Musicie je upiec.
Nie wymagają stosowania foremek, a ciasto nie musi chłodzić się w lodówce.
i stosik pachnących, prześlicznych ciasteczek na stół trafia,
po pół godzinie od włączenia piekarnika.
Rozpływające się w ustach, słodkie,
przełamane kwaskowatością powideł śliwkowych.
Zaopatrzyłam się jakiś czas temu w butelkę syropu klonowego,
by coś stworzyć dla cioci, która 30 lat swego życia spędziła w Kanadzie.
Wprawdzie, jak się okazało, bardziej z jej porzuconą ojczyzną
kojarzy jej się pieczony indyk i kurze skrzydełka w sosie barbecue..
ale nie wzgardziła moimi kilkoma propozycjami klonowymi.
A ja przekonałam się, że produkt ten może mieć fantastyczne zastosowanie.
W kruchym cieście, w masach serowych, piernikach.
Klawisze upiekłam również ostatnio,
by komuś bliskiemu umiliły długą dość podróż pociągiem, do domu.
Mam nadzieje, że zniknęły w trakcie pokonywania tych 300 km.
Przynajmniej częściowo.
Składniki:
1/3 kostki miękkiego masła
1/3 szklanki cukru trzcinowego
1/3 szklanki syropu klonowego
spora szczypta soli
1 żółtko
1 i 1/3 szklanki mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Wykonanie:
Miękkie masło ucieramy w misce z cukrem - ja to robię po prostu widelcem, można mikserem.
Dolewamy syrop, żółtko, dosypujemy szczyptę soli i ucieramy na gładko.
Przesiewamy mąkę z proszkiem i zagniatamy ciasto.
Dzielimy je na dwie części.
Każdą rozwałkowujemy na kształt prostokąta, szerokiego na 3 - 4 cm, grubości 3 - 4 mm.
Po środku każdego z prostokątów delikatnie robimy cienki rowek
i wypełniamy go za pomocą łyżeczki powidłem, ewentualnie konfiturą.
Kroimy na klawisze - szerokości 2 cm.
Smarujemy rozbełtanym jajkiem
i pieczemy na blaszce wyłożonej papierem,
przez 15 - 20 minut, w 180 stopniach.
Lubię to miejsce, to miasto.
oddalone o 300 km.
Pociąg potrzebuje 5 godzin.
A pasażer mi bliski - słodko
wypakowanej śniadaniówki.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz