Zabrakło mi czasu, a narzekam na jego nadmiar.
Zaczęłam się spieszyć.
Zwlekałam z upieczeniem ciasteczek, które miały trafić w paczuszki.
Pośrednik dostarczyciel miał przyjść pod moje drzwi po ich odbiór,
już w wigilijne przedpołudnie.
Pakiecki dla tych, którym okazanie wdzięczności, jest trudne.
Każdy sposób na jej wyrażenie - niewystarczający.
Zaczynam ufać zasadzie, że nagłe deficyty w życiu,
równie nagle zostają zapełniane.
Kartkami z wprost wypowiedzianymi uczuciami,
zdjęciami stołów przy których chciałabym usiąść i twarzy za którymi tęsknie. Telefonami.
Paczuszkami stawianymi pod drzwi i radosnym ręki wymachem spod okna.
Więc ja również paczuszki pakuję, tym razem nie pod drzwi wystawiane,
ale doręczane przez pośrednika.
Szybko zagniecione kruchutkie ciasto, kilka minut w piekarniku,
gęsty lukier, posypka maczkowa znaleziona szczęśliwie w szufladzie.
Gotowe, zapakowane, nadane.
Zgodnie z wszelkimi zasadami higieny i sanitarnymi wytycznymi.
Niezaprzeczalnie, słowo honoru,
nauczyłam się kontrolować wszystko co robię,
a co zgubnym dla innych okazać by się mogło :)
Składniki:
na około 25 ciasteczek
200 gram mąki pszennej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
100 gram masła - miękkiego
1 łyżka kremu do pieczywa o smaku ciasteczek korzennych ( opcjonalnie )
2 żółtka
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
3 pełne łyżki cukru pudru
2 żółtka
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
3 pełne łyżki cukru pudru
Wykonanie:
Do miski wkładamy miekkie masło,
jeśli posiadacie - łyżkę kremu do smarowania pieczywa o smaku ciasteczek korzennych,
cukier puder, szczyptę soli i ucieramy wszystko na gładko. Zrobiłam to widelcem.
Gdy powstanie jednolita masa,
wbijamy dwa żółtka i ponownie mieszamy widelcem.
Przesiewamy teraz mąkę z cynamonem i proszkiem do pieczenia,
mieszamy chwilkę, na koniec zagniatamy dłonią.
Ciasto powinno byc gładkie, troszkę lepiące.
Jeśli wyda Wam się zbyt wilgotne
( może tak być, jeśli dodacie wspomniany krem ),
dosypcie troszkę mąki.
Formujemy kulę, zawijamy w folię i wkładamy na pół godziny do lodówki.
Po tym czasie wystarczająco stwardnieje
i dobrze podda się wałkowaniu i wycinaniu ciasteczek.
Ja wycinałam głównie domki - bądź co bądź jestem udomiona jak nigdy wcześniej.
Ciasto wałkujemy na grubość 4 mm, na blacie podsypywanym mąką.
Wycinamy dowolne kształty i układamy na blaszce
wyłożonej papierem, w niewielkich odstępach.
Pieczemy około 10 minut w 180 stopniach.
Powinny się zezłocić ale nie zbrązowieć.
Są kruchutkie, delikatne, nie za słodkie,
dlatego śmiało można je lukrować i ozdabiać słodkościami.
Żaden ze smaków nie dominuje, cynamon wyczuwalny jest subtelnie.
Wyważone. A moje dodatkowo wywożone :).
Każdy gest skierowany ku innym, wypełnia deficyty.
Nie tylko świąteczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz