poniedziałek, 17 lutego 2020

Chałka śniadaniowa



Jedna ze zwykłych,  lutowych niedzieli.
Do świąt jeszcze musimy odczekać swoje, ale na chwilę się zapomniałam.
Dziś wsadziłam o świcie drożdżówkę do piekarnika.
Zapach dopiekającej się drożdżówki to złudzenie, że już wiosennie..
Koncert szpaków za oknem - kolejne złudzenie.
To nie poranek wielkosobotni, gdy tradycyjna babka drożdżowa rozpieszcza zapachem.
Dziś małe oszustwo, ale jakże przyjemne.
Nie z pięciu żółtek, a jednego.
Nie z kostki masła, a dwóch łyżek.
Nie do koszyka ze święconką, a do koszyka na pieczywo,
by na stół śniadaniowy trafiło.
Bez długiego zagniatania, bez rodzynek
i godzinnego pieczenia.
Chałka po 5 minutach niedbałego zagniatania,
gotowa jest do włożenia do piekarnika
na przyspieszenie procesu wzrastania.
Po pół godzinie w 50 stopniach ucieka
z keksówki.
Po kolejnych 30 minutach pieczenia w 170 stopniach,
jest gotowa.
Pozostaje tylko rozpuszczać na ciepłych kromeczkach masło.
Bardzo leciutka, mało słodka, pachnąca wanilią,
delikatnie maślana.
Polecam tym, którzy zamiast niedzielnej jajecznicy śniadaniowej,
mają ochotę na coś słodkawego i delikatnego.

Przepis znalazłam w zakupionej przed dwoma dniami książce,
w wyludnionym zaskakująco Krakowie.
I to 14 lutego. W piątek. Smogu stężenie w normie ( wiało :))
Więc nie znajduję wytłumaczenia tego faktu wyludnienia,
ale korzystałam z tej przestrzeni z radością.
Pochmurno, deszczowo, a tak przytulnie.
Niebieskie tramwaje ubrane w czerwone serca,
przejeżdżały przed oczami spacerujących,
nie tylko czułości szukających.
Gulasz z serc drobiowych, tylko dla odważnych ( byłam odważna !!!),
odnaleziona cukiernia, do której wracać mam nadzieję czasem.Często.
Przedłużam to sielankowe spostrzeganie rzeczywistości
o dziś dzień,  rozpoczęty złudzeniem,
że wiosna na wyciągnięcie ręki.
Chcącym się połudzić, polecam szczerze.

Składniki:
2 szklanki mąki tortowej
20 gram drożdży
3 łyżki cukru
szczypta soli
1 pełna łyżeczka cukru waniliowego
1 jajko
2/3 szklanki ciepłego mleka
2 łyżki masła
łyżka kakao

Wykonanie:
W ciepłym mleku rozpuszczamy drożdże, dodajemy łyżeczkę cukru,
mieszamy i odstawiamy pod przykryciem na 15 minut, by zaczyn wyrósł.
Mąkę przesiewamy do dużej miski, wsypujemy do niej cukier,
cukier waniliowy, szczyptę soli.
Wbijamy jajko w temperaturze pokojowej, wlewamy wyrośnięty
zaczyn drożdżowy, rozpuszczone i wystudzone masło.
Zagniatamy ciasto.
Będzie dość luźne i nawet po 5 minutach gniecenia,
raczej nie będzie idealnie odchodziło od dłoni.
Nie szkodzi.
Połowę ciasta przekładamy posługując się łyżką do keksówki
o długości około 22 - 24 cm (u mnie silikonowa),
posypujemy łyżką kakao całą powierzchnię i wykładamy drugą część ciasta.
Wkładamy formę z ciastem do piekarnika nagrzanego do 50 stopni, na dolną półkę.
Wystarczy około 30 minut i ciasto powinno wyrosnąć ponad brzegi foremki.
Zwiększamy wówczas temperaturę do 175 stopni i pieczemy około 30 minut.
Pod koniec pieczenia, jeśli zacznie niepokojąco się przypiekać z góry,
możemy przykryć wierzch folią aluminiową.
Po upieczeniu, studzimy 10 minut w otwartym piekarniku,
wyciągamy i po 15 minutach można śmiało odkroić piętkę.






O złudzeniach wiosennych
wspominałam.
A to już nie złudzenie.
Krasnal wersja
wielkanocna. Już czeka
w towarzystwie klasycznych zajączków.

Wdepnijcie,
jak będziecie mieli okazję.
Albo znajdźcie okazję, by tu wejść.
Wypieki domowe, tradycyjne.
Ceńmy takie miejsca,
niewiele ich.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz