wtorek, 28 stycznia 2025

Torcik waflowy z masą czekoladową

Dziś ulubiony tort dziadka. 
I jego wnuczki też, choć ona woli masę cytrynową - pomiędzy piętrami wafli.
Ale dziś czekolada, bo to był tort na Dzień Dziadka.
Za mną już kilka prób - starań odtworzenia naszego tradycyjnego piszingera, 
którego smak wciąż mam w pamięci, a przepis przepadł.
Dzisiejsza próba - chyba najbardziej zbliżyła mnie do wspomnień sprzed lat.
Wyjątkowe ciasto, choć tak banalne w wykonaniu.
Opakowanie świeżych, dwukolorowych okrągłych wafli, 
masa z kilku dobrej jakości składników, noc w lodówce pod ciężarem 
i nic ponadto. Efekt rewelacyjny.
Polecam serdecznie!

Składniki:
1 opakowanie okrągłych wafli tortowych 
( u mnie dwusmakowe - kakaowe i waniliowe )
300 gram dobrej jakościowo czekolady ( poł na pół gorzka i mleczna )
100 gram masła
3 łyżki śmietanki 30 % lub 100 ml pełnotłustego mleka
szczypta soli
3 łyżki cukru pudru
2 pełne łyżki gorzkiego kakao

Wykonanie:
Do rondelka lub mniejszego garnka wkładamy 
połamaną na kosteczki czekoladę, masło i podgrzewamy 
na niewielkiej mocy palnika cały czas mieszając, 
do momentu rozpuszczenia i połączenia się składników. 
Wsypujemy cukier puder, szczyptę soli, kakao i wlewamy mleko lub śmietankę,
podgrzewamy mieszając, aż powstanie jednolita, gładka, gęsta masa kakaowa.
Odstawiamy garnek z palnika i studzimy mieszając co jakiś czas.
Masa nie musi być zupełnie przestudzona przed wykładaniem na wafle.
Składanie torcika:
Na blacie rozłóżcie spoty kawałek folii aluminiowej,
na tyle długi, by można było owinąć nim cały torcik po przełożeniu masą.
Na folii kładziemy pierwszy wafel - smarujemy kilkoma łyżkami masy, 
rozprowadzając ją bardzo dokładnie, miejsce w miejsce. 
Rozplanujecie ilość nakładanej masy tak, by wystarczyło 
na wszystkie waflowe piętra - w tej samej proporcji.
Posmarowany wafel przykrywamy drugim - dociskamy, 
wykładamy ponownie masę, przykładamy kolejnym waflem 
i tak do wyczerpania wszystkich wafli. 
Powierzchni nie smarujemy masą. 
Gotowy torcik owijamy folią 
i wkładamy do lodówki na kilka godzin, najlepiej na całą noc.
By masy lepiej związały całość - dobrze na torciku położyć coś cięższego, 
i docisnąć go na czas zastygania.  
Na drugi dzień torcik kroimy - w paski, kwadraty lub trójkąty. 
Powinien być idealnie miękki, zwarty i i dobrze poddawać się krojeniu.
Smak - czekoladowy, kakaowy, głęboki.
Przepis jest tak prosty i efektowny jak niewiele innych, jakie znam.
Torcik waflowy, piszinger, to dla wielu smak kojarzony z dzieciństwem.
Polecam tęskniącym, by porozpływać mogli się w tych smakach sprzed lat.
Smacznego!!








piątek, 24 stycznia 2025

Kruche rogaliki na maślance i miodzie



Jeśli skuszę Was tym przepisem, myślę, że będziecie 
zaskoczeni rezultatem  - ja byłam. 
Spodziewałam się troszkę innego rodzaju wypieku, 
z uwagi na dodatek nietypowych składników.
Maślanka, miód zamiast cukru, mleko w proszku.
Zagniecione, schłodzone, rozwałkowane i upieczone - 
to ciasto w niczym nie ustępuje tradycyjnemu, kruchemu, maślanemu.
Dla mnie osobiście - delikatniejsze, subtelniejsze.
Polecam, przetestujecie - idealna propozycja na rozpoczęty weekend.
Jako nadzienia użyłam marmolady, ale tu - pełna dowolność.
Rogaliki są pyszne jeszcze ciepłe, po przestudzeniu zachowują kruchość.
Na drugi dzień również, choć u mnie przetrwał wyłącznie ten jeden, 
schowany, odłożony, bym mogła sprawdzić i niniejszym to potwierdzić :)

Składniki:
proporcje na około 12 sztuk

1 szklanka mąki pszennej ( około 150 gram )
50 g miękkiego masła 
1 jajko
1 łyżka maślanki
1 pełna łyżka mleka w proszku
1 łyżka miodu
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Nadzienie według uznania ( np. marmolada, krem czekoladowy, powidła )

Wykonanie:
W większej misce łączymy mąkę, mleko w proszku i proszek do pieczenia.
Dodajemy miękkie masło i rozcieramy palcami - do powstania kruszonki.
W osobnym naczyniu roztrzepujemy jajko z miodem i maślanką
i wlewamy mieszankę do suchych składników.
Początkowo całość możemy mieszać widelcem lub łyżką, 
po chwili zacznijcie zagniatać dłonią, 
do momentu, aż ciasto stanie się gładkie i elastyczne. 
Jeśli będzie zbyt suche, dodajcie odrobinę mleka.
Z wyrobionego ciasta formujemy kulę, zawijamy w folię spożywczą 
i wkładamy do lodówki na około 30 minut.
Schłodzone ciasto wyciągamy na blat podsypany mąką
i rozwałkowujemy na cienki okrąg ( około 2 - 3 mm grubości ).
Następnie dzielimy go na 8 - 12 trójkątów, jak pizzę.
Na szerokim końcu każdego trójkąta umieszczamy 
niewielką ilość nadzienia - u mnie marmolada wieloowocowa.
Zwijamy każdy trójkąt, zaczynając od szerokiego końca 
w kierunku wierzchołka, formując rogalik.
Jeśli ciasto wyda się wam zbyt łamliwe i kruche 
- nie przejmujcie się, uparcie formujcie rogale.

Rogaliki układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, 
pozostawiając między nimi niewielkie odstępy.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni, 
bez termo - obiegu, grzanie góra - dół, przez 15 - 20 minut, aż będą złociste.
Po wystudzeniu oprószamy cukrem pudrem.
Przyznam, że kruchość i lekkość tych rogalików jest zaskakująca, 
byłam przekonana, że dodatek maślanki i mleka w proszku sprawi, 
że struktura ciasta będzie miękka, porównywalna do drożdżowej 
lub tej z dodatkiem ugotowanych ziemniaków.
Ale nie - to kruche, rumiane, pachnące śmietanką ciasteczka.
Smacznego!








niedziela, 19 stycznia 2025

Piernik z suszonymi figami

Jeszcze raz pierniczek.
Na pozór podobny do tych, których wiele w Kronice.
A jednak troszkę indywidualista, 
bo jak żaden z poprzedników - z suszonymi figami.
Bez orzechów, bez czekolady, bez polewy.
Piernik z przeznaczeniem do długiego przechowywania,
by z każdym kolejnym dniem stawał się lepszy. 
Miękki, nie wilgotny, ale nie przesuszony.
Doskonały do krojenia w plastry grubsze i cieńsze.
Wyjątkowego aromatu dodają mu suszone owoce, 
kakao gwarantuje czekoladowy posmak i piękny kolor, 
miód i korzenne przyprawy - trwałość. 
Trwałość tak naprawdę - to niewielka zaleta, 
przy podanych proporcjach pierniczek zniknie,
kromka po kromce, w kilka mroźnych poranków. 
Zapraszam!

Składniki:
proporcje na keksówkę o długości 20 cm

200 gram mąki pszennej 
( można część - 50 gram, zastąpić mąką żytnią typ 720 )
100 gram cukru 
100 gram masła ( roztopionego i lekko ostudzonego )
2 jajka rozmiar L
1/2 szklanki mleka  (około 125 ml )
2 łyżki płynnego miodu
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżeczki przyprawy do piernika
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
1 pełna łyżka gorzkiego kakao
garść suszonych fig lub innych suszonych owoców
( pokrojonych w drobną kostkę )

Wykonanie:

Zaczynamy od owoców - figi kroimy na drobne kawałki. 
Jeśli nie przepadacie za suszonymi figami, 
doskonale sprawdzą się suszone śliwki lub daktyle.
Ze smakiem piernika idealnie komponować będzie się również
drobno pokrojona gorzka czekolada, lub czekoladowe groszki.
W jednej misce łączymy mąkę, proszek do pieczenia, 
przyprawę do piernika, cynamon, sól i kakao.
W drugiej, większej misce ubijamy jajka z cukrem, 
do momentu uzyskania jasnej, puszystej masy.
Dodajemy płynny miód, ostudzone roztopione masło i mieszamy do połączenia.
Wlewamy mleko i ponownie całość delikatnie mieszamy.
Następnie do jednolitej, mokrej masy dodajemy wymieszane 
suche składniki - stopniowo, mieszając szpatułką po każdym dodaniu, 
aż uzyskamy gładką, kremową, dość gęstą masę.
Na końcu dodajemy pokrojone figi ( lub inne wybrane owoce ),
równomiernie rozkładamy je w masie mieszając łyżką lub szpatułką.
Gotowe ciasto przekładamy do keksówki 
wyłożonej papierem do pieczenia ( ja piekłam w silikonowej ).
Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 170 stopni ( grzałka góra - dół )
i pieczemy przez około 40 - 50 minut, aż wierzch stanie się 
ciemno - czekoladowy, a patyczek wbity w środek ciasta wyciągniemy suchy.
Po upieczeniu ciasto pozostawiamy w piekarniku około 5 minut, 
wyjmujemy i odstawiamy do całkowitego ostygnięcia.
Świeży jest doskonały - miękki, wyrazisty w smaku, 
ma idealną strukturę, jest zwarty ale absolutnie nie gliniasty.
Zawinięty w papier, folię lub w szczelnym pojemniku 
może być przechowywany przez długi czas.
Polecam wszystkim, którzy nadal nie czują przesytu 
wypiekami korzennymi, rozgrzewającymi w ciemne poranki, 
rozpoczynane drapaniem zaszronionych szyb w samochodach.
Kromeczka piernika jest pyszna sama w sobie, 
ale idealnie nadaje się do posmarowania 
serkiem kanapkowym, ulubionym kremem, miodem. 
A przepis naprawdę szybki, nie wymaga wielkiego nakładu pracy i umiejętności.
Smacznego!







sobota, 11 stycznia 2025

Puszyste zawijasy z serkiem waniliowym

Upiekłam trzy dni temu.
Pomysł na te ciasteczka zaczerpnięty dość dawno, z krótkiego, 
przypadkiem wyświetlonego filmiku na You Toube. 
Autor w lawinie wyświetleń gdzieś mi umknął. 
Tak, czy inaczej, jestem wdzięczna za inspirację. 
Ciasteczka są pyszne, lekkie, waniliowe. 
Tak puszyste, że kilka z nich przekroiłam 
i posmarowałam masłem i miodem. Jak mini bułeczki. 
Na trzy kęsy każda, dlatego z proporcji, które podaję 
upieczecie zawijasków tyle, że trudnym będzie 
przechowanie choć kilku na kolejny dzień.
Ja zostawiłam trzech wybrańców, by przetestować ich trwałość 
i możliwość ponownego odgrzewania.
Więc już mam pewność, że śmiało można upiec więcej 
i przechować dzień lub dwa w zamkniętym pojemniku.
Odświeżone w air fryerze, smakują jak ponownie wyciągnięte 
z piekarnika, zaraz po upieczeniu.
Do wykonania ciasteczek wystarczy miska, trzepaczka ręczna, 
przygotowanie ciasta to kwestia kilku minut.
Sprawdzą się jako małe dodatkowe "coś" do śniadaniówki szkolnej 
i lekka przekąska w dowolnym momencie dnia.
Polecam - ja jutro z niedzielnego rana znów będę zawijać,
choć może nadam im inny kształt..:)

Składniki:
wszystkie w temperaturze pokojowej
proporcje na około 20 ciasteczek

120 gram serka homogenizowanego waniliowego
1 jajko
50 ml oleju roślinnego
3 łyżki cukru - u mnie trzcinowy
1 łyżeczka cukru waniliowego
szczypta soli
260 gram mąki pszennej tortowej
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Wykonanie:
Jajko wbijamy do większej miski, wsypujemy cukry,
miksujemy mikserem lub ubijamy trzepaczką do spienienia 
i zupełnego rozpuszczenia się cukrów.
Dodajemy serek waniliowy - mieszamy do połączenia, 
wlewamy olej i ponownie mieszamy.
Do jednolitej masy waniliowej przesiewamy na raz mąkę pszenną,
wcześniej wymieszaną z proszkiem do pieczenia i szczyptą soli. 
Mieszamy wszystkie składniki początkowo łyżką, 
kończymy zagniatanie dłonią - powinniśmy wyrobić gładkie, 
lekkie, elastyczne ciasto. W razie potrzeby - dosypujemy troszkę mąki.
Ciasto przykrywamy ściereczką i odkładamy na około 20 minut.
Po tym czasie zaczynamy formowanie zawijasów -
odrywamy z ciasta kawałeczki wielkości dużego orzecha włoskiego
i rolujemy na cienki, wąski wałeczek o długości około 15 cm, 
grubości 5 mm ( jak wam wygodnie - można w dłoniach, 
można na blacie podsypanym mąką ),
następnie wałeczek zwijamy, rolujemy, tworząc ciasteczko 
w kształcie małego ślimaczka, mini cynamonki.
Zrolowane ciasteczka kładziemy na blachę wyłożoną papierem 
do pieczenia i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, 
bez termoobiegu, grzanie góra - dół, na około 15 - 20 minut. 
Ciasteczka są gotowe, gdy zarumienią się z wierzchu 
i zaczną intensywnie pachnieć wanilią.
Upieczone wyciągamy do przestudzenia, 
po 5 minutach przekładamy na talerz.
Są rewelacyjne na ciepło, jak małe bułeczki scones, 
lekkie, puszyste i delikatne.
Polecam serdecznie - wanilia działa kojąco, nawet w styczniową śnieżycę 
i absolutny brak kolorów, poza odcieniami szarości. 
Odsłoniłam przed momentem okno - nawet tych odcieni niewiele dziś.







niedziela, 5 stycznia 2025

Miodowa chałka śniadaniowa z suszonymi śliwkami


Mam teraz czas, by dać jej czas - częsta myśl, 
gdy w niedzielę kieruję pierwsze kroki w stronę ekspresu.
Oczywiście myśl dotyczy drożdżówki i czasu
na wszystkie etapy gwarantujące, że będzie taka, jak powinna.
Wyrośnięta, puszysta, pachnąca słodko, drożdżowo i domowo.
Dziś rano dodatkowo zmotywował mnie mróz, 
by zacząć dzień skubaniem ciepłej, grubej, drożdżowej kromki.
Tym razem z odrobiną cynamonu i suszonych śliwek.
Przy takim śniadaniu lodówkę wystarczy otworzyć tylko raz,
po to by wyciągnąć masło. Niczego dodatkowo nie potrzeba.
Dzisiejsza chałka ma prosty skład, 
szybko się wyrabia, wyrasta w pół godziny i piecze kolejne pół.
Jest puszysta, lekka, doskonała do różnych dodatków - głównie na słodko.
Ja jednak, gdy jest świeża, stawiam przede wszystkim na masło.
Polecam! 

Składniki:
proporcje na formę keksową o długości 25 cm

2 szklanki mąki pszennej
1/2 szklanki mąki graham ( można zastąpić pszenną )
1 jajko
40 gram rozpuszczonego masła
1 łyżeczka cynamonu
2 pełne łyżki jasnego miodu
1/2 łyżeczki soli
około 10 sztuk suszonych śliwek
1 opakowanie - tj. 7 gram drożdży instant
1/4 szklanki ciepłego mleka
1/4 szklanki ciepłej wody

Wykonanie:
Zaczyn drożdżowy:
Do niewielkiej miseczki wlewamy ciepłą wodę, 
dodajemy łyżkę miodu i wsypujemy saszetkę drożdży instant. 
Mieszamy i odstawiamy na 10 minut, by zaczyn zaczął pracować.
Ciasto:
Masło rozpuszczamy i studzimy, śliwki drobno kroimy.
Do większej miski wsypujemy mąkę pszenną, 
mąkę graham ( lub wyłącznie mąkę pszenną ), sól, cynamon 
i mieszamy lub przesiewamy składniki, by się napowietrzyły.
Gdy zaczyn wyrośnie, wlewamy go do suchych składników, 
wbijamy jajko, wlewamy pozostałą łyżkę miodu,
ciepłe mleko i przestudzone, płynne masło. 
Mieszamy składniki łyżką, po czym wsypujemy pokrojone suszone śliwki 
i zaczynamy zagniatać dłonią - po minucie, dwóch zagniatania 
powinniśmy wyrobić zwarte, miękkie, nie lepiące się do dłoni ciasto.
Zostawiamy je w misce, przykrywamy ściereczką i odstawiamy 
do wyrośnięcia na 30 minut w ciepłe miejsce,
u mnie - piekarnik rozgrzany do temperatury 40 stopni.
Po wyrośnięciu ciasto raz jeszcze chwilkę zagniatamy i przekładamy
do formy keksowej - u mnie silikonowa o długości 25 cm.
Wyrównujemy wierzch i ponownie odstawiamy do podrośnięcia,
na czas nagrzewania piekarnika do 180 stopni, 
grzanie góra - dół, bez termo - obiegu.
Po 10 minutach podrastania wkładamy chałkę do piekarnika 
i pieczemy około 35 minut.
Nasz drożdżowiec znacznie urośnie, przyrumieni się z góry.
Po wyłączeniu piekarnika zostawiamy go kilka minut wewnątrz, 
po czym wyciągamy i studzimy. 
Nie pozwólcie tylko, by przed śniadaniem wystygł zupełnie.







piątek, 3 stycznia 2025

Miodowo - kakaowe pierniki poduszeczki


Pozostańmy jeszcze w pierniczkowym trybie.
Uruchamiam go właśnie, w ten sobotni poranek.
Nie dlatego, że wciąż posiadam zapas przypraw korzennych, 
niewykorzystanych w okresie świątecznego wypiekania
i dwa pełne słoiki miodu ( wierzbowego - polecam, 
jest rewelacyjny do wypieków i nie tylko ).
Lekkość, smak i aromat tych ciasteczek są niezastąpione, 
gdy za oknem to co dziś.
A dziś minus cztery stopnie i widzę śnieg na gałęziach. Zawiało w nocy.
Kawa o poranku już pełni swą rolę, a do niej nic innego 
nie wpasuje się tak, jak ta miękka, pierniczkowa poduszeczka. 
Zimne i ciemne poranki styczniowe przed nami, 
zapewne wykorzystamy ten przepis jeszcze nie raz.

Składniki:
proporcje na około 20 ciasteczek

150 gram mąki pszennej ( w tym u mnie 50 gram żytniej typ 720 )
1 jajko rozmiar M
50 gram miękkiego masła
3 łyżki cukru pudru
2 łyżki płynnego miodu
2 łyżki mleka
2 - 3 łyżki przyprawy korzennej do pierników 
1 łyżeczka cynamonu
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 pełna łyżka ciemnego kakao
szczypta soli

Wykonanie:

Do miski przesiewamy suche składniki - mąkę, cukier puder,
proszek do pieczenia, przyprawy, kakao, sól. Mieszamy.
Następnie wlewamy mleko, miód, wbijamy jajko 
i dodajemy miękkie masło. Mieszamy składniki łyżką, 
gdy się połączą zagniatamy dłonią.
Ciasto powinno być zwarte, ale lekkie, miękkie, elastyczne. 
Jeśli wydaje Wam się zbyt rzadkie, dosypcie odpowiednią ilość mąki,
ja dosypałam jeszcze około 3 - 4 łyżek. 
Jeśli nie posiadacie mąki żytniej, zastąpcie ją po prostu pszenną.
Przygotowane ciasto wkładamy na 30 minut do lodówki, 
po tym czasie dłońmi formujemy gładkie, zwarte kuleczki 
wielkości orzechów włoskich i układamy je w odstępach 
na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. 
Wkładamy je do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni,
bez termo - obiegu, grzanie góra - dół. 
I obserwujemy - powinny być gotowe po około 17 - 20 minutach pieczenia.
Znacznie urosną, napuszą się i troszkę popękają. 
Po upieczeniu i wyciągnięciu z piekarnika chwilkę studzimy 
je na blaszce, po czym przekładamy na talerz.
Lekko ciepłe są najlepsze - mięciutkie wewnątrz, chrupiące z zewnątrz.
Przechowywane stwardnieją - jak to pierniczki z dodatkiem miodu.
Włożone do słoja mogą spokojnie leżakować 
i kusić każdego poranka, by po nie sięgać.
Ciasto na poduszeczki ma tą zaletę, że jest szybkie 
i naprawdę bardzo proste w przygotowaniu, 
składniki po prostu się łączy w jednej misce, 
koniecznym jest natomiast wyczucie momentu, 
w którym ciasto nabiera właściwej konsystencji. 
Nie może być zbyt luźne, natomiast za duża ilość mąki 
( trzeba mieć to na względzie przy jej ewentualnym dosypywaniu ) 
sprawi, że będą zbyt twarde.
Polecam serdecznie!








środa, 1 stycznia 2025

Faworki drożdżowe pieczone w piekarniku

 

Nowy Rok. Nowy kalendarz, nawet dwa, każdy z innym przeznaczeniem.
Jak co roku.
Kilka wymuszonych podsumowań, choć broniłam się przed nimi. 
Były konieczne i potraktuję je jako fundament tego, 
co w moich planach na najbliższe miesiące.
Jeśli się nie uda, też będzie w porządku.
Wszystkim życzę w Nowym Roku wiary w to, że będzie w porządku. 
Wyzwania podejmujmy, gdy coś nam podpowiada, że to właściwy moment. 
Nie koniecznie pierwsze dni nowego roku, to właściwy moment.
Dziś publikuję przepis jeszcze zeszłoroczny, choć wczorajszy :)
Faworki, które okazały się przełomem w moim podejściu do tego typu słodkości.
Faworków, chrustu - nie piekę, nie smażę, nie przepadam, 
walka z garem pełnym rozgrzanego smalcu, oleju, zniechęca mnie.
Propozycja przetestowania tego przepisu to inicjatywa koleżanki z pracy.
Drożdże nie kryją przed nią tajemnic, w żadnej odsłonie.
Zrobiłyśmy faworki z jej drożdżowego przepisu razem.
I innych już raczej nie zrobię. 
Są rewelacyjne. Lekkie, delikatne, pachną słodkością wypieków drożdżowych, 
oprószone cukrem pudrem są atrakcyjnie prezentującą się
przekąską na imprezowy stół, na każdą okoliczność.
A na okoliczność karnawałową - koniecznie!
Zapraszam w pierwszy dzień roku na faworki drożdżowe - dziękuję Elu!

Składniki:
proporcje na trzy blachy pełne faworków :)

1 1/2 szklanki mąki pszennej ( ewentualnie 2 - 3 łyżki więcej )
50 gram drożdży w kostce
3 łyżki ciepłej wody
3 łyżki cukru pudru
szczypta soli
3 żółtka z jaj rozmiar L
100 gram śmietany 18 %
50 gram rozpuszczonego masła

Wykonanie:
Zaczynamy od rozczynu - drożdże wkruszmy do miseczki, 
zasypujemy łyżeczką cukru pudru i zalewamy ciepłą wodą, 
mieszamy i odstawiamy na 5 minut.
Gdy zaczyn rośnie, do większej miski przesiewamy mąkę, 
pozostały cukier puder, dodajemy sól i mieszamy wszystkie składniki.
Następnie wlewamy wyrośnięty zaczyn drożdżowy, dodajemy żółtka, 
śmietanę i rozpuszczone, przestudzone masło. 
Wszystkie składniki mieszamy początkowo łyżką, 
następnie zagniatamy dłonią do otrzymania gładkiego, 
nielepiącego się do dłoni, zwartego ciasta 
( powinno wystarczyć około pięciu minut zagniatania ).
Ciasto odstawiamy na pół godziny pod przykryciem.
Po tym czasie dzielimy je na trzy równe części.
Zaczynamy wałkowanie - blat lub stolnicę oprószamy mąką 
i rozwałkowujemy po kolei każdą z części ciasta na cieniutki placek 
- jak na pierogi lub klasyczne faworki.
Radełkiem kroimy na paski o szerokości 2 cm, długości około 10 - 12 cm,
wewnątrz każdego robimy nacięcie ( na około 2 cm długości ), 
przekładamy jeden koniec faworka przez powstały otwór i przeciągamy.
Gotowe ciasteczka wykładamy na blaszkę wyłożoną papierem 
do pieczenia i wkładamy na 10 minut do piekarnika 
rozgrzanego do temperatury 175 stopni, bez termo - obiegu, grzanie góra - dół.
Obserwujemy w trakcie pieczenia, by nie spiekły się zbytnio. 
Po wskazanym czasie powinny być idealnie rumiane.
Bezpośrednio po wyciągnięciu będą dość miękkie, 
w trakcie studzenia nabiorą kruchości. 
Jeszcze ciepłe obficie posypujemy cukrem pudrem. 
No i oczywiście, świeże, lekko ciepłe są najsmaczniejsze.
W domu pachnie słodkim wypiekiem drożdżowym, nie smażalnią, 
a ciasteczka są naprawdę delikatne i pyszne.
Można je przechowywać kilka dni, w suchym naczyniu, pod przykryciem.