Jest kilka sposobów, na stawianie oporu pokusie jesiennego poddania się
natrętnym i niestety uzasadnionym obawom.
Będzie zimno. Będzie ciemno. Będzie mokro.
Będzie tęskno za tym, by nie było zimno, ciemno i mokro.
Gdy myślami wracam do listopada,
w którym za masową produkcję ciast miodowych się zabieram,
stwierdzam jednakże, z całą odpowiedzialnością - lubię listopad.
To jest wykonalne, tak jak uodpornienie się na wirusy.. tran, kapusta i pietruszka. Zielona.
Na jesienne pozytywów odnajdywanie, też istnieje długa lista.
Proponuję jeden z jej punktów.
Pachnący, mięciutki piernik.
Prosty wypiek, do krojenia w kawałki mniejsze lub większe.
Każdy z nich to już przedsmak tego,
na czym wszyscy zaczniemy się skupiać, już za kilka tygodni.
A póki co, jeszcze beztrosko, bez listy uwzględniającej,
co konieczne do dokonania przed świętami
- przyjemnym niech będzie dla Was raczenie się piernikiem, tym z tego przepisu.
Z nadzieją, że jeszcze jesień, ta najpiękniejsza jej odsłona, długo się nie podda
- życzę smacznego!
Składniki:
1 szklanka miodu (proponuję lipowy lub akacjowy)
3/4 szklanki cukru
1 szklanka mleka
4 jajka
3 szklanki mąki pszennej
100 g masła
Opakowanie przyprawy piernikowej
1 łyżeczka sody
2 łyżki roztopionego na karmel cukru
Wykonanie:
Mąki przesiewamy z sodą. Miód, karmel, masło i przyprawy zagotowujemy w garnku o grubym dnie. Do przestudzonej i jednolitej masy dodajemy cukier, mieszamy łyżką, aż się rozpuści.
Wówczas dolewamy mleko i mieszamy dokładnie.
Po wmieszaniu mleka wbijamy żółtka, nadal mieszając.
Do masy przesiewamy mąkę z sodą - najpierw mieszamy łyżką, potem włączamy mikser.
Ubijamy na sztywno białka i na koniec dodajemy je do masy
- na dwie raty i mieszamy łyżką.
Ciasta robi się bardzo dużo :)
Wylewamy na dużą blaszkę 23 cm/24 cm i pieczemy około 1 godziny w 170 stopniach.
Wyrasta wysoki, więc to również idealny przepis do przekładania.
I jak to z piernikami na miodzie bywa, nie trzeba spieszyć się z jego konsumpcją -
dobrze sobie radzi przechowywany kilka dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz