Ciasteczka delikatnie orzechowe, do chrupnięcia na raz.
Oblane lukrem cytrynowym zyskują i na wyglądzie i na smaku.
Mogą leżakować w słoiku kilka dni, nie twardnieją, nie miękną.
Stan niezmienny od chwili wyciągnięcia z piekarnika, do opróżnienia puszki lub słoja.
Nie wiem, czy wysychają, bo jak to herbatniki, suche być powinny.
Jeśli nie przepadacie za orzechami - pomińcie je.
Jak na kruche ciasteczka, nie zawierają w sobie zbyt dużo masła.
Dzięki zawartości mleka i alkoholu, zaliczyłabym je w zasadzie
do kategorii chrupiących herbatników.
W zasadzie powinny być upieczone w formie wycinanych ciasteczek
z ciasta rozwałkowanego na grubość 2 - 3 mm.
Ja wierząc w potencjał zagniecionego i schłodzonego odpowiednio ciasta,
poddałam go odrywaniu, rolowaniu, turlaniu i zlepianiu w kółeczka.
Sprawdziło się, o czym Was informuję, zachęcając również do rolowania.
Składniki:
proporcje na dwie blaszki ciasteczek
30 gram miękkiego masła
80 gram cukru pudru
1 żółtko
30 ml mleka
20 ml nalewki
( ja dałam pigwówkę tym razem, sprawdził się również miód pitny )
200 gram mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 cukier waniliowy
1/2 szklanki drobno posiekanych orzechów ( włoskich lub laskowych )
spora szczypta soli
cukier puder i sok z cytryny - na lukier
Wykonanie:
Miękkie masło wkładamy do miski, wsypujemy cukier puder
i ucieramy na jasną, gładką masę.
Można ręcznie, można posłużyć się mikserem.
Wbijamy żółtko, wlewamy mleko i alkohol.
Wsypujemy orzechy i ponownie mieszamy dokładnie.
Przesiewamy mąkę z proszkiem do pieczenia, solą,
wsypujemy cukier waniliowy i wyrabiamy ciasto.
Powinno być gładkie, plastyczne.
Jeśli wydaje Wam się zbyt wilgotne, dosypcie odrobinę mąki.
Zawijamy w folię i na około 30 min wkładamy do lodówki.
Po wyciągnięciu wałkujemy na silikonowej podkładce na grubość około 3 mm.
Wycinamy ciasteczka w dowolnych kształtach,
lub tak jak ja tym razem - odrywamy niewielkie kawałeczki
i rolujemy paluszki, o długości około 6 cm i grubości około 0,5 cm.
Łączymy ich końce tworząc pierścionki.
Układamy na blaszce do pieczenia wyłożonej papierem,
w niewielkich odstępach, smarujemy pozostałym rozbełtanym białkiem.
Pieczemy na rumiano, w temperaturze 160 stopni około 20 minut
( bez termoobiegu ).
Wyciągamy i chwilkę studzimy, po czym zanurzamy kółeczka
w przygotowanym wyłącznie z cukru pudru i soku cytrynowego gęstym lukrze.
Urokliwe w nich jest to, że każde inne.
W związku z tym oczywistym jest, że wykonane ręcznie.
Dlatego są dobrą alternatywą na prezent, wręczone w przeźroczystym pojemniczku
- będą docenione i bez sentymentów zjedzone :)