Zerkam w bok.. nadal tam jest.
Bochen pachnącego chleba leży metr obok. Więc to prawda.. Upolowałam drożdże.
Kostki trzy.
Wytypowałam jeden sklep, w którym miałam dokonać zakupów
i wybrałam celnie.
Może dlatego, że byłam tam o względnie wczesnej porze,
przerażały tylko ceny, nie braki na półkach.
Czy czytając to za jakiś czas,
docenić zdołam to, że koszmar minął?
Piszę i zerkam na radiowóz pod oknem.
Policja dokonuje rytuału machania więźniom domowym
kwarantannie poddanym.
A ja, będąc jeszcze wolnym względnie obywatelem,
mój cenny drożdżowy łup wykładając
z torebki, postanowiłam - upiekę chleb.
Ciężki, zdrowy, pełnoziarnisty.
Dużą porcję, która przez kilka dni
zagwarantuje nam możliwość omijania piekarni.
I już odkrojona - nie piętka i nie kromka. Narożnik.
Chleb w sporej blaszce upiekłam, by kanapki miały formę płaskich kwadratów.
Idealnie się sprawdzi do pasty jajecznej z rukolą.
Nie. Nie mam rukoli.
Wyjście do sklepu po coś, na co po prostu mieliśmy ochotę,
było kwestią założenia butów.
Teraz to kwestia decyzji, czy warto ryzyko podejmować.
Nie podejmuję.
Sałata lodowa też jest w porządku.
Jeśli ma motywacja do upieczenia pachnącego bochenka,
również do Was przemawia, zróbcie to.
Jeśli nie przemawia - zróbcie to i tak.
Z nudów. Z przekory. Dla zabicia czasu.
Albo z powodu zamiłowania do dobrego, zdrowego pieczywa.
Nie powstrzymuję się więc przed umieszczeniem poniżej
przepisu na prosty i naprawdę smaczny chleb.
Bez zagniatania, bez długiego oczekiwania na wyrośnięcie.
Jeśli nie posiadacie zapasów mąki żytniej razowej
( z tym również może być problem, dziś na półce widziałam tylko orkiszową ),
wykorzystajcie po prostu zwykłą pszenną.
Poprosiłam córkę, by uczyniła przerwę w udawaniu,
że odrabia zdalnie zlecone zadanie.
Zaproponowałam skonstruowanie rozprawki.
O tym, czy w jej 11- to letnim pojęciu,
z chwil dotkliwej izolacji, możemy czerpać korzyści.
Wszystko, co napisała, określiłabym mianem karkołomnego planu.
Na pracę nad siłą swego charakteru i walkę z tym, co stanowi jej ograniczenia.
Trudne zadanie.
Ale mam świadomość, że nawet jeśli nic z tego nie uskutecznimy,
córka wie, że warto byłoby to zrobić.
A to dobry początek.
Choć to dziwnie zabrzmi, ale obawiam się,
że będziemy mieć sporo czasu, by popracować nad tym planem.
Składniki:
35 dag mąki pszennej
15 dag mąki żytniej razowej do wypieku chleba
15 dag pestek słonecznika ( część można zastąpić dyniowymi )
3 dag drożdży
2 szklanki letniej wody + 3 łyżki do zaczynu
1 płaska łyżka soli
1 łyżeczka miodu
1 łyżeczka cukru
Wykonanie:
Zaczyn:
Do miski wkruszamy drożdże, zasypujemy cukrem, dolewamy łyżeczkę miodu
i trzy łyżki ciepłej wody. Mieszamy, przykrywamy miskę ściereczką
i odstawiamy na 15 min, by drożdże zaczęły pracować.
Do zaczynu przesiewamy obie mąki, dodajemy sól,
wlewamy wodę, wsypujemy pestki
i zaczynamy mieszanie drewnianą łyżką lub szpatułką.
Ciasto powinno być sprężyste, pulchne, ale półpłynne.
Miskę wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 50 stopni.
Po pół godzinie ciasto podwoi swą objętość.
Wyciągamy z piekarnika, ponownie mieszamy łyżką i przelewamy do formy.
Może być to duża keksówka, ale ja wykorzystałam
blaszkę o wymiarach 25 cm x 30 cm, posmarowaną olejem i obsypaną mąką.
Po pierwsze chciałam, by chlebek był płaski,
po drugie skróciło to czas wypiekania.
Posypałam wierzch płatkami owsianymi.
Foremkę wypełnioną ciastem odstawiamy pod przykryciem na 15 min,
by podrosło.
Nagrzewamy piekarnik do 220 stopni, wkładamy blaszkę,
po 10 minutach zmniejszamy temperaturę do 200 stopni.
Swojego płaszczaka piekłam 25 minut.
W mniejszej formie czas należy wydłużyć.
Po przestudzeniu wyciągamy z blaszki i kroimy w kwadraty, prostokąty
i przekładamy tym.. co znajdziecie w swych zasobach.
Niekoniecznie tym, na co macie ochotę.
Jest smaczny, miękki, pachnie pestkami i typowo razowym pieczywem.
Wszystko, co w nim się znajdzie, smakuje wyśmienicie.
Musze to dopisać. Mąż wrócił do domu..z rukolą!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz