poniedziałek, 21 lutego 2022

Pączki tradycyjne tłustoczwartkowe

Pojawiają się na naszym stole raz w roku.
Pączki - z tego tradycyjnego przepisu.
Ciepłe są tylko przez krótką chwilę i by ją wydłużyć, 
zawsze nakłada się na talerz przynajmniej o jednego za dużo.
Trudno się powstrzymywać się przed tym słodkim wyrzutem sumienia.
Z roztapiającym się na palcach pudrem są najlepsze.
W przygotowywaniu tych wyjątkowych pączków jestem od zawsze statystą.
Przepis mam, znam, może kiedyś awansuję do roli zagniatającego ciasto, 
lub posypywacza pudrem.
W tym roku - niezmiennie przypadła mi po prostu 
degustacja i nakładanie na talerz tego jednego za dużo.
Kilkudniowe wyprzedzenie tłustego czwartku wynika z tego, 
że większa część rodziny wyjeżdża,
by wrócić dopiero po pączkowym dniu. 
Trudno kategoryzować pączka doskonałego. 
Ale te, to moje pączki wzorcowe.
Ponownie upewniłam się, nie mają sobie równych.
Życzę, byście w moim przepisie odnaleźli swój pączkowy wzorzec. 

Składniki:
1/2 kg mąki pszennej
30 gram świeżych drożdży
1 szklanka ciepłego mleka
3 pełne łyżki cukru
4 żółtka jaj - rozmiar L
50 gram stopionego masła
cukier puder do posypania
marmolada różana lub ulubiona konfitura
( u nas najczęściej wiśniowa )
do smażenia:
smalec lub olej rzepakowy - 1 litr

Wykonanie:
Zaczynamy od zaczynu:
Do miseczki kruszymy drożdże, wsypujemy łyżkę cukru, 
zalewamy 1/3 szklanki letniego mleka, wsypujemy łyżkę mąki,
mieszamy i odstawiamy na około 15 minut, by zaczyn zaczął pracować. 
Do dużej miski przesiewamy mąkę, dodajemy szczyptę soli, 
wsypujemy cukier, wlewamy żółtka i całość mieszamy. 
Dodajemy wyrośnięty zaczyn, letnie mleko
i zaczynamy zagniatać ciasto. 
Po chwili wlewamy roztopione i przestudzone masło. 
Ciasto należy wyrabiać cierpliwie do momentu gdy stanie się gładkie, 
błyszczące, zacznie odchodzić od dłoni i brzegów miski.
Zajmuje to około 10 minut.
Miskę z ciastem przykrywamy i odstawiamy 
na 60 - 90 minut, powinno podwoić objętość.
Wyrośnięte krótko zagniatamy ponownie, 
wykładamy na blat oprószony mąką,
wałkujemy na placek o grubości około 1,5 cm 
i wycinamy kółka szklanką lub foremką o podobnej średnicy.
Na środek każdego nakładamy łyżeczką konfiturę lub marmoladę, 
zlepiamy dokładnie brzegi, jak przy formowaniu knedli.
Nadziane kule układamy w odstępach na ściereczce, 
przykrywamy i odczekujemy około 20 minut, by ponownie podrosły.
W tym czasie, w głębokim garnku rozgrzewamy tłuszcz do smażenia.
Tradycyjnie pączki smażymy na smalcu, 
w tym roku dla odmiany, użyliśmy oleju.
W smaku pączków różnicy absolutnie nie wyczułam, 
jedynie zapach w trakcie smażenia był wyraźnie inny :)
Pączki smażymy po trzy, cztery sztuki jednocześnie,
mniej więcej dwie minuty z każdej strony. 
Pamiętać należy, by tłuszcz nie był zbyt gorący, 
wówczas pączki za szybko zarumienią z zewnątrz 
a w środku mogą pozostać niedopieczone.
Po wyłowieniu z tłuszczu, układamy paczki na papierowym ręczniku, 
jeszcze ciepłe oprószamy cukrem, by oblepił je 
z góry, z boku, z dołu i wokół, a potem dokładnie oblepił nam palce.
Pozostaje tylko sięgać po kolejne sztuki,
aż do nadprogramowego puszystego wyrzutu sumienia,
co roku tak samo najlepszego.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz