poniedziałek, 30 marca 2020

Muffiny cytrynowo - śmietankowe


Miękkie, nie gąbczaste. Pachną śmietanką, smakują cytrynką.
Jak dobra ucierana babka cytrynowa.
To w zasadzie jest przepis na maślane, ucierane ciasto na babkę,
wsadzone w muffinkowe papilotki.
Szybko się pieką, poręczne do zapakowania na wynos.
Tylko, gdzie obecnie mogą być wynoszone?
Po uprzedniej dezynfekcji wszystkiego, co w zasięgu ręki,
jedliśmy je w samochodzie.
Kawa podana nam z okienka przez tych,
którzy na swych posterunkach przygotowują papierowe
paczuszki z prowiantem dla podróżujących.
Wybraliśmy się popatrzeć na opustoszały świat zza szyb.
Pokusiliśmy się na krótki spacer na odludziu.
Taki, który umożliwia dotlenienie
i użycie ostatnio nieeksploatowanych części ciała.
Szybki marsz szeroką alejką.
Trzy mijane w odległości trzech metrów rodziny,
podobnie jak my potrzebujące oddechu.
I pustka. Za nami, przed nami.
To jednocześnie przygnębiające i budujące
- pozostajemy w domach.
Mimo tego, że wroga, przed którym się barykadujemy nie widać
- uważamy.
Wytrwajmy.
Wytrwajmy, by móc wrócić tam, gdzie ta pustka
i nie uciekać na pobocze przed trzylatkiem na hulajnodze.
Dostałam dziś sms.
Jeden z tych przesyłanych zapewne do wielu, jeden z wielu..
Chciałabym słowami tak trafnymi się posłużyć wtedy, gdy to konieczne..
Autorce się udało:

" Ta inna wiosna, mimo że tak niepewna, krzywa i chwiejna, nie zwolni nas z marzeń i pragnień, 

z troski o drugiego człowieka. Z miłości i empatii. Dlatego budujmy dobro jakkolwiek. 
My stańmy się wiosną. Choćby słowem. Bądźmy blisko."

Na dziś wstępniaka tyle.Zapraszam na muffiny:

Składniki:
wszystkie w temperaturze pokojowej - to ważne!

1 i 1/2 szklanki mąki pszennej
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
100 gram miękkiego masła
sok z 2 cytryn + łyżeczka startej skórki
2 jajka
3/4 szklanki cukru
szczypta soli
1/2 szklanki śmietany 18 %
dodatkowo: kilka kostek białej czekolady
cukier puder do zrobienia polewy z lukru cytrynowego

Wykonanie:

Cytryny myjemy, z jednej ścieramy skórkę.
Z obu cytryn wyciskamy sok, wlewamy do kubka,
do którego dodajemy również startą skórkę.

Miękkie masło wkładamy do miski i ucieramy z cukrem na puszysto.
Dodajemy jajka, po każdym mieszając pół minuty.
Wlewamy sok z cytryn ze startą skórką ( zostawiając w kubku około 3 łyżek na lukier ).
Miksujemy i przesiewamy mąkę z proszkiem i szczyptą soli.
Miksujemy i dodajemy śmietanę.
Miksujemy jeszcze przez chwilę, do dokładnego połączenia się składników.

Ciasto nakładamy do foremek na muffiny, wypełniając około 3/4 wysokości papilotki.
Do środka każdej babeczki wpychamy pół kostki białej czekolady.

Wkładamy ciastka do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, pieczemy 25 minut.
Zostawiamy przy uchylonych drzwiczkach przez 5 minut
i wyciągamy do przestudzenia.
Są przepyszne delikatnie ciepłe, jeszcze przed polaniem lukrem -
skórka wówczas chrupie przyjemnie.
Pozostały sok z cytryny mieszamy z cukrem pudrem w takiej ilości,
by powstał bardzo gęsty lukier. Polewamy wystudzone babeczki.

Zaletą babeczek jest również to, że na drugi dzień nie twardnieją,
trzymane pod przykryciem nie wysychają, pozostają mięciutkie.
Cytryna jest wyraźnie wyczuwalna, tym mocniej po polaniu kwaskowatym lukrem.
Zachwalam je, oczywiście ponownie podkreślając fakt,
że miłośnikiem muffin nie jestem ;)










sobota, 28 marca 2020

Sernik - i piękny i pyszny.




Subtelny smak, delikatna masa serowa.
Mało skomplikowany sposób wykonania.
Zachwyci wielbicieli serników nieprzyciężkawych,
docenią go również zwolennicy kremowych mas serowych.
Wyważony.
Elegancko się prezentuje.
Płaski, wysoki.
A mimo tych wszystkich zalet - upieczony bez okazji.
Nie zamówiony.
Nikt o niego nie prosił.
Ja też specjalnie nie miałam ochoty.
Ale miałam czas.
Znajduję go wciąż,  pomiędzy utartymi już rytuałami,
które wypełniają godziny spędzanie na ograniczonej ścianami  powierzchni.
Potrzebę powrotu do poprzedniej aktywności,
znieczulam świadomością, że ci, którzy czują się
odpowiedzialni za siebie i innych,  grzecznie siedzą w domach.
Ale tęsknie.
Za ludźmi. Za ścieżkami, którymi chodzę z przyzwyczajenia,
instynktownie - są zablokowane, opustoszałe.
Nic nie zastąpi rozmowy, spotkań w miejscach,
które uważamy za trwały punkt odniesienia
na mapie naszego indywidualnego świata.
Chyba bywał niedoceniany, ten punkt.
Nie zastąpią go telefony i mijanie się w progu.
Żyjąc w poczuciu bezpieczeństwa,
chyba każdy skąpi czasu na to,
co teraz możemy docenić.
Trudno, walczmy ze swymi przyzwyczajeniami.
Trudniejszym - walka z czarnowidztwem.
Potęguje się wprost proporcjonalnie
do ilości docierających do nas informacji ze świata.

Składniki:
na tortownicę o średnicy 23 cm -24 cm
masa serowa:
900 gram sera twarogowego sernikowego z wiaderka
250 gram sera mascarpone
200 gram śmietany kremówki 36 %
170 gram jogurtu naturalnego
4 jajka
1 pełna szklanka cukru pudru (można dodać dodatkowo około 1/4 szklanki)
1 opakowanie cukru waniliowego
skórka starta z cytryny
1 opakowanie budyniu śmietankowego
na spód :
200 gram herbatników petitków
70 gram roztopionego, ostudzonego masła

Wykonanie:
Spód:
Ciastka wrzucamy do malaksera i mielimy na piasek.
Wlewamy do nich rozpuszczone masło, mieszamy i powstałą masę
wykładamy na dno posmarowanej olejem i oprószonej mąką tortownicy o średnicy 23 cm.
Rozprowadzamy równo po dnie i dociskamy łyżką.
Wkładamy tortownicę do lodówki, na czas przygotowywania masy serowej.
Masa serowa:
Do miski wkładamy ser z wiaderka ( z pozostałych 100 gram można zrobić pastę serową :),
mascarpone, ścieramy skórkę z całej cytryny, wsypujemy cukier puder,
cukier waniliowy i zaczynamy miksowanie na wolnych obrotach.
Mieszając cały czas, wlewamy jogurt, dodajemy śmietanę, wsypujemy proszek budyniowy.
Nie przerywamy miksowania i wlewamy po kolei jajka.
Gdy tylko masa połączy się na gładki, puchaty mus,
odkładamy mikser, by jej zbytnio nie napowietrzyć.

Masę serową przelewamy do wyciągniętej z lodówki tortownicy i wkładamy do 190 stopni.
WAŻNE - 
Pod tortownicę wkładamy płaską blaszkę - u mnie forma na tartę, wypełnioną wrzątkiem.
Dzięki temu ciasto nie pęka i równomiernie wyrasta.
Po 10 minutach obniżamy temperaturę do 160 stopni
i pieczemy sernik około 60 minut.
Po tym czasie, jeśli środek nadal jest troszkę zapadnięty
i nie dorównuje brzegom, zmniejszamy temperaturę do 100 stopni
i dopiekamy tak długo, aż zrobi się równy, na brzegach rumiany, w środku jaśniejszy.
U mnie trwało to około 15 minut.
Wyłączamy piekarnik i nie otwieramy drzwiczek, przynajmniej przez godzinę.
Po tym czasie piekarnik uchylamy i czekamy aż ciasto wystudzi się całkowicie.
Sernik możemy schować do lodówki, wówczas nabierze bardziej kremowej konsystencji.
Można przechowywać go w temperaturze pokojowej,
wówczas jest delikatniejszy i bardziej puszysty.







wtorek, 24 marca 2020

Chleb z blachy bez zagniatania

Nadal w to nie wierzę.
Zerkam w bok.. nadal tam jest.
Bochen pachnącego chleba leży metr obok. Więc to prawda.. Upolowałam drożdże.
Kostki trzy.
Wytypowałam jeden sklep, w którym miałam dokonać zakupów
i wybrałam celnie.
Może dlatego, że byłam tam o względnie wczesnej porze,
przerażały tylko ceny, nie braki na półkach.
Czy czytając to za jakiś czas,
docenić zdołam to, że koszmar minął?
Piszę i zerkam na radiowóz pod oknem.
Policja dokonuje rytuału machania więźniom domowym
kwarantannie poddanym.
A ja, będąc jeszcze wolnym względnie obywatelem,
mój cenny drożdżowy łup wykładając
z torebki, postanowiłam - upiekę chleb.
Ciężki, zdrowy, pełnoziarnisty.
Dużą porcję, która przez kilka dni
zagwarantuje nam możliwość omijania piekarni.
I już odkrojona - nie piętka i nie kromka. Narożnik.
Chleb w sporej blaszce upiekłam, by kanapki miały formę płaskich kwadratów.
Idealnie się sprawdzi do pasty jajecznej z rukolą.
Nie. Nie mam rukoli.
Wyjście do sklepu po coś, na co po prostu mieliśmy ochotę,
było kwestią założenia butów.
Teraz to kwestia decyzji, czy warto ryzyko podejmować.
Nie podejmuję.
Sałata lodowa też jest w porządku.
Jeśli ma motywacja do upieczenia pachnącego bochenka,
również do Was przemawia, zróbcie to.
Jeśli nie przemawia - zróbcie to i tak.
Z nudów. Z przekory. Dla zabicia czasu.
Albo z powodu zamiłowania do dobrego, zdrowego pieczywa.
Nie powstrzymuję się więc przed umieszczeniem poniżej
przepisu na prosty i naprawdę smaczny chleb.
Bez zagniatania, bez długiego oczekiwania na wyrośnięcie.
Jeśli nie posiadacie zapasów mąki żytniej razowej
( z tym również może być problem, dziś na półce widziałam tylko orkiszową ),
wykorzystajcie po prostu zwykłą pszenną.

Poprosiłam córkę, by uczyniła przerwę w udawaniu,
że odrabia zdalnie zlecone zadanie.
Zaproponowałam skonstruowanie rozprawki.
O tym, czy w jej 11- to letnim pojęciu,
z chwil dotkliwej izolacji, możemy czerpać korzyści.
Wszystko, co napisała, określiłabym mianem karkołomnego planu.
Na pracę nad siłą swego charakteru i walkę z tym, co stanowi jej ograniczenia.
Trudne zadanie.
Ale mam świadomość, że nawet jeśli nic z tego nie uskutecznimy,
córka wie, że warto byłoby to zrobić.
A to dobry początek.
Choć to dziwnie zabrzmi, ale obawiam się,
że będziemy mieć sporo czasu, by popracować nad tym planem.

Składniki:
35 dag mąki pszennej
15 dag mąki żytniej razowej do wypieku chleba
15 dag pestek słonecznika  ( część można zastąpić dyniowymi )
3 dag drożdży
2 szklanki letniej wody + 3 łyżki do zaczynu
1 płaska łyżka soli
1 łyżeczka miodu
1 łyżeczka cukru

Wykonanie:
Zaczyn:
Do miski wkruszamy drożdże, zasypujemy cukrem, dolewamy łyżeczkę miodu
i trzy łyżki ciepłej wody. Mieszamy, przykrywamy miskę ściereczką
i odstawiamy na 15 min, by drożdże zaczęły pracować.

Do zaczynu przesiewamy obie mąki, dodajemy sól,
wlewamy wodę, wsypujemy pestki
i zaczynamy mieszanie drewnianą łyżką lub szpatułką.
Ciasto powinno być sprężyste, pulchne, ale półpłynne.

Miskę wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 50 stopni.
Po pół godzinie ciasto podwoi swą objętość.
Wyciągamy z piekarnika, ponownie mieszamy łyżką i przelewamy do formy.
Może być to duża keksówka, ale ja wykorzystałam
blaszkę o wymiarach 25 cm x 30 cm, posmarowaną olejem i obsypaną mąką.
Po pierwsze chciałam, by chlebek był płaski,
po drugie skróciło to czas wypiekania.
Posypałam wierzch płatkami owsianymi.

Foremkę wypełnioną ciastem odstawiamy pod przykryciem na 15 min,
by podrosło.
Nagrzewamy piekarnik do 220 stopni, wkładamy blaszkę,
po 10 minutach zmniejszamy temperaturę do 200 stopni.
Swojego płaszczaka piekłam 25 minut.
W mniejszej formie czas należy wydłużyć.

Po przestudzeniu wyciągamy z blaszki i kroimy w kwadraty, prostokąty
i przekładamy tym.. co znajdziecie w swych zasobach.
Niekoniecznie tym, na co macie ochotę.
Jest smaczny, miękki, pachnie pestkami i typowo razowym pieczywem.
Wszystko, co w nim się znajdzie, smakuje wyśmienicie.

Musze to dopisać.  Mąż wrócił do domu..z rukolą!!








niedziela, 22 marca 2020

Babka piaskowa z jabłkami i wkładką serową




Proponuję dziś babkę, upieczoną przez przypadek, spontanicznie.
Wypiek z cyklu improwizacji ratunkowych, godnych zapamiętania.
Z pełnym przekonaniem, po osobistym dokonaniu
obiektywnej oceny walorów smakowych - zachęcam.
Po degustacji dokonanej przez osoby nieświadome
testowania nowatorskiego dzieła
- polecam !!

Plan był inny  -  babka kajmakowa.
Kajmaku dwie puszki w szafce miejsce zajmowały,
bo w odwołanym zleceniu na tort urodzinowy miały się znaleźć.
Z wszelkimi okazjami do oficjalnych, w większym gronie planowanych,
spotkań przy torcie, na najbliższe ( realnie rzecz ujmując, nie tylko na najbliższe )
tygodnie pożegnać się powinniśmy.
Krzywa zachorowań nieprzerwanie pnie się w górę, powielamy dość wiernie
przebieg tego procesu na tym etapie we Włoszech, Francji, Hiszpanii.
Śledzę heroiczną walkę naszych służb ratunkowych, porządkowych,
pracowników służby zdrowia, pracowników instytucji,
bez których pogrążylibyśmy się w absolutnym marazmie.
Poczynania tych,  którzy z wiarą w drugiego człowieka,
w poczuciu zwykłej przyzwoitości i solidarności,
po prostu czynią dobro.

Nie potrafię tym samym pozostać niewzruszona
przejawami absolutnej, wyrachowanej ignorancji, podszytej kalkulacją.
Zakłamanych frazesów kierowanych do tych,
którzy już dawno zostali zaprogramowani
na odbiór prawdy jedynej i niepodważalnej.
To nie miejsce na wydumane teorie, o kwestie moralne się ocierające
- przecież czytacie przepis na babkę.
Niestety, nawet fakt jej powstania z epidemią jest związany.

Tak więc - w planach miałam kajmak.
Masa krówkowa w rondelku z masłem się rozpuściła.
I rondel szybko opuściła.
Nie wiem, czy aromat metalicznych orzechów laskowych,
to standardowy posmak masy z orzeszkiem na okładce.
Jeśli tak - strzeżcie się i omijajcie.

Jaja zostały wcześniej z cukrem w puch przemienione, wiec działałam szybko.
Jabłek kilka na stole, sera pojemnik w lodówce
( również miał trafić do wspomnianego tortu ),
siateczka promocyjnych cytryn - sztuk pięć,
olej niedawno zakupiony - sztuk jedna.
To nie bez znaczenia, gdyż przed moimi zakupami na taśmie do kasy,
w odległości bezpiecznej - dwumetrowej,
jechały dwie zgrzewki po sześć sztuk.
Przede mną,  jak założyłam - wielbiciel frytek,
również w odległości bezpiecznej, dwumetrowej.

Składniki:
forma na babę z kominem o średnicy 24 cm ( silikon - u mnie )
Ciasto:
160 gram mąki pszennej
60 gram mąki ziemniaczanej
3 duże jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
120 ml oleju
sok i skórka z dużej cytryny
4 pełne łyżki cukru
1 opakowanie cukru waniliowego
2 jabłka
cynamon

Masa serowa:
250 gram serka śmietankowego lub mascarpone
1 jajko
1 łyżka cukru
skórka z cytryny - pół łyżeczki
1 płaska łyżka budyniu waniliowego

Wykonanie:
Jabłuszka obieramy, kroimy w dość drobną kostkę,
mieszamy z łyżeczką cukru i szczyptą cynamonu
( jeśli lubicie jego posmak, to sypcie śmiało więcej ).

Przygotowujemy masę serową -
wszystkie składniki wkładamy do miseczki i energicznie
mieszamy na gładko - ja to zrobiłam widelcem.

Jajka wbijamy do miski, wsypujemy cukier i cukier waniliowy
i miksujemy na wysokich obrotach do uzyskania puszystej, jasnej piany.
Wlewamy sok z całej cytryny i dodajemy startą skórkę.
Cały czas miksując, powoli wlewamy olej.
Na koniec przesiewamy mąki z proszkiem
i krótko miksujemy na zmniejszonych obrotach,
tylko do połączenia się składników. Ciasto powinno być gęste.

Wsypujemy jabłka - jeśli puściły trochę soku, odciśnijcie je.
Mieszamy łyżką i połowę masy wykładamy do formy
z kominkiem o średnicy 24 cm.
Używam silikonowej, której nie muszę niczym natłuszczać i obsypywać.
Na ciasto wykładamy masę serową, rozsmarowujemy ją równo na całej powierzchni.
Wykładamy resztę ciasta z jabłkami, wyrównujemy.
Wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na 40 minut.
Baba powinna pięknie się zarumienić.
Zróbcie test patyczka, jeśli jest suchy - upieczone.
Studźcie babę w otwartym piekarniku przez 5 minut,
kolejne 15 minut na blacie kuchennym, po tym czasie wyciągnijcie z formy.
Cała kuchnia wypełniona będzie zapachem wanilii i jabłek.

Ja swoją oprószyłam tylko cukrem pudrem.
Babka jest taka delikatna, lekka, że ciężka polewa
- lukrowa lub jakakolwiek inna - przyćmiła by te walory.

W zasadzie nic wyszukanego, ale baba ma w sobie wiele różnych smaczków i struktur.
Lekkie ciasto, puszyste z uwagi na zawartość mąki ziemniaczanej.
Wilgotne jabłuszka idealnie rozłożone w cieście,
a środek wypełniony kremowym serkiem i jeszcze w bonusie chrupiąca skórka.
Niczego w nadmiarze, wszystko subtelne - wanilia, cytrynowe nuty, zapach cynamonu,
Bardzo przyjemne doznanie.
Trudno się nią nasycić, jest tak lekka.





Niezaprzeczalnie, nieodwołalnie,
już jest. Wiosna.
Nie dane nam się nią cieszyć.
Dane nam ją przeczekiwać.







środa, 18 marca 2020

Babeczka wiosennie szpinakowa

Mięciutka, aromatyczna o posmaku cytrynowym.
Nuta zieleniny nie wyczuwalna w jakimkolwiek stopniu.
Zdarzało mi się próbować ciast z kategorii  "opowieści z mchu i paproci" ,
w których szpinak był delikatnie wyczuwalny.
Mogło to przewrażliwionym przez przedszkolne traumy obiadowe przeszkadzać.
Tu - utajony zupełnie. Absolutnie.
Córka podejrzliwie zapytała, czy ten kolor
to zmiksowane kiwi albo skórka zielonego jabłka..
W najśmielszych fantazjach wypiekowych,
nie pomyślałam o zmasakrowaniu blenderem kiwi
i wkomponowaniu go w ciasto.
Kto wie, może to niedopatrzenie.
Jeśli zdarzy się, że kiwi zbyt długo zalegać na mym stole będzie..
Poeksperymentuję.
Zdam relację.
Albo i nie.

Wracając do podejrzliwości dziecka - powiedziałam, że owszem - kiwi.
Zjadła dwa plastry jeszcze ciepłej babki.
I wzięła do ręki przepis.  Przeczytała składnik nr 1.
Poprosiła o trzeci kawałek.
Więc - polecam nawet tym, którym składnik nr 1
przekreślał dotąd wszelkie szanse wypieku, na uznanie go za zjadliwy.
Ta baba jest pysznie cytrynowa, przez trawiasty kolor idealna na wiosenny stół.

Składniki:
150 gram mrożonego szpinaku
250 gram mąki pszennej
170 - 180 gram cukru
3 duże jajka
120 ml oleju
2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 duża cytryna
cukier waniliowy - paczuszka
cukier puder do posypania wypieku

Wykonanie:
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni.
Szpinak rozmrażamy, odsączamy na sitku.
Ja wykorzystałam liściasty
( w czasach pandemii problematyczne okazało się zakupienie szpinaku rozdrobnionego ).
Do miski wlewamy olej, dodajemy do niego szpinak
i włączamy blender - miksujemy całość na gładką, zielona pulpę.

Do drugiej miski wbijamy jajka, wsypujemy cukier, cukier waniliowy,
skórkę startą z całej cytryny i miksujemy na puszystą , jasną masę - przynajmniej 5 minut.

Do ubitych jaj dodajemy zmiksowany z olejem szpinak,
sok wyciśnięty z całej cytryny
i znów miksujemy do połączenia.
Przesiewamy na raz mąkę z proszkiem do pieczenia,
szybko miksujemy na najniższych obrotach, tylko do połączenia składników.
Przelewamy ciasto do formy na babkę - keksowej o wymiarach 12 cm / 28 cm,
lub do formy z kominem o średnicy około 24 cm ( jak u mnie tym razem ).

Pieczemy około 45 minut w 180 stopniach,
po tym czasie sprawdzamy patyczkiem - jeśli jest suchy,
wyłączamy piekarnik.
Babeczkę zostawiamy w nim 5 minut i wyciągamy do wystudzenia.
Z formy natomiast wyciągamy po 15 minutach.
Po zupełnym wystudzeniu, wypiekowi dobrze zrobi
posypanie cukrem pudrem, który efektownie kontrastuje z kolorem ciasta.

Chciałam podzielić się kawałkiem tego trawiastego dzieła
z dawnymi współpracownikami.
A oni odizolowani od świata i wirusów w koronie,
za zamkniętymi drzwiami swą rolę pełnią.
W spirytus, termometry, maseczki uzbrojeni. Jak większość z nas.
Ja również za swym biurkiem w izolacji pozostaję.
Uprawniony posłaniec z przepustką,
łącznik ze światem tak odmiennym od tego,
w którym dotąd wypełnialiśmy nasze obowiązki,
moją zieloną przesyłkę dostarczył do miejsca docelowego.
To brzmi, jak scenariusz filmu.
Niestety nim nie jest. Uważajcie na siebie.








niedziela, 15 marca 2020

Sernik gotowany z jabłkami - warstwowy


Dziś bez oka przymrużenia.
To czas oczu szeroko otwartych.
Epidemia wgryzła się już w każdy element naszego życia.
Za oknem piękny świt.
Prognozy na nowy tydzień równie piękne.
Luksusowa byłaby beztroska skupienia się
na namacalnej bliskości wiosny,  już nie będącej złudzeniem.
Tymczasem złudzeniem wydaje się rzeczywistość,
w której staramy się odnaleźć.
Zapadają radykalne decyzje,
wyznaczane są kolejne konieczne ograniczenia.
Środki bezpieczeństwa wciąż są trudne do oswojenia.
A jednak reagujemy z pełnym zrozumieniem, akceptacją.
Podporządkowanie się im, to scenariusz na najbliższe dni, tygodnie.
Miesiące?
Wyzwaniem - nie skupianie się na tym, co nieodwracalne.
Przed nami bolesne, wymagające przewartościowania swych punktów odniesienia chwile.

Wczoraj dość wcześnie weszłam do marketu.
Przede mną,  w długiej kolejce starsza kobieta.
Zapewne chciała uniknąć tłumów.
Może miała nadzieję, że wcześniej towar dowieziono.
W jej koszyku kilka konserw i kilka butelek wody mineralnej, tej małej.
Więcej nie dałaby rady donieść do domu.
I wiele więcej na półkach nie znalazła.
Słyszę o samozwańczej pomocy studenckiej, harcerskiej, sąsiedzkiej.
W przemyślany i odpowiedzialny sposób ludzie się wspierają,
współpracują, spotykają. A raczej nie spotykają.
Celebryta kwarantannę przechodzący wspomniał,
by wykorzystać ten czas na to, na co zazwyczaj go skąpimy.
To zbyt proste. Dziś wydaje mi się, że nic nie jest proste.

Ale fakt, mam czas by spokojnie napisać to, co powyżej.
Miałam czas, by upiec dość pracochłonne ciasto serowo - jabłkowe.
Z ostatniego wiaderka sera twarogowego,
który znalazłam w sklepie w piątek.

Składniki:
Biszkopt:
Waniliowy z czterech jaj z waszego sprawdzonego przepisu
lub z polecanej już przeze mnie nie raz
gotowej mieszanki do wypieku biszkopta firmy Delecta.
Masa jabłkowa:
3 duże jabłka
1 1/2 paczki galaretki cytrynowej lub agrestowej
Masa serowa:
500 gram twarogu sernikowego wiaderkowego
3 jajka "L"
2/3 szklanki cukru
1 tabliczka białej czekolady
1 1/2 paczki budyniu waniliowego
1 szklanka mleka

Wykonanie:
Obrane jabłka ścieramy na tarce o grubych oczkach,
przekładamy do rondla i gotujemy przez 5 - 10 minut, aż zmiękną.
Ściągamy z palnika, wsypujemy galaretki,
mieszamy dokładnie do ich rozpuszczenia,
odstawiamy do przestudzenia i lekkiego stężenia.

Ser wkładamy do większego garnka, wsypujemy cukier,
wbijamy jajka i mieszamy trzepaczką na gładko,
możemy posłużyć się mikserem.
Białą czekoladę rozpuszczamy w mikrofalówce lub kąpieli wodnej,
wlewamy do podgrzewanej masy i łączymy dokładnie mieszając.
Proszek budyniowy rozpuszczamy w mleku
i wlewamy do wrzącej masy serowej.
Szybko i energicznie mieszamy, by nie powstały grudki.
Odstawiamy do przestudzenia.

Biszkopt przecinamy na trzy blaty.
I przekładamy :
Na pierwszy blat wykładamy 1/2 masy serowej ( może być letnia ),
na masie rozkładamy równą warstwą 1/2 ilości jabłek w galaretce.
Przykładamy drugi blat, dociskamy.
Nakładamy drugą część masy serowej, wyrównujemy.
Rozkładamy resztę jabłek tak, by pokryły całą powierzchnię ciasta.
Na jabłka wykładamy ściętą górę biszkopta,
przyklejamy ją dociskając do brzegów ciasta.

Polewa czekoladowa:
1/4 kostki masła
1 łyżka kakao
2 łyżki mleka
2 łyżki wody
3 łyżki cukru

Wszystkie składniki zagotowujemy w rondelku.
Odstawiamy na chwilkę i polewamy wierzch sernika.

Ciasto wkładamy do lodówki, by masy zastygły.
Proponuję poczekać z degustacją na kolejny dzień,
niech ciacho ma czas by stężeć i się "przegryźć".
Ja czekałam. Na drugi dzień wykrojony słuszny kawał -
w ramach antywirusowej samopomocy sąsiedzkiej-
zaniosłam piętro wyżej. Wróciłam z trzema słoikami przetworów.
Dziękuję pani Halino! Wykorzystam :)







Trudno odmówić sobie spaceru
w taka pogodę jak dziś.
Powalone drzewo na naszej drodze,
Podobne do moich wasze skojarzenie?


czwartek, 12 marca 2020

Babka cytrynowa z mlekiem w proszku


Rozpoczął się okres wyszukiwania receptur na babki.
Ze sprawdzonych źródeł i tych jeszcze nieprzetestowanych.
Przepis zamieszczony poniżej, jeszcze wczoraj
zaliczał się do tych ryzykownych.
Niniejszym, oficjalnie zapisuję go do kategorii - odkrycie.
Kategorii - rewelacja.
Kategorii - wrócę do niego nie raz.
Autorce przepisu zamieszczonego w jednej z kieszonkowych gazetek sezonowych,
dałam kredyt zaufania,  intuicja mnie nie zawiodła.
Nie piekłam dotąd takiej baby.
Uległam pokusie, gdy czytając składniki dotarłam do punktu
- mleko w proszku.
Lubię w każdym wydaniu. Smak dzieciństwa.
Wykonanie dość proste, powinien poradzić sobie z nim każdy,
kto wczyta się w poniższe wskazówki.
Babka śliczna z rumianą lśniącą skórką.
Nie widziałam sensu w jej upiększaniu,
natomiast polewa lukrowa lub cukier puder jak najbardziej byłyby na miejscu.
Delikatnie cytrynowa i mleczna nuta subtelnie rozpływa się po podniebieniu.
Lekka i miękka.
Wypiek dogodzi wszystkim, bez względu na upodobania.

Rozwodząc się nad zaletami babeczki, słucham programów informacyjnych.
Zapadła decyzja o zamknięciu szkół, uczelni wyższych, przedszkoli. 
Odwołano imprezy masowe. Zamykane są urzędy.
Śledzimy statystyki i słuchamy tych, którzy nas edukują i uświadamiają. 
Niektórzy z nas pozostają jak przypuszczam - na etapie zachowawczego optymizmu
i uśmiechania się na widok żartobliwych memów.
We mnie optymizmu coraz mniej.
Trudno przewidzieć przebieg kolejnych dni, tygodni. 
Dbajmy o siebie, dbajmy o naszych najbliższych. 
Nie ignorujmy zaleceń tych, którzy są w tej kwestii mądrzejsi od nas. 
Ograniczając zakres naszej dotychczasowej aktywności tam, gdzie to wskazane..
korona nam z głowy nie spadnie. Prawda?
Dziś jeszcze uważam, że szaleńcze zapasów czynienie może nie jest koniecznością, chociaż.. 
w osiedlowym sklepie skończył się ryż.
Starszy pan w kolejce przede mną kupił 4 kg kabanosów.
Kupiłam dwa kg mąki. Cukru też.

Składniki:
100 gram masła
380 gram mąki pszennej
100 gram mleka w proszku
300 gram cukru
4 duże jajka
1 szklanka mleka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki cukru waniliowego
szczypta soli
sok i skórka starta z dużej cytryny

Wykonanie:
Ścieramy skórkę z cytryny i wyciskamy sok.
Do rondelka wlewamy mleko, dodajemy masło 
i rozpuszczamy na delikatnym ogniu. 
Gdy masło rozpuści się zupełnie, wsypujemy mleko w proszku 
i mieszamy, by dokładnie połączyło z płynną masą. 
Odstawiamy do wystudzenia.
Jajka wbijamy do miski i ubijamy z cukrem na gęsty, biały krem, co trwa około 5 minut.
Wlewamy sok cytrynowy ze skórką. 
Cały czas miksując,
naprzemiennie przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia
i wlewamy przestudzone mleko.
Miksujemy tylko do połączenia się składników.
Masa nie będzie gęsta - powinna mieć konsystencję płynnej śmietany i być puszysta.
Przelewamy ją do formy na babkę z kominem - u mnie silikonowa o średnicy 26 cm.

Wstawiamy do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na około 45 minut.
Ja po 35 minutach przykryłam babę folią aluminiową, 
bo niepokojąco się przyrumieniła.
Sprawdzamy patyczkiem, czy ciasto jest wypieczone. 
Jeśli tak, zostawiamy w wyłączonym piekarniku przez kilka minut, 
wyciągamy i studzimy. 
Z formy wyciągamy po 15 - 20 minutach. 
Wkroiłam się w jeszcze delikatnie ciepłą - poezja.
Na drugi dzień nadal zachwyca miękkością.
Jeśli szukacie idealnego przepisu na babę, bohaterkę wielkanocnego stołu - oto ona.
Jeśli macie ochotę na kawałek delikatnej babeczki
do herbatki dziś wieczorem, szkoda czasu i oczu na szukanie innego przepisu.
Smacznego. I zdrowia, przede wszystkim.













sobota, 7 marca 2020

Chałeczka plasterkowa ( segmentowa )

W kilku zdaniach przekonam Was do zrobienia tego drożdżowiaka.
Z drożdżami walczę często, w wyniku czego powstają chałki
miękkie, puszyste, wysokie, płaskie, plecione i zwijane.
Suche o strukturze chlebka, z domieszką mąki pełnoziarnistej, razowej, żytniej.
Przekładane, z owocami, dżemami, posypkami.
Struktura i jakość ciasta drożdżowego zależy od wielu czynników.
Rodzaju tłuszczu i jego ilości, zawartości jaj, lub samych żółtek.
Długości i sposobu wyrabiania ciasta. I jego wyrastania.
O atmosferze nie wspomnę - nerwy schowajcie wiecie gdzie..
drożdże wszystko wyłapią paskudy.

Ta plasterkowa chałeczka - przy tak niewielkiej zawartości masła, jaj
 - w strukturze i delikatności dorównuje tym,
z wielu żółtek i sporej ilości tłuszczu.
Jest miękka, o zwartej strukturze. Smakuje solo i z dodatkami.
Banalnie prosta do zagniecenia.
Wymaga wykorzystania tylko jednej miski
-  niej rośnie zaczyn, w niej ciasto się zagniata i wyrasta.
Dla mnie, to jeden z tych wypieków przypisanych niedzielnym porankom.
Od poniedziałku do piątku - jeśli przetrwa,
odkrajam plasterek po plastrze.
Do szybkiego przegryzienia przy wypijanej przed wyjściem z domu kawie.
Pyszne, proste ciasto drożdżowe.
Pachnie świętami.
Już całkiem niedługo dane nam będzie cieszyć się tym,
co radosne alleluja wnosi w nasze życie.
Jeden z gipsowych królików sprezentowany mi wczoraj,
już zajął miejsce bożonarodzeniowego krasnala.
Za wcześnie? Może.

Składniki:
2 szklanki mąki
( ja 1/2 szklanki zastąpiłam mąką pełnoziarnistą )
4 łyżki cukru
2/3 szklanki letniego mleka
3 łyżki masła
2 dag drożdży
szczypta soli
1 jajo rozbełtane z dwoma łyżkami wody

Wykonanie:
Do dużej miski wykruszamy drożdże,
zasypujemy je 2 łyżkami cukru i rozcieramy.
Dolewamy letnie mleko, dodajemy 2 łyżki mąki.
Zaczyn mieszamy i odstawiamy pod przykryciem na około 15 minut.
Gdy drożdże zaczną pracować i zaczyn " ruszy ",  przesiewamy do niego mąkę, sól, wsypujemy resztę cukru i wlewamy jajko wcześniej rozbełtane w szklance z wodą.
Zaczynamy zagniatać i wlewamy rozpuszczone masło.
Ciasto zagniata się momentalnie w gładką, nielepiącą się do dłoni kulę.
By było delikatne i pulchne, pomęczcie się z gnieceniem, tak przynajmniej z 5 minut.
Gotową kulę odstawiamy w misce do wyrośnięcia,
do piekarnika nagrzanego do 40 stopni - wystarczy na 30 minut.

Po tym czasie wykładamy ją na blat posypany mąką
lub wyłożony silikonowa podkładką ( sprawdza się rewelacyjnie ).
Rozwałkowujemy na prostokąt, o rozmiarach około 40 cm na 25 cm, o grubości 1 cm.
Posypujemy słodkim kakao i cukrem trzcinowym
( można dodać cynamon do tego zestawu ).
Przecinamy placek ostrym nożem wzdłuż na pół, a w poprzek na cztery części.
Powstanie osiem kwadratów.
Składamy je, nakładając jeden kwadrat na drugi, po cztery na jeden stosik.
Oba stosiki przekrajamy na pół,
wkładamy bokiem do keksówki - patrz załączone zdjęcie.
Keksówkę wkładamy ponownie do piekarnika, nagrzanego do 40 stopni.
Czekamy, aż ciasto wyrośnie ponad foremkę
 - to również trwa około 20 - 30 minut.
Zwiększamy po tym czasie temperaturę
do 180 stopni  i pieczemy na złoty kolor, przez 30 minut.
Gotowe. Wyciągamy. Studzimy.
Segmenty chałeczki odrywamy albo kroimy nożem na równe kromki.




















wtorek, 3 marca 2020

Sernik na zimno z czekoladą i śmietanowym wierzchem




Bardzo prosty w wykonaniu, dwupoziomowy, aksamitny.
Na biszkoptowym spodzie, kremowa masa z białej czekolady i twarogu.
Piętro wyżej delikatna jak puch warstwa bitej śmietany z pokruszonymi bezami.
Jeśli przetestujecie ten przepis, będziecie do niego wracać.
Bo jest bajecznie prosty w wykonaniu.
Przy krojeniu masa nie przylepia się nadmiernie do noża,
trzyma się wzorcowo na talerzyku.
Ser ścina się do idealnej konsystencji
dzięki zawartości masła i białej czekolady ( nie zawiera w sobie żelatyny ).
Nie wymaga dodawania cukru, choć na miano light nie zasługuje bynajmniej.
Sernik pięknie prezentuje się przed i po rozkrojeniu.
Dlatego wcielił się w rolę ciasta urodzinowego.
Jutro mego maratonu urodzinowego etap kolejny,
aktualnie piszę i co kilka minut zerkam do lodówki, czy dżem ananasowy zaczyna tężeć.
Powtórka z rozrywki.

Składniki:
Spód biszkoptowy:
Można wykorzystać okrągłe gotowe biszkopty.
Mój spód ponownie niechlubnie powstał
z gotowej mieszanki do wypieku biszkopta Delecta
 - użyłam połowy paczuszki.
Jak już wspomniałam przy okazji przepisów na tort z cytryną i maliną w tle,
biszkopt ten jest bezawaryjny - wychodzi zawsze i jest naprawdę smaczny.
Z uwagi na taśmową ostatnio krzątaninę przy wypieku tortów i serników,
spieszyłam się.
Oczywiście posiadając czas i dobre chęci,
możecie podejść ambitniej do tematu biszkoptowego,
wyciągnąć dwa jajka z lodówki
i upiec wzorcowy puchaty autorski biszkopcik.
Poncz: sok z połowy cytryny, woda i cukier - łącznie 1/2 szklanki płynu.

Masa serowa:
500 gram tłustego twarogu wiaderkowego
300 gram białej czekolady
100 gram masła
3 łyżki mleka lub słodkiej śmietany 30 %
3 łyżki kwaśnej śmietany 18 %
skórka starta z połowy cytryny
szczypta soli
1/2 słoiczka dżemu ananasowego
1/2 opakowania galaretki ananasowej lub cytrynowej
Masa śmietanowa:
1 i 1/2 kubeczka śmietany kremówki 30 % - tj. 300 gram
1/2 opakowania galaretki ananasowej lub cytrynowej
okrągłe beziki - około 6 - 8 sztuk

Wykonanie :
Zaczynamy od rozpuszczenia w rondelku dżemu ananasowego -
do gorącego wsypujemy galaretkę, mieszamy do jej rozpuszczenia.
Przelewamy masę do małej miseczki i wkładamy do lodówki, by zaczęła tężeć.
Drugą połowę galaretki rozpuszczamy w 1/2 szklanki gorącej wody
i również wkładamy do lodówki, by była zimna.
W większym rondelku, na małym ogniu rozpuszczamy masło.
Dodajemy mleko lub śmietankę, połamaną na kosteczki białą czekoladę,
zestawiamy z palnika i mieszamy do zupełnego jej rozpuszczenia.
Następnie dodajemy kwaśną śmietanę 18 %, mieszamy na gładko.

Do większej miski wkładamy twaróg, ścieramy skórkę z cytryny,
dodajemy szczyptę soli i miksujemy.
Powoli dolewamy rozpuszczoną czekoladę z masłem,
mieszamy mikserem do uzyskania kremowej konsystencji masy.
Wkładamy miskę do lodówki by nieco stężała.

Biszkopt lub biszkopciki w tortownicy nasączamy
obficie ponczem z soku z cytryny, wody i cukru.
Przy zapiętej obręczy tortownicy wykładamy połowę masy serowej.
Na masie delikatnie wykładamy łyżką,
miejsce w miejsce, na całej powierzchni tężejący dżem ananasowy.
Na dżem wykładamy drugą połowę masy serowej.
Wyrównujemy i wkładamy ciasto do lodówki.

Śmietanę kremówkę ubijamy na sztywno.
Wlewamy cieniutkim strumieniem płynną,
ale już tężejąca drugą połowę galaretki ananasowej.
Miksujemy - śmietana powinna być bardzo sztywna i gęsta.
Odkładamy mikser i wkruszamy do śmietany beziki.
Mieszamy dokładnie i wykładamy na masę serową
Wierzch można przyozdobić pokruszonymi pozostałymi bezikami.
Obramowanie zrobiłam z niewykorzystanego bezika
pokruszonego na piasek z czekoladowym herbatniczkiem.

Wspomnę jeszcze tylko, że dodatek ananasa w dżemie
i galaretce w warstwie śmietanowej,  to strzał w dziesiątkę.
Dodaje rześkości, wyrazistości.
Jest idealnym dopełnieniem wyjątkowości tego ciasta.
I wyjątkowości chwil, w których będziecie się nim dzielić.
Mnie to ponownie czeka jutro.
Spotkanie w miejscu za którym tęsknię,
z ludźmi których brakuje mi na co dzień.
Hurra.