Koniec maja.
Mijał dzień za dniem, przepełniony wydarzeniami mniej lub bardziej ważnymi i absorbującymi.
I w ciągłym oczekiwaniu na ciepło.
Nie pamiętam, czy odważyłam się
choć raz, nie włożyć rano parasola do torebki.
I uświadomiłam sobie, że dawno nie upiekłam niczego,
co chciałabym Wam polecić. Piekarnik winny.
Jak korzystać z czegoś, co zbuntowało się już jakiś czas temu.
Spec od napraw, termostatów, włączników i wyłączników przyjdzie jutro. Zabiegany jest.
Może to typowo majowa przypadłość piekarnikowa?
Z przeciążania - majówki, Dni Matki, imprezy grillowe, urodzinowe
( u mnie w liczbie trzech).
Wszystko pieczone w piekarniku matki, który to wytrzymał.
Ale mikser nie..
Może dzięki temu, że czerwiec za pasem, wrócę ja i mój piekarnik.
Stary albo nowy ( oby nie była konieczna rozłąka ze sprawdzonym
sprzętem i zakup nowego.. oby nie).
Nareszcie kwitnie wszystko, na co z utęsknieniem czekałam.
Mam dwa przepisy do przetestowania, na ciasta z syropem bzu dzikiego i konfiturą z akacji.
Znów zrywam kiście, znów zapach pozwala wrócić do kuchni babcinej, która w cieście naleśnikowym krokodyle z akacji smażyła.
Nie mam skali by ten smak ocenić, nie jestem go w stanie przecenić.
Dziś wykorzystałam kuchnię matki, jak już wspomniałam.
By jej pięciu misek nie brudzić i miksera nie używać ( cały czas zepsuty ), upiekłam ciasteczka.
100% słonecznika w słoneczniku. Plus cukier, żółtko i żurawina, nic więcej.
Przepis znalazłam w książce "Ale ciacho" naszego rodzimego Master Szefa.
I cóż.. jeśli lubicie smak ziaren palonego słonecznika, będziecie ukontentowani.
Nawet bardzo. Są przepyszne.
Składniki:
- 30 dag słonecznika - zmielonego
- około 1/3 szklanki cukru pudru - można mniej,
w zależności czy wolicie mniej, czy bardziej słodkie ciasteczka
- dwie garście żurawiny suszonej ( posiekałam na drobniejsze cząsteczki)
- 3 żółtka
- cukier waniliowy
- szczypta soli
Wykonanie:
Wszystkie składniki dokładnie mieszamy w misce, zagniatamy dość lepkie ciasto.
Odrywamy kawałeczki wielkości orzecha włoskiego i kulamy w dłoniach kuleczki.
Rozpłaszczamy delikatnie, kładziemy na blaszce wyłożonej papierem
i pieczemy w 180 stopniach około 13 - 15 minut.
Po tym czasie wyciągnijcie na test jedno ciasteczko,
u mnie po 13 min w środku było jeszcze delikatnie wilgotne.
Wymagało 3 minut dodatkowych - z termoobiegiem.
Fantastycznie pachną.
Ktokolwiek podchodził i częstował się niepewnie,
komentarz był mniej więcej takowy - Dziwne, dziwne, ale pyszne! Pyszne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz