niedziela, 13 października 2019

Piernik keksowy miodowy


Bez miksera, bez dojrzewania, bez przekładania, bez stresu, że nie wyjdzie.
Posiada moją ulubioną strukturę tego rodzaju wypieków - miękki, ale zwarty.
Z chrupiącą skórką po upieczeniu.
Do długiego przechowywania, z każdym dniem bardziej aromatyczny.
Można do niego dodać każdy rodzaj bakalii,
w zależności od tego, co lubimy najbardziej - ja wybrałam daktyle.
Można wsypać orzechy włoskie, laskowe, żurawinę, rodzynki,
poszatkowaną na kawałki deserową czekoladę.
Można nie dodawać niczego.
Jest również doskonały do przełożenia powidłem.

Dwie uwagi na wstępie - bardzo istotny dla smaku jest rodzaj użytego miodu.
Gryczany nada bardziej wyrazistego, miodowego posmaku,
lipowy lub akacjowy jest subtelniejszy.
Odradzam wielokwiatowy, choć wiem,
że jest chyba najpopularniejszym dodatkiem do miodowników.
Ja użyłam rzepakowego, którego miałam spory zapas,
ale ogółem nie dodaję go do pierników.
Dość ważna kwestia, to rodzaj użytych przypraw.
Czuć je w tym wypieku bardzo intensywnie, więc zastosujcie te, które odpowiadają Wam najbardziej.
Ja stosuje przyprawę Prymat, gdyż nie wyczuwam w niej imbiru, za którym nie przepadam.
A jeśli Wy wręcz przeciwnie, wsypcie i imbir :)

Upiekłam tego pierniczka w zasadzie po 6 tej rano,
bo nie wymaga włączania urządzeń zakłócających weekendowy sen domowników i sąsiadów.
Potem budzi ich zapach.

Składniki:
2 szklanki mąki
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
( można dać 1 łyżeczkę sody, 1 proszku - ja nie przepadam za posmakiem sody)
100 gram miodu
1 duże jajko
1/2 kostki masła
1/3 szklanki cukru
1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej
1/2 paczki przyprawy piernikowej
wybrane bakalie lub dodatki

Wykonanie:
Do miski przesiewamy mąkę z proszkiem i cukrem. Składniki mieszamy dokładnie.
W garnku podgrzewamy masło, miód, przyprawę piernikową i kawę,
mieszamy do rozpuszczenia się składników i połączenia w gładką masę, nie zagotowujemy. Studzimy.
Do chłodnej masy wbijamy jajko i miksujemy blenderem na najmniejszych obrotach
na gęsty, gładki krem.

Płynną masę wlewamy do miski z mąką i cukrem, mieszamy łyżką szybko, do dokładnego połączenia się składników. Ciasto jest dość gęste.
Na koniec wsypujemy bakalie i raz jeszcze mieszamy łyżką.
Wykładamy całość do keksówki - ja stosuję silikonową, krótką, 22 cm długości.
Pieczemy w 180 stopniach około 45 minut.
Jeśli góra zacznie się przypiekać zbyt intensywnie,
można przykryć ciasto folią aluminiową, w trakcie ostatnich minut pieczenia.
Sprawdzamy patyczkiem - to ważne - musi być zupełnie suchy.
Zostawiamy wypiek około 5 min w otwartym piekarniku, potem studzimy na kratce.

Piętkę dziś ukroiłam jeszcze ciepłą - pyszna.
Piernika teraz spokojne leżakowanie czeka,
codziennie mniejszy będzie o jedną lub dwie kromeczki.
Wytrwa może tydzień, może dłużej.
Ale mógłby śmiało poleżeć do listopada.

W domu po raz pierwszy od dłuższego czasu zapachniało dziś, może nie świętami jeszcze,
ale czymś co w takie ramy można ubrać.
A przekornie, pogoda nas rozpieściła, jak rzadko.
Ciepła, złota, przyjemna, spędzona głównie w plenerze niedziela.
Dotlenianie obowiązkowe w taką aurę, bo to już ostatki sielanki jesiennej.
I wrzucenie kart do urny wyborczej.
Dziś ważny dzień dla nas wszystkich.









3 komentarze:

  1. No i zrobiony!!! :-) na początek adwentu, raczej nie dotrwa do jego końca! Dodałam suszone sliwki, piekłam 55 minut, bo wtedy osiągnęłam tzw suchy patyczek 🙂 za tydzień kolejny piernik, żeby poczuć święta - z piekarnika 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepszy piernik ever!!!! Szybki, prosty i smaczny. Upieczony po raz trzeci w tym sezonie, i chyba nie ostatni raz.

    OdpowiedzUsuń
  3. No i zrobiłam go znowu, na początek jesieni. Piekłam 45 minut,a nie 55 jak ostatnio. Czekam aż ostygnie!!!!!

    OdpowiedzUsuń