O MNIE

Mam na imię Ewa.
Piszę, wierząc w sens otwierania tych nowych dla mnie drzwi, nowych rozdziałów.
Mimo obaw i świadomości czekających mnie potknięć. 
Mój blog to spacer w kierunku, w którym patrzę uparcie. 
To propozycja, by towarzyszyli mi wszyscy, którzy znajdą tu coś dla siebie.
Otwieram przed Wami kartki moich kronik zapisanych przepisami. 
Tymi tworzonymi i wykorzystywanymi przez lata.
W czasie Świąt, sukcesów, porażek, wykańczania tortów urodzinowych, imieninowych, 
komunijnych, wypieków powitalnych, pożegnalnych.
Przepisów na ciastka kładzione na parapecie dla Świętego Mikołaja 
przez jeszcze pełną do niedawna wiary córkę. 
Na pierniki zawieszane na choince i pakowane w prezencie wigilijnym.
Wypieki na uroczystości szkolne, firmowe, plenerowe, letnie, zimowe. 
Na zlecenie i dla potrzeb własnych.
Robione solo lub w duecie, czasem na sześć lub osiem rąk.
Wszystko to zapisywane w kolejnych zeszytach, by do nich wracać i uśmiechać się, wzruszać. Wspominać.
Receptury powtarzane, doskonalone, modyfikowane. 
Banalnie proste i wymagające zaangażowania. 
Szybkie i wymagające cierpliwości.

Każdy z podrozdziałów opatrzyłam wstępem dotyczącym tego, co w nim zawarłam.
Zamieszczam też zdjęcia, które są sposobem na utrwalenie, zapisanie chwil, doświadczeń, okoliczności z danymi przepisami przeplatającymi się. To przyzwyczajenie. 
Trudno mi z niego zrezygnować, bo moje kroniki poza przepisami,
są tak naprawdę albumami ze zdjęciami.
To czyni je wartościowymi, ale też bardzo osobistymi.
Tak jak i rysunki mniej lub bardziej udane..ale, z tym się nie wychylam i nie ujawniam  :).
Co do jakości zdjęć - pracuję nad poprawą ich jakości i nie ukrywam, sprawia mi to frajdę.
Przepiękne fotografie blogerów stanowią źródło kompleksów ogromnych, ale tez motywują.


Skąd ta pasja? Z potrzeby angażowania się w to, czego wymierny i namacalny efekt 
daje satysfakcję i poczucie, że wszystko zależy od nas. 
Wykonuję zawód, którego efekty są niezmiernie trudne do zweryfikowania.
Możliwość tworzenia tego, pod czym z radością jestem w stanie się podpisać sprawiło, 
że pochłonęło mnie to.
Doskonalenie się w pieczeniu, doświadczanie, eksperymentowanie, stało się istotnym elementem codzienności. Sposobem na uświetnianie chwil wartych zapamiętania. 

Szukam, czytam, uczę się, zbieram porady mądrzejszych i doświadczonych.
Z podziwem zaglądam na strony blogowe najlepszych. To inspiracja. Motywacja.
Po spisaniu mych piekarnikowych wyczynów z ponad 10 - ciu lat w formie analogowej, 
wypisaniu kilogramów nabojów do pióra, wydrukowaniu setek zdjęć, 
postanowiłam polubić się z komputerem. Dotąd był narzędziem pracy wyłącznie.
Wciąż się docieramy. 
Chylę czoło przed wytrwale działającymi w tej branży, udowadniającymi, 
że pieczenie to magia, chemia. Sposób na dawanie części siebie innym.
Jestem mamą, która porzuciła nadzieję na wspólne kuchenne działania z córką. 
Ucieka, gdy tylko wyciągam mikser.
Jestem córką, która nigdy jeszcze nie upiekła idealnego sernika w mniemaniu swego ojca
i nie dodała wystarczającej ilości jabłek do szarlotki - w odczuciu swej matki :)
Dziękuję wszystkim, którzy nadal nie dają wiary w to, że kilogramy mąki, cukru, jaj i masła
bywały przeze mnie  marnotrawione brutalnie.
Wyrzucane w formach niejadalnych zakalców lub w jeszcze bardziej wstydliwych postaciach,
z bólem, żalem i słowami cenzury wymagającymi na ustach.
A  mężowi, będącemu świadkiem wspomnianych incydentów, dziękuję za motywację. 
Za wiarę w sens tego bloga. I w pomoc.

1 komentarz:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń