciągnięcie ręki i kilku koron z kieszeni.
Piękny jak zawsze.
Bałam się, że ten przy którym dziś od rana się kręcę,
w porównaniu z ideałem czeskim,  nie zachwyci.
Tym razem tylko spojrzałam w szklaną gablotkę - łakomie i z zawiścią.
Wybrałam z gablotki muffinę.

Składniki :
tortownica - 18 cm

750 gram serka tłustego śmietankowego
75 gram gorzkiej czekolady
75 gram mlecznej czekolady
75 gram białej czekolady
2/3 szklanki drobnego cukru
1 i 1/2 łyżki mąki ziemniaczanej
3 jajka
1 cukier waniliowy
szczypta soli

Wykonanie:

Każdą z czekolad rozpuszczamy w oddzielnej miseczce -
można w kąpieli wodnej, można w mikrofalówce.
Serek przekładamy do miski i ucieramy na gładko z cukrem, cukrem waniliowym,
szczyptą soli.
Gdy stanie się puszysty i kremowy, przesiewamy mąkę.
Kolejno wbijamy jajka - po każdym miksując do zupełnego wmieszania.
Teraz masę serową dzielimy na trzy równe części,
niestety brudząc kolejne miski.
Do każdej z nich dodajemy inną rozpuszczoną czekoladę.

Polecam wykorzystanie małej tortownicy
- około 18 - 20 cm, by sernik był wyższy.
Ja zrobiłam w tortownicy 26 cm i jak widzicie na zdjęciach - jest dość płaski,
warstwy nie zaznaczają się tak wyraźnie, jakby mogły :).
Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia,
wlewamy najpierw masę z sera z gorzką czekoladą,
wyrównujemy powierzchnię,  następnie z mleczną -
również wyrównujemy,  na końcu warstwa z białą czekoladą.
Wyrównujemy.
Wkładamy sernik do piekarnika nagrzanego do 190 stopni,
do naczynia o średnicy większej od naszej tortownicy,
wypełnionego wrzącą wodą ( ma sięgać do połowy tortownicy z ciastem ).
Pieczemy w kąpieli wodnej około 60 minut - w 190 stopniach.

Sernik jest gotowy, gdy jego powierzchnia jest płaska, nie zapadnięta wewnątrz.
Jeśli to konieczne, wydłużcie czas pieczenia.
Po wyłączeniu piekarnika, zostawiamy w nim ciasto jeszcze przez pół godziny.
Po tym czasie uchylamy drzwiczki i studzimy zupełnie.
Po wyciągnięciu z piekarnika wkładamy do lodówki,
na kilka długich godzin, najlepiej nocnych.
I kroimy podziwiając warstwy, zastanawiając się która najlepsza.
Choć, to bez sensu.
To trio w partnerskim układzie.
A!! Polewa, którą widzicie na powierzchni,
to rozpuszczona w kąpieli wodnej reszta z tabliczek białej i mlecznej czekolady.





środa, 26 lutego 2020

Kakaowe proste ciasteczka




Obiecałam córce, że zakończę cykl wypiekania
ciasteczek z płatkami owsianymi, mąką pełnoziarnistą,
otrębami, orzechami i dodatkami.
Przerwa w wycinaniu, zagniataniu tego, co w gusta moje trafia najcelniej.
Bezkompromisowe dziecko docenia głównie to,
w co czekolada jest wepchana, wgnieciona, wmiksowana.
Owies i bakalie natomiast prowokują ją do rozpoczęcia diety odcukrzającej.
A jeśli o diecie mowa - dobry dziś moment na poczynienie postanowień.
Wielkiego Postu początek, czas 40 - tu dni,
w trakcie których pokusić się można
o separację z tym, co błogość wywołuje,
element nałogu codziennego stanowi.
Na tę okoliczność upiekłam te oto ulubione ciastka córki.
Włożę do słoja, którego wzrokiem ominąć nie sposób po kuchni się przemieszczając.
Niech tam się ulokują, kuszą i niech dziecko charakter sobie szlifuje.
Może okrucieństwo to zawiera utajony wychowawczy element,
ale przyczyna upieczenia tych krążków, dziś zgoła przeciwna.
Niewychowawczo chciałam wywołać uśmiech na twarzy,
ostatnio skupionej na opanowywaniu umiejętności obliczania pól figur wszelakich.
Cyrkle, ekierki, linijki śnią się jej po nocach i nie tylko jej.
Efekt w postaci oceny z kolejnych sprawdzianów świadczy o tym,
że wymienione pomoce naukowe,
jakąś inną podziałkę od ogólnie przyjętej posiadają.
Więc niech chrupie dziecina na pocieszenie.
Kakao w bezsłonecznym tym okresie, też może stanowić czynnik koncentrację poprawiający.
A poza tym - ciacho na talerzyk, linijka do ręki,
niech przynajmniej pole obliczy, wraz z powierzchnią środka
wyciętego w kształcie serca.
Tylko niechaj mamy o pomoc nie prosi.

Upieczcie dla Waszych pociech, bliskich pogrążonych w nauce,
albo w melancholii czymkolwiek innym wywołanej.
Bardzo szybkie w wykonaniu, klasyczne w smaku, kakaowe ciasteczka.
Nie za twarde, nie za miękkie. Bardzo wyraziste w smaku, dlatego niczym ich nie ozdabiam.
A taki lukier - przykładowo - jeszcze przylepiłby się do przykładanej
do ciasteczka ekierki.
Moment, na myśli kątomierz mam. Oczywiście :)
P.S. Zaczynam poszukiwania korepetytora w geometrii biegłego.

Składniki:
na około 12 całkiem sporych ciasteczek
220 gram mąki pszennej
3 łyżki kakao gorzkiego
85 gram miękkiego masła
6 łyżek cukru
( dałam 4 łyżki cukru i 2 łyżki melasy z winogron,
bo miałam potrzebę przetestowania tego specyfiku ).
1 całe jajko
1 łyżka mleka
2 łyżeczki cukru waniliowego
1/2 łyżeczki soli

Wykonanie:
W misce ucieramy miękkie masło z cukrem i melasą
( jak wspomniałam wystarczy sam cukier, aczkolwiek melasa się sprawdziła,
nadała ciastkom delikatności w ich wnętrzu.
Można w zastępstwie zastosować syrop klonowy ).
Wbijamy jajko i dolewamy pełną łyżkę mleka.
Mieszamy trzepaczką na gładki mus.
Przesiewamy mąkę wymieszaną uprzednio z kakao i solą.
Mieszamy łyżką i zagniatamy po chwili ręką.
Ciasto pozostaje troszkę wilgotne i kleiste, dlatego koniecznym jest
włożenie go na pół godziny do lodówki lub zamrażarki.
Po schłodzeniu rozwałkuje się bez problemów,
ale ważnym jest podsypanie blatu lub silikonowej podkładki mąką.
Ciasto rozwałkujcie przynajmniej na 5 mm grubości.
Wycinamy ciasteczka, najlepiej koliste - inne foremki mogą się nie sprawdzić,
bo ciasto jest delikatne jak puszek.
Ja wycinałam serduszka w środku, by efekt był .. no taki jaki był :)

Układamy na blaszce wyłożonej papierem
i pieczemy w 180 stopniach 12 minut.
Wystarczy tak krótki czas, mimo że nie zarumienią się od spodu.
Studzimy na kratce.
W ramach wychowawczego charakteru ćwiczenia - nie jemy.
W ramach sprawienia sobie małej radości  - wcinamy.
Odmówmy sobie tym razem czego innego.
Smacznego!!




poniedziałek, 24 lutego 2020

Sernik na zimno z białą czekoladą



W okresie zimowym prawdopodobnie instynktownie
stawiam na ciasta, które wiążą się z rozgrzewaniem piekarnika,
wypełnianiem kuchni zapachem, ciepłem.
Na jakiś czas zapomniałam o sernikach na zimno.
Czas na przeproszenie się z lodówką.
Czas na żelatynę:)
Czas na eksperymentowanie.
Proponuję poniżej przepis,  który stwarza możliwość
eksperymentowania właśnie, dopasowania do własnych upodobań.
Zacznijmy od spodu - lubię, gdy masa serowa wyłożona jest na miękki biszkopcik.
Zwolennicy kruszonki z ciasteczek zmiksowanych z masłem,
niech takim spodem sobie dogodzą.
A alternatywa najszybsza -  nasączone okrągłe biszkopty.
Wkładka z galaretki w moim egzemplarzu tu prezentowanym,
również nie jest elementem koniecznym.
Zamiast w środek ciasta, może trafić na jego wierzch,
zastępując wylewaną przeze mnie galaretkę.
I kwestia wykończenia boków.
Rurki, biszkopty wokół brzegów sprawiają,
że sernik pięknie się prezentuje, niczym wykwintny tort,
ale można oczywiście z tego wykończenia zrezygnować.
Ja układałam pieczołowicie rurki
i pełnią one raczej funkcję ozdobną.

Zostawały na większości talerzy po degustacji sernika,
uznane za element dekoracji, tracący swe chrupiące właściwości.
Dlatego polecam biszkopty. Przekrojone na pół, układamy półokrągłym końcem do góry. Tego typu obramowanie prezentuję na zdjęciu obok - dzieło koleżanki - wnętrze to tort tiramisu.
Proponuję przeprowadzić operację ich przykładania do boków foremki
w duecie z kimś pomocnym i zręcznym. Powierzcie mu rolę
przytrzymywacza ciasteczek przy brzegach tortownicy.

Przepis natomiast wart wykorzystania, przez przepyszną masę serową.
Dodatek białej czekolady czyni ją kremową, śmietankową w smaku.
Bita śmietana wpływa na lekkość struktury.
W zasadzie można wziąć łyżeczkę do ręki,
masę zamiast w tortownicy ulokować w pucharkach.
Lepsza niż śmietankowe lody.

Składniki:
na tortownicę o średnicy 24 cm
Masa serowa:
500 gram tłustego sera wiaderkowego na serniki
250 gram mascarpone
350 gram śmietany kremówki 30 %
1 saszetka śmietanfix-u
350 gram białej czekolady
( tak, naprawdę aż tyle - każda zażałowana kosteczka sprawi,
że masa się nie zetnie właściwie ).
skórka cytrynowa starta z 1/2 cytryny
szczypta soli
ewentualnie 1 łyżka żelatyny

Do wykonania wkładki galaretkowej:
1/2 słoika konfitury morelowej lub brzoskwiniowej
1 łyżka galaretki morelowej

Do wykończenia powierzchni serniczka:
1 opakowanie galaretki morelowej

Do obłożenia serniczka wokół:
1 paczka biszkoptów podłużnych
lub 2 paczuszki rurek waflowych - pustych

Do wyłożenia dna tortownicy:
1/2 paczki biszkoptów okrągłych
poncz z 1/2 szklanki wody, soku z 1/2 cytryny i łyżeczki cukru.

Wykonanie:
Konfiturę morelową podgrzewamy w małym rondelku,
wsypujemy łyżkę galaretki i mieszamy do jej rozpuszczenia.
Wylewamy na względnie płaski talerz, wyłożony folią spożywczą.
Rozprowadzamy około 1 cm warstwą po całej powierzchni
i wkładamy do lodówki do zastygnięcia.
Talerz powinien być mniejszy od średnicy tortownicy.
Oddzielnie rozpuszczamy w miseczce galaretkę
na wykończenie wierzchu ciasta
i również odstawiamy do lodówki do lekkiego stężenia.

Teraz rozpuszczamy białą czekoladę, w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce.
Gdy stanie się płynna, dolewamy do niej około 50 ml śmietanki,
mieszamy - masa powinna być gładka i kremowa.
Jeśli się zważy, dolejcie jeszcze troszkę śmietany i energicznie mieszajcie.

Pozostałą część śmietany ( mocno schłodzonej )
ubijamy mikserem na sztywno, dodając pod koniec miksowania śmietanfix.

Ser mascarpone przekładamy do dużej miski, dodajemy twaróg,
skórkę z cytryny i szczyptę soli. Miksujemy do połączenia się składników.
Teraz, łyżka po łyżce dolewamy rozpuszczoną białą czekoladę,
cały czas miksując na niskich obrotach.
Kolejno dodajemy ubitą śmietanę, mieszamy szpatułką.
Jeżeli lubicie serniki na zimno o mocno ściętej konsystencji,
proponuję dodać żelatynę.
Łyżkę żelatyny zalejcie wcześniej minimalną ilością zimnej wody,
wymieszajcie do napęcznienia.
Po chwili rozpuśćcie ją w mikrofalówce, lub podgrzewając ostrożnie na kuchence.
Do żelatyny dołóżcie łyżkę lub dwie masy serowej, wymieszajcie
i wlejcie do reszty masy w misce, miksując szybko i dokładnie.
Jeśli gustujecie w masach ściętych niezbyt mocno - zrezygnujcie z żelatyny.

Składanie serniczka: 
Do tortownicy z przygotowanym już spodem, z okrągłych naponczowanych biszkoptów
i wyłożonymi biszkoptami bokami, wylewamy 1/ 2 masy serowej.
Na środek masy wykładamy ściętą na talerzu konfiturę z galaretką
( delikatnie odrywamy ją z folii na którą była wylana,
jak papier od biszkopta przy pieczeniu rolady odwracając ją do góry nogami ).
Zalewamy drugą częścią masy serowej.
Ciasto wkładamy do lodówki, na kilka godzin, by masa stężała.
Wierzch ozdabiamy tężejącą galaretką brzoskwiniową.
Jeśli nie macie cierpliwości do przygotowywania wkładki z konfitury,
to masę serową wylejcie do tortownicy w całości,
a podgrzaną konfiturę z galaretką, rozsmarujcie po prostu na wierzchu.






Wersja biszkoptowa przez koleżankę uczyniona










czwartek, 20 lutego 2020

Najlepszy z tortów z maliną w tle




Kolejna odsłona tortu z masą kajmakową i masą z serka mascarpone.
Po wersji dla miłośników kawy i wersji z cytryną w tle,  czas na malinę.
Tort skonstruowany w sposób zbliżony do wspomnianych powyżej,  
( do znalezienia na blogu :))
Minione tygodnie obfitowały w okazje, wymagające podkreślenia swej wyjątkowości. 
I namiętnie, uporczywie podkreślałam je, 
torty piekąc z częstotliwością przesadną.
Na jakiś czas cykl ten przerywam. 
Piszę to w Dniu pączka.
Mój bilans kaloryczny jeszcze nie przekroczył normy, 
ale wszystko przede mną. 
Ciasto drożdżowe w misce już pnie się do góry.
A teraz, wracam do malinowego,  
demonstracyjnie przekoloryzowanego różu odcieniami torcika.

Składniki: na małą tortownicę - 18 cm, około 8 porcji

Biszkopt:
- Gotowa mieszanka do wypieku biszkopta firmy Delecta
( wykorzystujemy 1/2 paczki )
- Kisiel malinowy z kawałkami owoców

Pieczemy biszkopt zgodnie z instrukcją zamieszczoną na opakowaniu,
wykorzystując tylko połowę jego zawartości.
Do gotowej mieszanki po przesypaniu jej do miski, 
dodajemy jeszcze 2 łyżki kisielu malinowego.
Do ciasta pieczonego w tortownicy o średnicy 18 cm, wystarczy połowa opakowania.
Pieczemy około pół godziny i zostawiamy do wystudzenia
przy uchylonych drzwiczkach piekarnika, przez 15 min.
Po zupełnym ostudzeniu kroimy ciasto na trzy blaty,
dwa równe - grubsze i cienki wierzch.

Poncz :
- 1/2 szklanki przegotowanej, letniej wody
- sok z 1/2 cytryny
- 1 łyżka wódki ( opcjonalnie )
Tym razem nie dodajemy cukru, masy są wystarczająco słodkie.

Żelka malinowa:
- 1 słoik konfitury malinowej
- 2 łyżki galaretki malinowej

Zalecam przetarcie konfitury przez sitko, 
jeśli czujecie dyskomfort rozgryzając pesteczki.
Jeśli Wam to nie przeszkadza, pozostawcie pestki na swoim miejscu.
Trzy łyżki konfitury odkładamy, wykorzystamy ją do masy z mascarpone.
Resztę przekładamy do rondelka, podgrzewamy, wsypujemy galaretkę
i mieszamy do jej rozpuszczenia. Dzielimy ciepłą masę na pól. 
Jedna cześć zostawiamy w temp. pokojowej, drugą 
połowę wkładamy do lodówki by zaczęła tężec.

Masa krówkowo - bezowa z wkładką malinową :
- 70 gram miękkiego masła
- 150 gram masy krówkowej - o smaku waniliowym lub adwokatowym
- 50 gram mlecznej czekolady
- 1/4 szklanki śmietany kremówki 30 %
- 1 szklanka małych bezików
- kilka łyżeczek zastygniętej żelki z konfitury malinowej

Śmietankę podgrzewamy w rondelku, prawie do wrzenia.
Wrzucamy połamaną na kosteczki mleczną czekoladę,
mieszamy do jej rozpuszczenia. Odkładamy i studzimy.
Miękkie masło wkładamy do miski, miksujemy na puch.
Dodajemy masę krówkową w temp.pokojowej  i ucieramy do dokładnego połączenia.
Teraz dodajemy śmietankę z rozpuszczoną czekoladą
i miksujemy do uzyskania aksamitnej masy.
Wrzucamy małe beziki, mieszamy rozprowadzając je równomiernie.

Masa mascarpone z nutą maliny :
- 250 gram mascarpone
- 1 tabliczka białej czekolady
- 2 pełne, kopiaste łyżki kwaśnej śmietany 18 %
- 3 łyżki odłożonej konfitury malinowej 
( tym razem już koniecznie przetartej przez sitko, czyli bezpestkowej )
- skórka starta z cytryny - łyżeczka

Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce.
Mieszamy, dodając po jednej łyżce kwaśną śmietanę.
Masa powinna być gładka, bez grudek.
Mascarpone wkładamy do miski i ucieramy mikserem.
Dodajemy śmietanową czekoladę, przetartą konfiturę, skórkę z cytryny.
Ucieramy na gładki, gęsty krem.

Składanie tortu :
Spód biszkopta umieszczony w tortownicy zapinamy obręczą,
nasączamy obficie ponczem cytrynowym.
Wykładamy całą masę krówkową z bezikami.
Małą łyżeczką wykładamy punktowo, wciskając w masę,
niewielkie ilości zastygniętej w lodówce konfitury.
Przykładamy drugim blatem biszkopta, który
również porządnie ponczujemy.
Wykładamy masę malinową z mascarpone, zostawiając dwie łyżki.
Na masie kładziemy trzeci blat, czyli ścięty wierzch biszkopta.
Smarujemy pozostawionymi dwoma łyżkami masy mascarpone. 
Na koniec całą powierzchnię ozdabiamy odłożoną w temp. pokojowej
konfiturą z galaretką.
Ja tym razem zaprzeczyłam wszelkim zdroworozsądkowym 
zasadom minimalizmu i estetyki w ozdabianiu tortów.
Mój tort został oprawiony we wszystko co różowe, landrynkowe, 
cukierkowe.
Zachwyt końcowym efektem, wybaczalny byłby
wyłącznie w przypadku jubilatów w przedziale wiekowym 2-5 lat.
Egzystencjalnie do tematu podchodząc, pytam przy okazji, 
czy nie liczy się wnętrze? 
Jubilata. I tortu. 
A jest bajkowo malinowe. Delikatne, słodkie. 
Piszę o torcie, co oczywiste.
Choć na taki wypiek zasługuje jubilat, również wyłącznie o takim wnętrzu.

Wkładamy ciasto o pięknym wnętrzu do lodówki, najlepiej na całą noc.







poniedziałek, 17 lutego 2020

Chałka śniadaniowa



Jedna ze zwykłych,  lutowych niedzieli.
Do świąt jeszcze musimy odczekać swoje, ale na chwilę się zapomniałam.
Dziś wsadziłam o świcie drożdżówkę do piekarnika.
Zapach dopiekającej się drożdżówki to złudzenie, że już wiosennie..
Koncert szpaków za oknem - kolejne złudzenie.
To nie poranek wielkosobotni, gdy tradycyjna babka drożdżowa rozpieszcza zapachem.
Dziś małe oszustwo, ale jakże przyjemne.
Nie z pięciu żółtek, a jednego.
Nie z kostki masła, a dwóch łyżek.
Nie do koszyka ze święconką, a do koszyka na pieczywo,
by na stół śniadaniowy trafiło.
Bez długiego zagniatania, bez rodzynek
i godzinnego pieczenia.
Chałka po 5 minutach niedbałego zagniatania,
gotowa jest do włożenia do piekarnika
na przyspieszenie procesu wzrastania.
Po pół godzinie w 50 stopniach ucieka
z keksówki.
Po kolejnych 30 minutach pieczenia w 170 stopniach,
jest gotowa.
Pozostaje tylko rozpuszczać na ciepłych kromeczkach masło.
Bardzo leciutka, mało słodka, pachnąca wanilią,
delikatnie maślana.
Polecam tym, którzy zamiast niedzielnej jajecznicy śniadaniowej,
mają ochotę na coś słodkawego i delikatnego.

Przepis znalazłam w zakupionej przed dwoma dniami książce,
w wyludnionym zaskakująco Krakowie.
I to 14 lutego. W piątek. Smogu stężenie w normie ( wiało :))
Więc nie znajduję wytłumaczenia tego faktu wyludnienia,
ale korzystałam z tej przestrzeni z radością.
Pochmurno, deszczowo, a tak przytulnie.
Niebieskie tramwaje ubrane w czerwone serca,
przejeżdżały przed oczami spacerujących,
nie tylko czułości szukających.
Gulasz z serc drobiowych, tylko dla odważnych ( byłam odważna !!!),
odnaleziona cukiernia, do której wracać mam nadzieję czasem.Często.
Przedłużam to sielankowe spostrzeganie rzeczywistości
o dziś dzień,  rozpoczęty złudzeniem,
że wiosna na wyciągnięcie ręki.
Chcącym się połudzić, polecam szczerze.

Składniki:
2 szklanki mąki tortowej
20 gram drożdży
3 łyżki cukru
szczypta soli
1 pełna łyżeczka cukru waniliowego
1 jajko
2/3 szklanki ciepłego mleka
2 łyżki masła
łyżka kakao

Wykonanie:
W ciepłym mleku rozpuszczamy drożdże, dodajemy łyżeczkę cukru,
mieszamy i odstawiamy pod przykryciem na 15 minut, by zaczyn wyrósł.
Mąkę przesiewamy do dużej miski, wsypujemy do niej cukier,
cukier waniliowy, szczyptę soli.
Wbijamy jajko w temperaturze pokojowej, wlewamy wyrośnięty
zaczyn drożdżowy, rozpuszczone i wystudzone masło.
Zagniatamy ciasto.
Będzie dość luźne i nawet po 5 minutach gniecenia,
raczej nie będzie idealnie odchodziło od dłoni.
Nie szkodzi.
Połowę ciasta przekładamy posługując się łyżką do keksówki
o długości około 22 - 24 cm (u mnie silikonowa),
posypujemy łyżką kakao całą powierzchnię i wykładamy drugą część ciasta.
Wkładamy formę z ciastem do piekarnika nagrzanego do 50 stopni, na dolną półkę.
Wystarczy około 30 minut i ciasto powinno wyrosnąć ponad brzegi foremki.
Zwiększamy wówczas temperaturę do 175 stopni i pieczemy około 30 minut.
Pod koniec pieczenia, jeśli zacznie niepokojąco się przypiekać z góry,
możemy przykryć wierzch folią aluminiową.
Po upieczeniu, studzimy 10 minut w otwartym piekarniku,
wyciągamy i po 15 minutach można śmiało odkroić piętkę.






O złudzeniach wiosennych
wspominałam.
A to już nie złudzenie.
Krasnal wersja
wielkanocna. Już czeka
w towarzystwie klasycznych zajączków.

Wdepnijcie,
jak będziecie mieli okazję.
Albo znajdźcie okazję, by tu wejść.
Wypieki domowe, tradycyjne.
Ceńmy takie miejsca,
niewiele ich.


sobota, 15 lutego 2020

Herbatniki owsiano - orzechowe




Propozycja dla wszystkich, którzy cenią posmak płatków owsianych
w ciasteczkach, jak również lubują się kruchych, maślanych herbatnikach.
Ciastka bardzo smaczne, delikatne.
Schowane w słoju lub puszce, bardzo dobrze się przechowują przez kilka dni.
W przeźroczystym słoju krócej, bo je widać..
i przypominają, że nadal tam są :)
Ciasto po zagnieceniu i schłodzeniu łatwo poddaje się wałkowaniu
i wykrawaniu dowolnych kształtów.
Doskonale smakują moczone w słodkiej kawie z mlekiem.
Upiekłam je jakiś czas temu, dziś ich miejsce zastąpiły makowe kruche serca.
Z dziurkami, z dżemem malinowym i lukrem cytrynowym.
Dziś zaliczam maraton spotkań z tymi, którym warto powiedzieć,
że to cenne, że są obok.
Nie tylko dlatego, że jutro walentynkowy pretekst
do składania takowych, mniej lub bardziej szczerych deklaracji.
A może jednak własnie dlatego.
Ciasteczka którymi dziś częstuje, miałyby bez tego pretekstu,
kto wie jaki kształt.
A tu - same serca.

Składniki:
- 100 gram mąki pszennej
- 70 gram mąki owsianej
- 5 łyżek mieszanki owsiano - orzechowej
(sposób wykonania  poniżej )
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 cukier waniliowy
- 1 żółtko rozbełtane z 2 łyżkami mleka skondensowanego
- 3 pełne łyżki cukru pudru
- 70 gram miękkiego masła

Wykonanie:
Zaczynamy od przygotowania mieszanki owsiano - orzechowej:
czyli zmiksowania w blenderze na pył następujących składników:

- 6 łyżek płatków owsianych
- 1/2 szklanki mieszanki : orzechów nerkowca, pestek z dyni, orzechów włoskich
- 1/2 łyżeczki soli,
- 1/2 łyżeczki cynamonu,
- 2 łyżeczki cukru trzcinowego.

Do miski przesiewamy mąki, proszek do pieczenia, sól, cukier puder.
Dodajemy 6 łyżek zmiksowanej na piasek mieszanki, wsypujemy cukier waniliowy.
Mieszamy wszystko łyżką.
Dodajemy miękkie masło i rozcieramy je widelcem
z suchymi składnikami tak długo, aż powstanie kruszonka.
Na koniec wlewamy żółtko rozbełtane w szklance z mlekiem,
mieszamy i zagniatamy dłonią w gładką kulę.
Wkładamy do lodówki, na godzinę.
Po schłodzeniu wałkujemy ciasto na silikonowej podkładce
lub blacie posypanym mąką, na grubość około 2 mm.
Wycinamy kółeczka, lub inne dowolne kształty.
Gotowe do pieczenia ciasteczka układamy w odstępach,
na wyłożonej papierem blaszce do pieczenia,
dziurkujemy ich powierzchnię widelcem.
Pieczemy w 180 stopniach około 10 - 12 minut.
Są gotowe, gdy równomiernie, delikatnie zbrązowieją.
Wyciągamy z piekarnika i studzimy na kratce kuchennej.
Jak widać na zdjęciach, niczym ciasteczek przed pieczeniem nie posypuję,
nie lukruję po upieczeniu.
Są tak wyraziste w smaku, są tak ładne,
że nie wymagają wizażu jakiegokolwiek.





czwartek, 13 lutego 2020

Babka keksowa dwukolorowa lekka jak puch





Babeczka lekka, puszysta,
każdy z plasterków sprawia wrażenie, jakby nic nie ważył.
Od piętki do piętki dokroicie się w jeden dzień -
odkrywając, że w każdym plasterku inaczej
rozkładają się proporcje mas - ciemnej i jasnej.

Składniki:
na formę keksową o wymiarach w przybliżeniu - 24 cm / 12 cm
- 4 jajka "L"
- 15 dag cukru
- 125 ml oleju
- cukier waniliowy
- 17 dag mąki tortowej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 2 łyżki gorzkiego kakao

Wykonanie:
Białka ubijamy na sztywna pianę, około 3 - 4 minut.
Po tym czasie, cały czas miksując na wysokich obrotach, stopniowo dosypujemy cukier.
Następnie po kolei wbijamy żółtka, po każdym miksując przynajmniej pół minuty.
Wlewamy powoli olej i miksujemy, aż masa stanie się kremowa.
Przesiewamy mąkę z proszkiem, ucieramy krótko, ale dokładnie.
Połowę ciasta wlewamy do keksówki.
Do pozostałej drugiej połowy wsypujemy kakao,
miksujemy i wylewamy na ciasto jasne.
Wkładamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika, na drugą półkę od dołu.
Pieczemy około 45 minut, do suchego patyczka.
Jeśli po włożeniu w babkę jest wilgotny, przedłużamy pieczenie.

Studzimy przy otwartych drzwiczkach piekarnika przez 10 minut,
wyciągamy i po 15 minutach wykładamy z foremki na deseczkę.
Posypujemy cukrem pudrem - elegancko prezentuje się z białą posypką :)

Wypiek idealny na spotkanie przy kawce z kimś,
komu możemy poświecić sporo czasu.
Można babeczkę kroić bez wyrzutów,
plaster po plastrze, spotkanie przedłużając.
Praktyczną będąc - doradzam :
kawa do dzbanka,  cała babka na półmisek obok.
I tylko pozostaje dokrajać i dolewać, od stołu nie wstając.
Do ostatniego okruszka i ostatniej kropli.





niedziela, 9 lutego 2020

Ciasteczka kakaowe z mąki owsianej



Jeśli lubicie ciasteczka owsiane,
tym razem zamiast płatków, kupcie mąkę owsianą.
W tych ciasteczkach gra główną rolę,
nadaje im charakterystyczny dla owsianych wypieków posmak.
Ciacha świeżość zachowują jeszcze kilka dni po upieczeniu,
w przeciwieństwie do tych,
które miękkimi będąc na wstępie
- z czasem twardnieją i wysychają.
I do tych chrupiących na ciepło,
co miękną lub stają się sucharami.
Te oto proponowane przeze mnie, po upieczeniu mają kruchą skórkę,
a wnętrze delikatne i chrupiące.
Na drugi dzień podobnie. Na trzeci dzień tak samo.
Na czwarty również. Co z kolejnymi, nie wiem.
Co jeszcze..
Smakowały nawet ignorantom gardzącym owsem i płatkami
- pieczonymi,  gotowanymi w mleku, wsypanymi do pieczywa.
A tu .. owszem.

Prosty przepis, ciastka formuje się w dłoniach,
szybko wykłada na blaszkę i po 15 minutach gotowe.
Ja przechowywałam je w dużym szklanym słoju, bo w dodatku są ładne.
Sprawdzą się jako impregnat pozytywnego nastawienia do tego,
co czeka nas w ciągu dnia, przed wyjściem na deszcz, wiatr i błoto.
Razem z witaminą D i kapsułką z tranem.
W sprawie zimy uroków wątpliwych, nie ma do kogo słać zażaleń.
Ale można sobie dogodzić samodzielnie, niezależnie,
chociażby właśnie owsem :).

Składniki:
- 100 gram mąki pszennej
- 100 gram mąki owsianej
- 6 łyżek mielonych orzechów włoskich
- 1 łyżka gorzkiego kakao
- 100 gram cukru trzcinowego
- 1/4 łyżeczki soli
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 opakowanie cukru waniliowego
- 1 jajo
- 1 łyżeczka miodu
- 2 łyżki likieru kawowego ( ewentualnie miodu pitnego lub białego wina )
- 1/2 szklanki posiekanych orzechów włoskich
- 95 gram miękkiego masła

Wykonanie:
Do miski przesiewamy obie mąki z proszkiem do pieczenia, solą i kakao.
Mieszamy z cukrem, cukrem waniliowym, mielonymi orzechami.
Dodajemy miękkie masło i rozcieramy je widelcem ze składnikami,
aż powstanie coś na podobieństwo kruszonki.
Następnie wlewamy jajko, rozbełtane wcześniej
w szklance z winem i miodem.
Mieszamy, dosypujemy posiekane dość drobno orzechy
i zagniatamy ręcznie ciasto.
Formujemy kulę, owijamy w folię i wkładamy na około godzinę do lodówki
( może spędzić tam nawet całą noc ).

Rozgrzewamy piekarnik do 170 stopni, blaszkę wykładamy papierem
lub podkładką silikonową do pieczenia.
Z ciasta odrywamy kawałeczki,
z których w dłoniach formujemy kuleczki,
wielkości małego orzeszka włoskiego.
Ciasto nie powinno lepić się do rąk, nie wymaga posypywania dłoni mąką.
Kulki układamy na blaszce w odstępach, ponieważ urosną.
Rozpłaszczamy je dociskając delikatnie - można to zrobić widelcem,
ja wykorzystałam plastikowa szpatułkę,
tą do przewracania omletów na druga stronę :)
Pieczemy około 15 minut - pilnujcie,
by zbytnio nie przypiekły się na bokach.

Studzimy na kratce, lub deseczce.
Bardzo smaczne jeszcze lekko ciepłe, mocno wyczuwalny
jest wówczas aromat orzechów.
Ale jak już wspomniałam, z czasem nie tracą walorów.

Kilka sztuk złożyłam razem, smarując ich spody
kremem czekoladowym i zlepiając w markizowy duet.

Polecam głównie ( ale nie wyłącznie ) wielbicielom orzechów i zbóż wszelakich.







piątek, 7 lutego 2020

Najlepszy z tortów z cytryną w tle



Przyznaję się już na wstępie i ostrzegam.
Zaraz przeczytacie, że wykorzystuję gotową mieszankę do pieczenia biszkopta.
Wykorzystałam ją kiedyś, działając w pośpiechu i pod presją.
Efekt miał być bowiem szybki i pewny. Był.
Dokładnie taki, na jakim mi zależało.
Subtelny smak, delikatna struktura.
Idealna do naponczowania sokiem cytrynowym.
Paczuszkę z proszkiem Delecty wykorzystuję zatem w tym przepisie.
Biszkopt nie jest suchy, ładnie utrzymuje dość ciężkie masy.
W obronie tego produktu wspomnę jeszcze,
że mógłby mieć emulgatorów 13.. a ma bodajże 3 :)
Od czasu do czasu można usprawnić, uprościć i przyspieszyć całą procedurę
wypiekowej twórczości. Nawet z zastosowaniem emulgatora.
Jeżeli natomiast, jest to w waszym przekonaniu niedopuszczalne
- upieczcie swój sprawdzony jasny biszkopt z 3 jaj.

Ciasto jest fantastyczną kompozycją.
Przy myciu tortownicy serce boli, bo pusta..
Smak tortu będzie za Wami chodził sadystycznie.
Jak za mną. W niedzielę piekę go ponownie.
Wczoraj małą tortowniczkę opróżniliśmy w 6 osób - całą.

Składniki: na małą tortownicę - 18 cm, około 8 porcji
- Gotowa mieszanka do wypieku biszkopta firmy Delecta
( wykorzystujemy 1/2 paczki )

Pieczemy biszkopt zgodnie z instrukcją zamieszczoną na opakowaniu,
wykorzystując tylko połowę jego zawartości.
Do ciasta pieczonego w  tortownicy o średnicy 18 cm wystarczy ta ilość.
Pieczemy około pół godziny i zostawiamy do wystudzenia
przy uchylonych drzwiczkach piekarnika, przez 15 min.
Po zupełnym ostudzeniu kroimy ciasto na trzy blaty,
dwa równe - grubsze i cienki wierzch.

Poncz :
- 1/2 szklanki przegotowanej, letniej wody
- 1 kopiasta łyżeczka cukru
- sok z 1/2 cytryny
- 1 łyżka wódki ( opcjonalnie )

Składniki mieszamy,  do rozpuszczenia cukru.

Wykończenie galaretkowe :
- 1/3 słoika dżemu brzoskwiniowego lub pomarańczowego
- 1 łyżka galaretki brzoskwiniowej lub pomarańczowej

Dżem podgrzewamy w rondelku, wsypujemy galaretkę
i mieszamy do jej rozpuszczenia. Studzimy.

Masa krówkowo - bezowa :
- 70 gram miękkiego masła
- 150 gram masy krówkowej - o smaku kajmaku lub kukułki
- 50 gram gorzkiej czekolady
- 1/3 szklanki śmietany kremówki 30 %
- 1 szklanka małych, twardych bezików

Śmietankę podgrzewamy w rondelku, prawie do wrzenia.
Wrzucamy połamaną na kosteczki czekoladę,
mieszamy do jej rozpuszczenia. Odkładamy i studzimy.
Miękkie masło miksujemy w misce, dodajemy masę krówkową
( w temp. pokojowej ) i miksujemy.
Następnie dodajemy śmietankę z rozpuszczoną czekoladą
i dokładnie miksujemy do uzyskania aksamitnej masy.
Wrzucamy beziki i mieszamy rozprowadzając je równomiernie.

Masa cytrynowa z mascarpone :
- 250 gram mascarpone
- 1 tabliczka białej czekolady
- 2 pełne, kopiaste łyżki kwaśnej śmietany 18 %
- skórka starta z 1 cytryny
- sok wyciśnięty z 1/2 cytryny

Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej lub w mikrofalówce.
Mieszamy, dodając po jednej łyżce kwaśną śmietanę.
Masa powinna być gładka, bez grudek.
Mascarpone wkładamy do miski i ucieramy mikserem.
Dodajemy śmietanową czekoladę. Mieszamy na gładki, bardzo gęsty krem.
Na koniec, cały czas miksując dodajemy skórkę startą z cytryny
i powoli wlewamy sok.

Składanie tortu :
Spód biszkopta umieszczony w tortownicy zapinamy obręczą,
nasączamy połową ponczu cytrynowego.
Wykładamy całą masę krówkową z bezikami.
Przykładamy drugim blatem biszkopta, który
również porządnie ponczujemy resztą wody z sokiem.
Wykładamy masę z mascarpone, zostawiając dwie łyżki.
Wykładamy ścięty wierzch biszkopta
( będzie miał małą "górkę" zapewne ).
Smarujemy pozostałą masą i uzbrojeni w cierpliwości pokłady,
wykładamy na całej powierzchni, jeden przy drugim małe beziki.
Na koniec, pomiędzy beziki łyżeczką wykładamy dżem z galaretką.
Wkładamy ciasto do lodówki, najlepiej na całą noc.
Gdybyście wykroili kawałek do przetestowania przed nocą,
to małe szanse, że nie skusicie się na kolejny.
Więc, ręce z daleka od lodówki.
Zetnie się ładnie, gwarantuje :)






Bezy wyłożone na wierzchu tortu,
przed wypełnieniem galaretką