niedziela, 29 września 2019

Muffiny orzechowo - klonowe


Czyli wypiek włosko - kanadyjski.
Przy okazji oczywiście w jesiennych klimatach utrzymany,
choć tym razem cynamonu i jabłek do nich nie dodałam.
Szarlotkowa abstynencja na krótki czas się przyda.

Jutro wracam po dwóch tygodniach błogiego "mam czas dla siebie",  do pracy.
Zapewne skuszę się idąc tamże na bułkę z jabłkiem.
Przed otwarciem drzwi dla korzystających z dobrodziejstw naszej instytucji,
podniesienie cukru wskazane.
Niedziela jeszcze przedpołudniowa.
Muffina pięknie pachnie i zaraz sobie pozwolę sobie na kolejny kawałek.
Oficjalnie natomiast trzymam w napięciu kciuki za męża,
walczącego na korcie z własnymi ambicjami i chyba z niegorszym przeciwnikiem.
Jak nasi siatkarze wczoraj, o trzecie honorowe miejsce.
Od wyniku zależy, jak kolejne godziny naszego dnia przedstawiać się będą.
Albo pozytywny pogląd na wszystko i optymizmu dumą podszytego pokłady,
albo..
Nie, będzie ta pierwsza opcja.

Składniki:
150 gram mąki pszennej
50 gram zmielonych orzechów włoskich
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
50 ml syropu klonowego
1 jajko
50 ml śmietany kremówki 30 % ( ewentualnie może być mleko )
50 gram roztopionego masła
50 gram posiekanej deserowej czekolady lub groszków czekoladowych.
Można dodać szczyptę cynamonu - ale to do wersji
z pokrojonym w kostkę jabłkiem, wmieszanym na końcu w gotowe ciasto.

Wykonanie:
W miseczce miksujemy- ja to zrobiłam blenderem
- jajo, śmietankę, syrop klonowy, cukier puder i rozpuszczone masło
Tak przez minutę, do uzyskania puchatej masy.

Do miski przesiewamy mąkę z proszkiem, solą,
dosypujemy orzechy i mieszamy łyżką dokładnie.

Do suchych składników wlewamy mokre i mieszamy bardzo szybko,
i niedbale,  tak by tylko masy się połączyły. Dosypujemy czekoladę,
lub pocięte w kostkę jabłka, przelewamy do foremek muffinkowych
- wychodzi z tych proporcji 6 średniej wielkości muffin.
Pieczemy w 180 stopniach 25 min.
Studzimy 5 minut, potem wyciągamy z blaszki muffinowej wraz z papilotkami.
Bardzo smaczne na ciepło.


Składnik włoski
Element kanadyjski ( klon to oczywiście w oddali )













sobota, 28 września 2019

Ciasto kruche z masa serową i owocami

Ciasto uniwersalne. Doskonałe na codzienne dosładzanie się
i na okazje takie,  jak chociażby wczorajsze urodziny.

Elegancko i klasycznie się prezentuje, jest kruche, delikatne.
Trafi w gusta wielbicieli serników i ciast z owocami
( w moim wydaniu jabłka.. znów ).
Pyszne ciepłe, pyszne wystudzone.
Przechowuje się idealnie.
Z podanych proporcji upieczecie średniej wielkości blaszkę - 22 cm / 22 cm
lub tortownicę o 22 cm średnicy.

W zasadzie proste wykonaniu.
Ciasto kruche zagniata się błyskawicznie, natomiast dłuższą
chwilkę trzeba poświecić na wcześniejsze zrobienie masy serowej.
No i dwie miski zostaną w zlewie do wyszorowania. Ale i tak warto.

Po zupełnym wystudzeniu masa serowa ścina się należycie,
natomiast na ciepło jest delikatnie rozpadająca się,
ale smak ciepłego ciasta kruchego jest
wart odkrojenia takiego jeszcze rozpadającego się kawałeczka.

Jestem wyjątkowo zadowolona z efektu i z opinii,
takich w słowa ubrane,
oraz takich w formie nieokreślonej fonetycznie ..uhm.. mm.. mm :)
Skoro ciasto to na urodziny zadedykowane było, czemu nie było tortem ?
Jubilat jest wielbicielem prostoty w najbardziej klasycznym wydaniu -
kruche z dżemem, sernik z polewą kakaową z twarogu  mielonego trzy razy
i szarlotka na ciepło. Zakopiańska.
Dogodzenie wielbicielowi klasyki "lubimy to co znamy" nie jest proste.
Ten placek dał radę.

Przepis na każdą porę roku, bo do masy serowej możemy włożyć
zarówno świeże owoce jak i z puszki.
W zasadzie, możemy nawet owoce pominąć, choć ja tego nie zrobiłabym.
No chyba, żeby ktoś mnie bardzo prosił.
Albo gdyby owoców mi zabrakło.
Może jeszcze jakieś albo ewentualnie by się znalazło.

Składniki ciasta kruchego:
2 szklanki mąki pszennej
1 łyżka budyniu śmietankowego
2 łyżeczki proszku do pieczenia
120 gram miękkiego masła
1/2 szklanki cukru pudru
2 jajka
szczypta soli

Składniki masy serowo - śmietanowej:
400 gram sera sernikowego "Mój ulubiony"
150 gram śmietany 30 %
1 opakowanie budyniu waniliowego
1 i 1/2 szklanki mleka
100 gram cukru
owoce - u mnie dwa jabłka pokrojone na cząstki, dość cienkie.

Wykonanie:
Proponuję zacząć od masy serowej:
gotujemy budyń na podanej ilości mleka. Studzimy.
Ser miksujemy ( można blenderem ) z cukrem i śmietaną.
Dodajemy wystudzony budyń i miksujemy na gładko.

Mąkę i proszek budyniowy przesiewamy do miski
z proszkiem do pieczenia, szczyptą soli.
Dosypujemy cukier puder i mieszamy.
Dodajemy miękkie masło i mieszamy - ja robię to widelcem.
Wlewamy rozbełtane jajka i mieszamy ponownie - najpierw widelcem
a potem szybko zagniatamy dłonią zwartą kulkę.
Wkładamy do lodówki na około pół godziny.

Po tym czasie, połową ciasta wylepiamy spód blaszki
- posmarowanej olejem i obsypanej mąką.
Nakłuwamy widelcem, posypujemy niewielka ilością bułki tartej.
Wylewamy i równo rozsmarowujemy na cieście masę serową.
W masę rządkami wciskamy cząstki jabłuszek.
Teraz wykładamy rwąc kawałeczkami resztę ciasta,
tak by wypełnić jak największą powierzchnię placka.
I gotowe. Wsadzamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na około 1 godzinę.

Jak już wspomniałam, po 15 minutach studzenia, możecie pokusić się
o wykrojenie małego brzegowego kawałeczka, ale masa będzie jeszcze mało zwarta.
Natomiast po zupełnym wystudzeniu robi się kremowa,
spód natomiast mięknie troszkę i całość po prostu rozpływa się w ustach.
Smacznego :)








czwartek, 26 września 2019

Sernik na zimno na herbatnikowym podłożu





Po rozpływaniu się nad szarlotkami i ciastami kruchymi, 
dla odmiany proponuję sernik.

Zrobiony w sierpniu, kiedy to z komputerem byłam w separacji.
Dziś miałam możliwość wykorzystania ostatnich dni tegorocznego urlopu
i całkiem znośnej pogody. Pomyślałam o Ostrawie. I serniku.
Tym do kategorii bezkonkurencyjnych zaliczonym,
od kiedy go po raz pierwszy spróbowałam.
Niestety plany zostały zweryfikowane.
Przyjemne popołudnie w tak dobrze oswojonym Rybniku
- równie przyjemna alternatywa.
Lubię to miasto, spacer jego uliczkami.
Lubię liczne cukiernie, które pozwalają odetchnąć nad filiżanką ciepłej kawy i ciepłej szarlotki lub marchewkowca.
Dziś jedno i drugie było pyszne.
Sernik w Ostrawie poczeka.
A tymczasem,  we wspomnianym sierpniu prawie udało mi się zbliżyć do czeskiego ideału.

Serniczek bardzo prosty w wykonaniu.
Ciekawy przepis z uwagi na zastosowanie w nim dwóch rodzajów śmietany.
Delikatny, o idealnej konsystencji.
Pięknie się prezentuje, bezproblemowo kroi na równe trójkąty lub kwadraty.

Składniki:
Masa serowo - śmietanowa:
500 gram sera sernikowego " Mój ulubiony"
200 gram śmietany 30 %
3 duże łyżki śmietany kwaśniej 12%
1 szklanka cukru pudru
sok z jednej cytryny
1 cukier waniliowy
2 płaskie łyżki żelatyny

Spód ciasteczkowy:
80 - 100 gram rozpuszczonego masła
200 gram zmiksowanych na proszek herbatników

Wykonanie:
Rozdrobnione herbatniki mieszamy z płynnym masłem i równą warstwą wykładamy
nimi spód tortownicy o 22 cm średnicy.

Żelatynę rozpuszczamy w niewielkiej ilości wody, odstawiamy na chwilkę.
Gdy napęcznieje, podgrzewamy,  by była płynna ( nie wolno jej zagotować).

Śmietanę 30 %  ubijamy na sztywno.

Ser miksujemy w większej misce z cukrami, sokiem cytrynowym,
śmietaną 12 %.
Wlewamy rozpuszczoną żelatynę i miksujemy ponownie na gładką masę.
Teraz dodajemy ubitą śmietanę kremówkę i szybko miksujemy lub mieszamy trzepaczką.
Masę wylewamy na spód ciasteczkowy przygotowany w tortownicy.

Ciasto wkładamy do lodówki i przygotowujemy galaretkę
w dowolnym smaku i kolorze, na jego wierzch.
Oczywiście można pod galaretkę wyłożyć owoce - brzoskwinie z puszki, winogrona.
Tężejącą galaretkę wylewamy na ciasto, ponownie umieszczamy je w lodówce.
Niestety, kilka godzin trzeba się wstrzymywać przed krojeniem.

Może się mylę, ale przekonałam się ostatnio, że różnie to z żelatynami bywa.
Jestem ostrożna w ich stosowaniu, niejednokrotnie ilość zalecana w przepisie
okazuje się niewystarczająca do właściwego ścięcia  i stężenia masy.
Jak mawia moja leciwa ciocia, już nawet żelatyna nie jest taka jak dawniej.
Masz rację ciociu, nie do wszystkiego się ta zasada odnosi, ale tu masz rację.

Na ciepło, na chrupiąco.
Ze śmietanową pianką w Piance w Rybniku.Polecam!






Szarlotka na kruchym cieście z masą kajmakowo - orzechową

Znów jabłka w roli głównej.
Klasyczny półkruchy wypiek z jabłuszkami,
ryzykownie podrasowałam masą kajmakową.
I dosypałam orzechy włoskie.
Jakże wdzięczna jestem znajomemu panu profesorowi,
co to w wolnych chwilach emeryta działkowicza, orzechy zbierał, łuskał i mnie obdarował.
Kajmak, orzechy i jabłka z cynamonem, jak możecie się domyślać,
to zestaw bardzo dobrze skomponowany.
Chyba, że nie przepadacie za karmelem i irytacja Was ogarnia,
w związku z intensywnie popularyzowanymi ostatnio produktami
ze " słonym karmelem" w tytule.
Lody, jogurty, czekolady, pralinki, musy w tubkach, masy w puszkach,
Ja jestem konsumentem z kategorii tych doceniających ten karmelowy przesyt, bowiem - uwielbiam.


Ale w tej oto szarlotce, karmelowy posmak ma szansę
przekonać do siebie nawet niezdeklarowanych krówkowielbicieli.
Kolejny wypiek z kategorii - na jesienne zbyt wcześnie zapadające wieczory.
Tak to już jest z szarlotkami.

Ja nadal nadrabiam zaległości korzystając z ostatnich dni,
w których niczego nie muszę.
No może z wyjątkiem odbierania telefonów,
gdy awaryjnie mojemu najlepszemu z zastępców, coś się z wiedzy koniecznej zatarło :).
Dziś telefon milczy, wiec piszę, piszę.
Wszystko co konieczne w grafiku mego urlopu uwzględnione,
jakoś się odwleka, odracza, przesuwa.
Gdy czasu mamy wystarczająco dużo, nie wystarcza go na wszystko.
Gdy wpadamy w wir i szaleństwo ścigania się z czasem,
jesteśmy w stanie upchnąć w grafik tak wiele.

Upchnęłam w tenże zestaw zadań do wykonania wyjazd do Wrocławia, trzy dni temu.
Rozpływałam się już nad urokami tego miasta, więc znów tylko napomknę - warto.
Dlaczego o tym pisze? Skusiłam się tamże na dwie szarlotki.
Mistrzostwo w przygotowaniu masy z jabłek prażonych,
zapieczonych na kruchym cieście  - w cukierni na rynku o nazwie z lodami się kojarzącej ;).
I gruzińskie mistrzostwo - drożdżowa buła z wiórkami tartych jabłek wewnątrz.

A oto mój specjał:

Składniki:

ciasto kruche:
1 1/2 szklanki mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
100 gram masła
2 żółtka
5 łyżek cukru pudru
2 łyżki kwaśnej śmietany
1 cukier waniliowy
1 /2 puszki masy kajmakowej
1/2 szklanki posiekanych drobno orzechów włoskich

3 jabłka pocięte w dość cienkie plasterki
1 łyżeczka cynamonu
ewentualnie łyżka cukru

Wykonanie:
Mąkę przesiewamy z proszkiem do miski, dodajemy masło i siekamy do uzyskania kruszonki.
Dodajemy żółtka roztrzepane w szklance ze śmietaną, cukrem pudrem i cukrem waniliowym.
Szybko zagniatamy ciasto, wkładamy je do lodówki na pół godziny.

Masę kajmakową mieszamy z orzechami i szczyptą soli.

Pocięte jabłka posypujemy cynamonem.
Jeśli nie są wystarczająco słodkie, mieszamy je również z łyżką cukru.

Połowę ciasta wylepiamy spód tortownicy o średnicy 22 - 24 cm,
wysmarowanej olejem i oprószonej mąką.
Smarujemy równą warstwą masę kajmakowo - orzechową.
Bezpośrednio na masę wykładamy odciśnięte wcześniej z soku płatki jabłek.
Na warstwę jabłek wykładamy resztę ciasta
( rwąc kawałki, rozpłaszczając w dłoni  i rozkładając jeden przy drugim tak,
by zakryły dokładnie całość owoców).

Wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na 45 minut.

Po wyciągnięciu i wystudzeniu
( jeden trójkąt i tak zostanie wykrojony na ciepło i przetestowany ),
można polukrować, lub oprószyć pudrem.

Zapach w domu utrzymuje się przez wiele godzin, ale ciasto najlepsze jest w dniu pieczenia. Chrupiące, maślane, słodkie, soczyste. Polecam szczerze.
I wycieczkę śladem szarlotek wrocławskich też polecam.






środa, 25 września 2019

Drożdżówki z blachy z musem śliwkowym


Mam jeszcze trochę czasu, który zaczyna się kurczyć zastraszająco, przeciekać przez palce.
Stawiam temu opór nadrabiając zaległości z dziedzin wielu.
Kończę tegoroczny zwariowany urlop. Ogarniam jeszcze wiele spraw,
opuszczana z rana przez pozostałych domowników. 
Oni już musieli poddać się swym obowiązkom,
ja jeszcze jestem od nich oderwana.
Nie narzekam, choć dłuższe wykluczenie z obiegu bywa przygnębiające.
Miałam czas i ochotę na klasycznie wyrabiane ciasto drożdżowe.
Wiec kiedy, jeśli nie w wolny poranek.
Miałam również pół kg niezbyt słodkich śliwek.
Wystarczyło, by upiec mięciutką, delikatną drożdżową blaszkę,
wypełnioną posklejanymi drożdżówkami w formie ślimaczków.

Wprawdzie, w minionym tygodniu, nie stroniłam
od wyszukanych form wypieków drożdżowych,
załapując się na ostatnie podrygi upałów w Bułgarii.
I uświadamiając sobie, że miejscowi cukiernicy są wybitni w tym zakresie.
Chałki, rogale i drożdżowe ciasta, torty, tarty, baklawy i pszenny chleb. Delikatny jak puch.
Znów znaczną część mej walizki wypełniłam plecionkami z rodzynkami i bochenkiem pszennego puchacza.

Po chałkach zostało smaczne wspomnienie.
Na mej dłoni został ślad po próbie nieroztropnego udowodnienia
hotelowemu opiekaczowi do

tostów, że słusznej wielkości słodka bułeczka,
również ma prawo się przyrumienić. Nie ma.
I nie było prostym wyciągnięcie jej, po niespodziewanym zaklinowaniu, 
gdzieś na poziomie piekielnej grzałki. Ale starałam się.
Wystarałam się o najpewniej kategorię poparzeń stopnia trzeciego, jak mnie uczono na kursie.
Zatem, ku przestrodze. Tost to tost. Rządzi się innymi prawami. Prawami do opiekania.

Składniki:
600 gram mąki pszennej
40 gram drożdży
1/2 szklanki letniego mleka
1 jajko
80 gram roztopionego masła
5 łyżek cukru
cukier waniliowy

Mus śliwkowy:
1/2 kg śliwek
łyżeczka cynamonu
1 - 2 łyżki cukru
2 łyżki budyniu waniliowego

Wykonanie:
Zaczynamy od musu - wypestkowane śliwki podgrzewamy
w rondelku z cukrem, cynamonem i odrobiną wody, aż się rozpadną.
Blendujemy je na gładki mus.
Odkładamy pół szklanki musu i mieszamy z proszkiem budyniowym, po czym
wlewamy do pozostałej w rondlu części musu i mieszając zagotowujemy,
aż masa zgęstnieje.
Odstawiamy do wystudzenia.

Drożdże kruszymy do dużej miski, posypujemy cukrami,
zalewamy ciepłym mlekiem
i 1/2 szklanki wody. Mieszamy.
Następnie przesiewamy mąkę, wbijamy jajko i wlewamy masło.
Zagniatamy wytrwale, aż ciasto stanie się gładkie.
Ewentualnie, gdy jest zbyt luźnie, możemy dosypać odrobinę mąki.
Kulę ciasta zostawiamy w misce,
którą wstawiamy do rozgrzanego do 50 stopni piekarnika,
na około 30 minut, by podwoiła swoją objętość.
Po tym czasie wykładamy ją na blat obficie posypany mąką,
zagniatamy szybko i rozwałkowujemy na prostokąt o grubości około 1 cm.
Wykładamy mus śliwkowy, równo rozsmarowujemy po całej powierzchni
i zwijamy roladę.
Ciasto jest bardzo delikatne, wiec do krojenia rolady
na ślimakowe plastry grubości 3 cm potrzebny będzie ostry nóż.
Kroimy wspomniane plastry i układamy w wyłożonej papierem blaszce, jeden przy drugim.
Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni
i pieczemy około 30 minut, aż zarumieni się z góry i wyrośnie popisowo.

Po wystudzeniu koniecznie polewamy lukrem z cukru pudru i soku cytrynowego.
Świeża jest obłędna, jak każda drożdżówka, ale gdy wystygnie, mus zastyga,
ciasto pozostaje puchate przez trzy kolejne dni.

Polecam, szczególnie tym, którzy mają serce do wypieków drożdżowych
i odczuwają satysfakcję z efektów, których uzyskanie jest uzależnione
od włożonego serca, czasu i siły mięśni również.


I jak tu coś świadomie wybrać, by potem nie żałować,
że nie spróbowało się tego obok..






Kruche klawisze z syropem klonowym i powidłem



Musicie je upiec.
Nie wymagają stosowania foremek, a ciasto nie musi chłodzić się w lodówce.
Wystarczy miska, widelec, podane poniżej składniki
i stosik pachnących, prześlicznych ciasteczek na stół trafia,
po pół godzinie od włączenia piekarnika.
Rozpływające się w ustach, słodkie,
przełamane kwaskowatością powideł śliwkowych.
Zaopatrzyłam się jakiś czas temu w butelkę syropu klonowego,
by coś stworzyć dla cioci, która 30 lat swego życia spędziła w Kanadzie.
Wprawdzie, jak się okazało, bardziej z jej porzuconą ojczyzną
kojarzy jej się pieczony indyk i kurze skrzydełka w sosie barbecue..
ale nie wzgardziła moimi kilkoma propozycjami klonowymi.
A ja przekonałam się, że produkt ten może mieć fantastyczne zastosowanie.
W kruchym cieście, w masach serowych, piernikach.

Klawisze upiekłam również ostatnio,
by komuś bliskiemu umiliły długą dość podróż pociągiem, do domu.
Mam nadzieje, że zniknęły w trakcie pokonywania tych 300 km.
Przynajmniej częściowo.

Składniki:
1/3 kostki miękkiego masła
1/3 szklanki cukru trzcinowego
1/3 szklanki syropu klonowego
spora szczypta soli
1 żółtko
1 i 1/3 szklanki mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia

Wykonanie:
Miękkie masło ucieramy w misce z cukrem - ja to robię po prostu widelcem, można mikserem.
Dolewamy syrop, żółtko, dosypujemy szczyptę soli i ucieramy na gładko.
Przesiewamy mąkę z proszkiem i zagniatamy ciasto.
Dzielimy je na dwie części.
Każdą rozwałkowujemy na kształt prostokąta, szerokiego na 3 - 4 cm, grubości 3 - 4 mm.
Po środku każdego z prostokątów delikatnie robimy cienki rowek
i wypełniamy go za pomocą łyżeczki powidłem, ewentualnie konfiturą.

Kroimy na klawisze - szerokości 2 cm.
Smarujemy rozbełtanym jajkiem
i pieczemy na blaszce wyłożonej papierem,
przez 15 - 20 minut, w 180 stopniach.


Lubię to miejsce, to miasto.
oddalone o 300 km.
Pociąg potrzebuje 5 godzin.
A pasażer mi bliski - słodko 
wypakowanej śniadaniówki.

Biszkopt z jabłkami


Koleżanka spełniła swe marzenie.
Kupiła sobie ogródek i poczuła w sobie żyłkę sadownika,

ogrodnika, malarza, tapeciarza, rolnika, hodowcy.
Choć to niewielki kawałek ziemi, wymagającej poświecenia, czasu, potu, łez,
może i krwi - dała radę.
Teraz już tylko hamak i korzystanie z efektów ciężkiej wakacyjnej pracy.

Zawiodła jedynie jabłonka,
której owoce zostały mi obiecane.

Bio - eko słodkie jabłuszka. Czekałam lipiec, sierpień, wrzesień. 
Nie było jabłuszek eko.
Chyba , że za eko można uznać kamienną twardość i cytrynową kwasotę.
Wiec szarlotka nie powstała z hodowli ogródkowej. Musiałam iść na targ.
Konsumpcję zaplanowałyśmy w plenerze,  pod tym zbuntowanym drzewem.
Zabrakło prądu na ogródkowych posiadłościach.
Brak prądu przekłada się na brak kawy.
Poszłyśmy do cukierni. Na kawę i lody.
I nielegalne skubanie tejże szarlotki, spod stolika.
Wstyd.

Szarlotka jest bardzo lekka, delikatna, waniliowa, jabłuszka nadają jej wilgotności.

Najlepsza świeża, w dniu pieczenia.
Nie wymaga ani lukru, ani posypywania pudrem.
Pyszna w takiej najprostszej, nieudoskonalanej formie.
W oryginalnym przepisie w roli głównej występują nie jabłka lecz śliwki.

Składniki:
160 gram mąki pszennej
40 gram mąki ziemniaczanej
150 gram cukru
4 jajka
50 gram masła
2 duże jabłka
1 cukier waniliowy
1 łyżeczka skórki z cytryny

Wykonanie:
Masło roztapiamy i studzimy.
Białka ubijamy na sztywną pianę ze szczyptą soli,
pod koniec ubijania dodajemy cukry i miksujemy dalej.
Po kolei dodajemy żółtka, miksując po każdym chwilkę.
Wsypujemy skórkę cytrynową.
Do puszystej masy przesiewamy mąki z proszkiem do pieczenia, mieszamy delikatnie.
Wlewamy wcześniej roztopione i wystudzone masło. Ponownie mieszamy na gładko.
Ciasto przelewamy do tortownicy o średnicy około 22 cm,
lub do formy na tartę o tym samym rozmiarze.

Jabłka kroimy na ósemki, oprószamy je cukrem trzcinowym i cynamonem ( jeśli lubimy ).
Wciskamy brzegami do góry delikatnie w ciasto.
Wkładamy do piekarnika na około 30 minut, pieczemy w 180 stopniach.
Studzimy przynajmniej pół godziny i kroimy.
Trójkąt za trójkątem:











Murzynek jesienny z orzechami i daktylami



Mam wrażenie, że to mój debiutancki wpis.
Wracam do pisania po trzech miesiącach.
Brakowało mi tych chwil spędzonych nad

klawiaturą.

Wrzesień. Już.
Nie wiem kiedy lato, tak obfite w rewolucji ciąg nieustannych, minęło.
Zmieniło się tak wiele, wiele zmian
na kolejnych stronach nowego kalendarza 2019/2020 już zapisanych.
Niektóre na czerwono, inne podkreślone, kolejne po prostu gdzieś tam uwzględnione.
Tak czy inaczej, częścią tych planów jest to,  że tu wracam. Podkreślone.
Pomimo tego, że intensywność mego pieczenia zmalała do minimum zawstydzającego,
kilka przepisów zamieszczam, pamięcią do nich wracając.
I życzę Wam, nam,  pięknej, ciepłej, pachnącej jesieni.

Zacznę od przepisu absolutnie jesiennego.
Wyłącznie dla wielbicieli ciast kakaowych, z dużą
ilością bakalii. Tak naprawdę mało wyszukane ciasto.
Nie jest wilgotne, mocno czekoladowe jak brownie,
daleko mu do puchatego, delikatnego murzynka.
Nie tak piękne jak tort Sachera, który wspominam poniżej,
z powodów bardzo konkretnych :).
To taki wypiek, do krojenia, smarowania serkiem, miodem, powidłem.
Lekki pomimo bakalii, bo zawiera bardzo mało tłuszczu.
Bardzo słodki pomimo małej ilości cukru,
ponieważ słodkości dodają mu daktyle
( dostałam paczkę od pewnej pani z Telawiwu
i okazało się, że nie zdawałam sobie sprawy, jak daktyl może być pyszny).
Bardzo aromatyczny i chrupiący dzięki orzechom, koniecznie włoskim.
Dla mnie to przyjemny akcent na dzień dobry -
zanim wyskakujemy z domu, do kawy przegryzamy po kromeczce.
Przechowuje się doskonale nawet przez tydzień.
Nie pieczcie go na uroczyste obchody urodzin ojca lub cioci, 
natomiast będzie doskonały co rano, od poniedziałku do piątku,
gdy budzi nas deszcz uderzający o parapet.

Składniki:
2 duże jajka
5 łyżek cukru
1 łyżeczka cukru ze skórka cytrynową
2 lub 3 pełne łyżki oleju
1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
1/2 szklanki jogurtu naturalnego
2 łyżki musu jabłkowego ( używam takiego z tubki, dla dzieci )
2 łyżki syropu klonowego ( miodu)
4 łyżki kakao
1 łyżeczka cynamonu i przyprawy piernikowej
1/2 szklanki posiekanych orzechów włoskich
100 gram pokrojonych daktyli lub suszonych śliwek
wielbiciele czekolady mogą pokusić się o dodanie 1/2 tabliczki posiekanej czekolady deserowej

Wykonanie:
Przesiewamy mąkę z kakao, sodą, proszkiem do pieczenia, solą, cynamonem, przyprawami.
W kubeczku mieszamy jogurt z musem jabłkowym i syropem klonowym.
Jaja ubijamy w misce z cukrami trzepaczką na pianę, nie musi być gęsta i biała.
Dolewamy olej i ubijamy jeszcze chwilkę.
Do masy przesiewamy mąkę z dodatkami, naprzemiennie z dolewaniem jogurtu z dodatkami.
- cały czas mieszamy trzepaczką.
Powstała masa będzie bardzo gęsta. Dosypujemy orzechy, daktyle i mieszamy całość łyżką.
Przekładamy ciasto do formy keksowej - u mnie krótka,  silikonowa.
Wkładamy do rozgrzanego do 180 stopni piekarnika
i pieczemy 45 min, do suchego patyczka.
Studzimy 5 minut w otwartym piekarniku i gotowe.
Najsmaczniejsza jest piętka - taka jeszcze ciepła.
Kto pierwszy złapie za nóż, ten to poczuje.

Aktualnie jestem w połowie keksa - jest środa, wiec do piątku wystarczy - mam nadzieję.
Wokół patery w której leżakuje,  małe dynie, większe dynie, wrzos.
Cieszą oczy, tym bardziej, że jestem bardziej udomowiona niż zazwyczaj.
Kończę urlop.
Wspominam, jak postawione na głowie zostało wszystko,
co rzekomo miało być naszym spokojnym, wyczekanym, rodzinnym wyjazdem.
Życie samo pisze scenariusze. My czasem tylko je odczytujemy.
Tak więc mając zamiar dotrzeć do Bułgarii,
co to złośliwie w Szengen się nie znalazła dotąd,
bez ważnego odpowiednio długo paszportu naszej córki
( ku przestrodze - 4 miesiące od daty powrotu!!!), 
dane było mi spróbować tortu Sachera.
Tak, tego wiedeńskiego. Wykwintnego, tradycyjnego wypieku.
Szanuję, rozumiem tych, co się lubują, natomiast osobiście - nie doceniam.
Natomiast, tarta cytrynowa która skusiła bezpaszportową córkę..eh.
Przy okazji, raz jeszcze chylę czoło przed Panią Konsul.
Wszystko w naszym życiu zależy od tego, czy na życzliwych ludzi dane nam jest trafić.
Nawet 13 w piątek.


Wrocławskie stragany już jesienią pachną.
Obrodziło dyniami.
I na ozdobę i na zupę.
I na sztuki i na kg


Wyścig z czasem, ze stresem .. niespodziewana okazja do tego by 
na mały kawałek tegoż oto wypieku wstąpić, tak przy okazji,  po drodze do Wrocławia.
Wiedeń poniekąd był po drodze :)